Mimo iż ludzie robią, co mogą, by zanieczyścić morza i oceany plastikiem, okazuje się, że natura znalazła sposób na pozbycie się przynajmniej części problemu. Odpowiedzią na plastikowy problem maja być kule Neptuna. Jak to wygląda i czy rzeczywiście może działać?
Skąd ten plastik?
Jeśli wierzyć specjalistom, każdego roku do oceanów trafia aż 8 milionów ton plastiku. Ponad 65 proc. całego tego „dobra” pochodzi z zaledwie ośmiu państw. Są to: Chiny, Indonezja, Filipiny, Wietnam, Tajlandia, Sri Lanka, Egipt oraz Malezja. Głównymi źródłami zanieczyszczeń oceanów są wielkie azjatyckie rzeki: Jangcy, Rzeka Żółta, Indus, Hai He, Ganges, Rzeka Perłowa, Amur i Mekong.
Krótko mówiąc – możemy używać bambusowych słomek, stosować torby papierowe i opakowania wielokrotnego użytku, jednak w obliczu tego, co oceanom czyni Azja, będzie to, nomen omen, kropla w morzu. Na szczęście przyroda wydaje się być po naszej stronie, czego dowodem są właśnie kule Neptuna.
Jak to działa?
Kulami Neptuna zrobione są z trawy morskiej rosnącej na płyciznach. Wskutek falowania liście roślin zbijają się w kule przypominające orzechy kokosowe, a przy okazji zabierają ze sobą to, co unosi się w wodzie – czyli właśnie plastik. Z badań opublikowanych w czasopiśmie Scientific Reports wynika, że system ten działa nadzwyczaj sprawnie: na obszarze samego tylko Morza Śródziemnego usuwa około 900 milionów plastikowych przedmiotów rocznie.
Okej, i co się dzieje, kiedy trawiaste kule już wychwycą plastik? Wtedy następuje najlepszy moment: fale wyrzucają je na brzeg, oczyszczając wodę. To się chyba nazywa „zwrot do nadawcy”. Trudno o lepszą puentę.
Tagi: plastik, morze, Azja, kule Neptuna, środowisko