Rejs morski z dziećmi [wywiad]
Tawerna Skipperów: Czy każde dziecko możemy zabrać na rejs morski? Jakie są przeciwwskazania?
Piotr Geissler, skipper: Na rejs morski można zabrać każde dziecko, nawet niepełnosprawne. Przeciwwskazaniem, jeśli można to tak określić, jest tylko jego aktywność ruchowa. Do dziecka, które raczkuje, nie dociera, że jacht to mała powierzchnia. Nie spotkałem się natomiast z jakimikolwiek przeciwwskazaniami medycznymi, poza obawą samych rodziców, że “coś się wydarzy”.
Fot. Marek Habinka |
Czyli nie musimy obawiać się o zdrowie dziecka na rejsie?
Wręcz przeciwnie. Na morzu są nawet czasem korzystniejsze warunki - na przykład dla dziecka z katarem. Na wodzie jest prawie sterylnie w porównaniu do jakiegokolwiek hotelu, pensjonatu, a nawet domu czy mieszkania. Występują tu znacznie czystsze warunki niż na lądzie.
A zatem jak przygotować nasze dziecko do rejsu?
Porozmawiać z nim o tym, co się będzie działo i że przez jakiś czas - jeśli to jest rejs wypoczynkowy, to kilka godzin dziennie - będzie miało niewiele miejsca, ale za to mogą się dziać ciekawe rzeczy, będą fale i różne zjawiska pogodowe. Fizycznie moich dzieci nigdy w żaden sposób nie przygotowywałem i wśród moich znajomych, którzy pływali z dziećmi, żadnych przygotowań nie było.
Która grupa wiekowa jest „najtrudniejsza”?
Zdecydowanie najtrudniejsza - z mojego doświadczenia - jest grupa wiekowa, którą nazwałbym “pierwsze kroki”, czyli dziecko, które już nie raczkuje, tylko chodzi - i zachwyca się tym, że pokonuje dziesiątki metrów. Najtrudniejsza, bo na jachcie tych metrów po prostu nie ma zbyt wiele. Dlatego pierwszy rok czy dwa po tym, kiedy zacznie chodzić - załóżmy między 1 a 4 rokiem życia - jest z dzieckiem najtrudniej, bo po prostu ciężko go utrzymać w miejscu. Druga grupa, która nie jest łatwa, to “bunt nastolatka” - gdzieś między 15 a 17-18 rokiem życia. “Nic mi się nie podoba, wszystko jest bez sensu, jacht jest bez sensu, ta wyprawa jest bez sensu…”. Ale to są oczywiście psychiczne uwarunkowania.
Jaki region wyprawy wybrać?
Najogólniej mówiąc: tam, gdzie naszemu dziecku będzie dobrze. Jeśli dziecko jest “zimnego chowu”, a od razu pojedzie do Omanu, gdzie temperatura sięga 45 stopni - mamy problem. Ale jeżeli pojedziemy do Grecji na wiosnę, gdzie będzie tylko 25 stopni, to będzie zupełnie inaczej. Nie narażałbym również dziecka na przesadne falowanie - na przykład rejs jesienią na Morze Północne to niekoniecznie dobry pomysł, bo będzie kiwać. Ale to tylko tyle - nie widzę żadnych innych przeciwwskazań geograficznych.
Jak dostosować trasę do możliwości naszych pociech?
Tu znowu dzielimy dzieci na dwie grupy. Jeśli chodzi o najmniejsze, to są one w stanie aktywnie czymś się zająć przez pół godziny, godzinę. Potem opiekunowie dostarczą mu atrakcji na przykład w postaci przekąski, sałatki. Później być może znów się czymś zajmie przez pół godziny, ale trzecia taka tura już się nie uda i dziecko będzie po prostu znudzone. Wtedy trzeba stawać i coś interesującego oglądać. A zatem trasa powinna być dostosowana do tego, żeby co parę godzin - dwie, trzy - gdzieś przystawać, wykąpać się albo, jeśli znajdziemy kawałek piasku, to usiąść na plaży. Na pewno mniej ambitną trasę planujemy płynąc na rejs z małymi dziećmi. Dla większych - tych “z buntem” - musi to być taka trasa, żeby dziecko mogło pójść na spacer bez opiekunów - albo z rówieśnikami, albo samemu iść do lasu i tam przeżywać swoje smutki.
