Rodzicu - ucz sam swoje dziecko żeglowania

środa, 21 maja 2014
Zbigniew - Batiar
Autor ponad 30 lat zajmował się szkoleniem i pracą z młodzieżą. Jest instruktorem żeglarstwa PZŻ i posiada odpowiednie przygotowanie pedagogiczne. Prowadził przez kilka lat Dziecięcą Szkółkę Żeglarską. Zdobyte doświadczenie pozwoliło mu na napisanie i wydanie, cieszącego się uznaniem szkoleniowców, podręcznika „Żeglarz jachtowy - teoria i praktyka”. Jego „pracą dyplomową” na egzaminie instruktorskim był temat, jak uczyć dzieci. Poprzedni odcinek pt. „Dziecko na pokładzie to wyzwanie” namawiał Was do żeglowania z dziećmi już od najmłodszych lat. Ani się obejrzycie jak dziecko z fazy zabawy przejdzie w fazę nauki i niech to będzie nauka poprzez zabawę!

Rodzicu - ucz sam swoje dziecko żeglowania


Czy jesteśmy, jako rodzice, przygotowani do żeglarskiej edukacji naszego dziecka? Dziecko na pokładzie to prawdziwe wyzwanie dla nas. Od jakiego wieku możemy zaczynać uczyć nasze dziecko - może paść takie pytanie i jest to pytanie złe. Dziecko już „uczy się” jak pierwszy raz zamustrowało na jachcie. Musimy pamiętać, że dzieci uczą się głównie przez obserwację i naśladownictwo, a potem dopiero reagują na nasze uwagi i instrukcje. Nawet dorośli często utrwalają sobie nawyki podpatrzone u swojego pierwszego instruktora. Stąd pierwsza rada – zawsze postępujcie i zachowujcie się na pokładzie i w całym rejsie ze świadomością, że ktoś was obserwuje. Jeśli sami będziemy naruszać na pokładzie zwyczaje dobrej praktyki żeglarskiej, nie pomogą żadne najwspanialsze pouczenia. Zaobserwowana sprzeczność pomiędzy tym co mówimy, a jak to robimy, spowoduje u dziecka dezorientację. Nie da się powiedzieć dziecku: "a teraz pouczymy się żeglarstwa", ponieważ mamy do czynienia z ciągłym procesem edukacji. Przypominam też, że obecność dziecka na pokładzie modyfikuje nasze żeglarskie plany. Dzienna porcja żeglowania nie powinna być dłuższa niż 3-4 godziny, a reszta dnia powinna być wykorzystana na organizowanie dziecku innych zajęć i zabaw. Jakikolwiek przymus, długie etapy, mogą dziecko bezpowrotnie odstręczyć od żeglarstwa.

Dzieci a żeglarstwo
Fot. S. Dylewski

Żeglarstwo jest „samograjem” wychowawczym, o czym mogłem się przekonać w rozmowach z rodzicami dzieci z mojej Szkółki. Zatem nawet jeśli z jakichś powodów nasze dziecko nie będzie chciało żeglować, dobre nawyki przejdą do jego „cywilnego „życia”.

W początkowym okresie, powiedzmy od lat 5-ciu, korzystamy głównie z wrodzonej dzieciom umiejętności naśladowania. Należy pozwolić mu się bawić. Jeśli dajemy dziecku ster do ręki, to nie tłumaczmy mu: "ster lewo", "ster prawo", a już na pewno nie, że "jak chcesz skręcić w lewo, to daj rumpel w prawo". To nawet dorosłym szkodzi, a co dopiero dziecku. Niech się bawi, "...masz tu rumpel i ruszaj nim tak, aby np. płynąć prosto". Pokaż mu szkwaliki po nawietrznej i uprzedź, co za kawał mu jacht za chwilę zrobi. Niech traktuje to jako zabawę kto kogo, a wnet opanuje umiejętność kontrowania sterem nawietrzności, nie mając żadnego o niej pojęcia.

W zależności od indywidualnych predyspozycji, dziecko przy spokojnym wietrze (tylko wtedy pozwalajmy dziecku sterować) szybko nauczy się reagować na zmiany kursu. Jak mu nie wychodzi, nie nalegaj, daj mu inne zajęcie i nie na zasadzie, "..zostaw, ...nie potrafisz, ...patrz, tak to się robi!" Cokolwiek dziecko zrobiło, znajdź w tym jakiś element zasługujący na pochwałę, a potem dopiero delikatnie tłumacz lub pokaż, jak zrobić to poprawnie. W tym wieku dziecko może i powinno już bawić się w buchtowanie lin, pomaganie w utrzymaniu czystości na jachcie, a szczególnie wyrabiać sobie osobisty do niego stosunek. Nie ma tu znaczenia czy jacht jest Wasz czy wyczarterowany, musi go traktować jak rzecz najbardziej osobistą, jak ulubioną zabawkę. Jeśli tylko warunki to umożliwiają, pozwalajmy dziecku być w pobliżu, kiedy wykonujemy jakieś prace. Pamiętajmy, chwalić, chwalić i jeszcze raz chwalić, po każdej czynności jaką dziecko wykona. Pochwała nie ma być werbalna, lecz merytoryczna, "...ta buchta jest ładna, ja bym tak sklarował linę itd." Jeśli chcemy zwrócić uwagę dziecku, ze coś zrobiło źle lub inaczej, to naprzód połóżmy nacisk na to, co wykonało dobrze. Powiedzmy: "wiesz, dobrze, ale ja bym to zrobił(a) inaczej". „Inaczej”, a nie „lepiej”.

