Rum, trunek legenda, nie może się bez niego obyć żadne spotkanie żeglarskiej braci, to słowo natychmiast przywołuje wspomnienie niegdysiejszych lektur. Gdy się pojawi, to natychmiast do stołu w messie zasiadają, obok żywych, także ci ze stron historii i z morskich opowieści – kapitan Morgan, Blood, okrutny Kidd, Długi John Silver... A po morskich falach niesie się pieśń piracka - „Piętnastu chłopa na umrzyka skrzyni, jo ho! ho! i butelka rumu...”
Ale jeszcze więcej magii zawarte jest w słowie GROG – jedyny to bowiem napój godny prawdziwego Wilka Morskiego.
Czego do przygotowania owego grogu potrzebujemy? Ano musimy gdzieś zdobyć butelkę RUMU, nie może być to ersatz typu „Seniorita” czy też „Galeon”, rumopodobne płody monopolu spirytusowego, rodem z poprzedniej, słusznie minionej epoki, to musi być RUM całą gębą, czyli RUM z Jamajki, lub przynajmniej z Kuby. Do tego potrzebujemy jednej, dojrzałej cytryny, trochę cukru, oraz mocnej, świeżo zaparzonej herbaty. Do odpowiedniego naczynia nalewamy herbatę, wciskamy do niej całą cytrynę i słodzimy. Mieszamy długo i mozolnie, aż cukier całkowicie się rozpuści – tu trzeba zaznaczyć, że herbaciany napar musi być bardzo gorący. Po mniej więcej 5 minutach intensywnego mieszania, całość wylewamy jednym ruchem ręki za burtę. W opróżnione w ten sposób naczynie nalewamy sporą dawkę rumu – tak uzyskujemy PRAWDZIWY MARYNARSKI GROG.
Towarzystwo Wychowania w Trzeźwości twierdzi, że zbyt częste spożywanie grogu, zwłaszcza z 80% rumu może doprowadzić do takich wizji...