Czy typ jachtu ma znaczenie?
Tak, katamaran jest zdecydowanie najwygodniejszy - tu nie mam żadnych wątpliwości. Oczywiście im większy, tym lepiej, bo jest wygodniej. Zwłaszcza przy małym dziecku ułatwia to chociażby takie proste czynności jak przebieranie, kąpanie (a zatem rozmiar łazienki ma znaczenie). Ważne, żeby jacht posiadał na tyle dużą kabinę, aby dziecko zmieściło się w niej z rodzicami i ze wszystkimi rzeczami, które się bierze dla niego. Podsumowując: katamaran na pewno jest najlepszy, z prostej przyczyny - mniej i inaczej kiwa, i jest znacznie więcej miejsca.
Co powinien mieć ze sobą maluch, żeby bezpiecznie poruszać się po pokładzie? Czy konieczne jest zabranie własnej kamizelki i szelek?
Tak, własna kamizelka to podstawa. Armatorzy rzadko posiadają małe kamizelki, a jeśli już, to one wcale nie są wystarczająco małe. Zatem kamizelkę zdecydowanie trzeba zabrać, dopasowaną do konkretnego dziecka. Szelki również są przydatne, najlepiej typu “smycz”. Ważne, żeby dało się taką linkę do czegoś przypiąć i żeby małe dziecko mogło się przemieszczać po pokładzie z asekuracją opiekuna. Testowałem takie rozwiązanie i zupełnie dobrze się sprawdzało.
Czy dzieciom częściej niż dorosłym doskwiera choroba morska? Jak sobie radzić ze złym samopoczuciem małego żeglarza?
Mam wrażenie, że dzieci nawet rzadziej niż dorosłych dotyka choroba morska. Na jednym z moich rejsów mama była “zielona”, a dziecku kompletnie nic się nie działo. Co poradzić na złe samopoczucie? Wejść do portu. Jeśli dziecko jest chore, to pewnie i rodzice są chorzy, a takie żeglowanie jest ogólnie mało przyjemne. Zatem jak sobie radzić? Do portu i uniknąć kiwania.
Jak wdrażać dzieci w życie jachtu? Czego mogą się uczyć już od najmłodszych lat?
Na pewno “sznureczków”, one są fajną zabawą. Nasze pociechy mogą pomagać przy stawianiu i zrzucaniu żagli - oczywiście w zależności od wieku. Dziecko może też posterować sobie kołem - zza którego jego nie widać i ono też nic nie widzi, ale i tak jest fajnie [śmiech]. Jest jeszcze taka przydatna rzecz, którą można zabrać na rejs - podnóżek. To się fajnie sprawdza i za kołem sterowym, i do stołu czy szafki. Takie rozwiązanie można oczywiście stosować tylko w stabilnych warunkach.
Czym jeszcze można zająć dzieci, żeby nie nudziły się w trakcie rejsu?
Bardzo ważne, żeby wziąć dużo książeczek do rysunków, kredek… A nowocześni, niedobrzy rodzice - tacy jak ja [śmiech] - biorą jeszcze komputer albo tablet. I to się przydaje, niekoniecznie w czasie płynięcia, ale na przykład wieczorem - kiedy dorośli już się zajmą sobą, a dziecko jeszcze nie śpi.
Dziękujemy za rozmowę.
Tagi:
rejs z dzieckiem,
żeglowanie z dziećmi,
dzieci na rejsie,
dziecko na jachcie