Utarło się, że wikingowie w rogatych hełmach napadali na bezbronne nadmorskie miejscowości, kradnąc i mordując bez litości. I rzeczywiście, takie „akcje” były u nich na porządku dziennym. Nie zmienia to jednak faktu, że w ówczesnym świecie byli dużo groźniejsi gracze, przy których wikińscy wojownicy wypadali nadzwyczaj blado.
Piraci z południa
Wiciędze, bo o nich mowa, budzili w Skandynawii powszechny i jak najbardziej uzasadniony strach. Słowiańscy piraci przypływający w południa (czyli gdzieś tak z naszych ziem) byli groźni i bezwzględni, a przy tym potrafili jednym najazdem rozłozyć wielkie i dobrze prosperujące miasto portowe.
W kronikach Snorriego Sturulsona można na przykład znaleźć opis zabawy, jaką wiciędze urządzili sobie w Konungahela w 1136 roku. Kiedy wpłynęli z cieśniny Kattegat do koryta rzeki Göta älv liczącą 600 jednostek flotyllą, los miasta był właściwie przesądzony.
Ci straszni Słowianie
Kronikarz twierdzi, że Słowian przypłynęło 30 tysięcy. Nawet jeśli liczba wojów została przez niego nieco podkoloryzowana, faktem jest, że musiało ich być wielu, bowiem zniszczenia, jakich dokonali, położyły kres świetności nadmorskiego miasta.
Konungahela była mocno obwarowana i stanowiła jeden z najważniejszych ośrodków portowych i handlowych w średniowiecznej Skandynawii. Nie znajdziecie jej jednak na mapie – dzisiaj w tym miejscu znajduje się miasto Kungälv, liczące 21 tys. mieszkańców i założone dopiero w XVII wieku.
Wielka rozwałka
Podczas wspomnianego najazdu słowiańskimi wojownikami dowodził książę pomorski Racibor, lennik Bolesława Krzywoustego. Jego ludzie urządzili prawdziwą jatkę, doszczętnie złupili miasto, a tych, którzy przeżyli atak, wzięli do Slavii jako niewolników. I nie był to wyjątek - skandynawskie sagi oraz niemieckie kroniki wielokrotnie ze zgrozą wspominają wyczyny oraz bezwzględność wiciędzów.
Nic zatem dziwnego, że wzbudzali oni strach, i to nie tylko u chłopów mieszczan, ale nawet wśród wojowników. Jeśli przyjrzymy się pieśniom sławiącym wikińskie podboje, z łatwością zauważymy, że dominują w nich wątki o zwycięstwach w Europie Zachodniej, np. w Hamburgu, jednak uparcie omijają one region zamieszkany przez Słowian. Na naszym wybrzeżu funkcjonowały wówczas duże i bogate porty, jak np. Arkona. Warto więc zadać sobie pytanie, dlaczego wikingowie ich nie napadali? Może po prostu się…bali?
Tagi: Słowianie, wikingowie, wiciędze, historia