Bardzo wskazanym jest umożliwić dziecku popływanie przy jakiejś okazji np. Optymistką. Nie tylko dzieci, ale i dorośli, pozbawieni okazji do żeglowania małymi jachtami mieczowymi np. Omegami mają często przesadne poczucie bezpieczeństwa na wodzie. Opływanie na jachtach mieczowych daje nam poczucie bliskiego kontaktu z wodą i wiatrem oraz uczy nas lepszego reagowania na zmienne warunki.

Nie ma metod uniwersalnych. Jeśli zauważymy, że stosowana metoda nie daje efektów, musimy próbować dotrzeć do świadomości dziecka inaczej. Czasem musimy eksperymentować. Jak nie wychodzi, lepiej na jakiś czas przerwać naukę i pójść z załogą na lody lub spacer po lesie.

Kiedy dziecko jest starsze i silniejsze fizycznie, nadchodzi czas, aby stopniowo „zwalać” na niego jakiś stały obowiązek. Dziecko zawsze powinno mieć wrażenie, że traktujemy go jako pełnowartościowego członka załogi, ale biada, jeśli my sami w to uwierzymy. Tak się składa, że nie tylko dorośli, ale i dzieci za jedyną rzecz godną uwagi uważają sterowanie, więc najwcześniej do tej czynności się rwą. Dlatego jak stwierdzimy, że już potrafi trzymać kurs i jest fizycznie do tego zdolne, poddajmy go próbie. Jeśli woda wokół jest pusta, wiatr nie za silny, zostawmy go na chwilę (dyskretnie asekurując) przy sterze, udając, że mamy coś pilnego do zrobienia pod pokładem. To wtedy pojawia się tak motywujące dziecko poczucie własnej wartości i dumy z posiadanej umiejętności. Ten pierwszy raz kiedy spojrzy poprzez pusty pokład i dziób na horyzont, świadome, że to ono dzierży los jachtu i rodziców w swoich rękach, zapamięta do końca życia.

Naszą następnie jest sprawą wykorzystać ten moment aby uświadomić dziecku, że jako wspaniały sternik powinno też być troskliwym opiekunem swojego „okrętu”. Czas, aby powiedzieć, że wszystkie rady dotyczą również naszego zachowania się na wodzie, w porcie i w lesie. Daremne są nauki o ochronie środowiska, jeśli sami idziemy na spacer do lasu bez saperki, a śmieci nie zbieramy do worka, aby je w stosownym miejscu wyrzucić.

Dziecko rośnie, zaczyna rozumować i pytać. Nadchodzi czas, aby w prosty sposób wytłumaczyć mu stateczność jachtu lub powstawanie siły aerodynamicznej na żaglu czy sił na płetwie sterowej. Powtarzam - w sposób bardzo przystępny, dostosowany do możliwości zrozumienia tego przez dziecko. Dobrze to robić na jachcie, aby zademonstrować to praktycznie. Nie przypadkowo wymieniłem te trzy elementy, bo tak na dobrą sprawę, to rozumienie tych trzech rzeczy jest głównie potrzebne żeglarzowi. Rozumienie stateczności poprzecznej, jakie cechy konstrukcyjne jachtu o niej decydują, poprawi bezpieczeństwo żeglowania Twojego dziecka. Zrozumienie z grubsza powstawania siły na żaglu pozwoli mu lepiej i szybciej żeglować. Trzeba tu praktycznie dziecku pokazać związek pomiędzy nadmiernym wybraniem żagla a wielkością przechyłu i dryfem jachtu. Zrozumienie powstawania siły skręcającej i hamującej, ich zależności od stopnia wychylenia płetwy, pozwoli mu racjonalnie steru używać. Jesteśmy na wodzie, więc każdy fragment tej wiedzy, używanej dobrze lub źle, powinniśmy zademonstrować w praktyce.

Przy pewnej dozie wysiłku, przez kilka sezonów, nasze dziecko, już nastolatek, nauczyło się prowadzić i obsługiwać jacht. Poznało zasady zachowania się na jachcie w czasie żeglowania i w porcie lub na dziko, nauczyło się szanować przyrodę i jest wyczulone na sprawy bezpieczeństwa. Nie omawialiśmy sprawy znajomości przepisów, w tym prawa drogi na wodzie oraz rozpoznawania spotykanych na szlaku znaków. Dzieci mają dobrą pamięć i jeśli nie będziemy od samego początku mijać znaków obojętnie, lecz nazywać je głośno na użytek edukacji, wiedza przyjdzie automatycznie. Przyda się też kilka węzłów, takich jak cumowniczy żeglarski i ratowniczy jako pętlę cumowniczą, knagowy, rożkowy, ósemka, co nie znaczy, że nie może znać i innych węzłów. Buchty, to zmora naszych jachtów, a nic tak dobrze nie świadczy o żeglarzu, jak staranne, równej długości, buchty, podwieszone przy maszcie lub zbuchtowana reszta liny kotwicznej, podwieszona na koszu dziobowym. Nieumiejętność wykonywania buchty samorozwiązującej do klaru fału grota, powoduje aż za częste „wędrówki” buchty pod top masztu. Wystarczy jednak jej znajomość i stosowanie, aby taka śmieszność nas nigdy nie spotkała.

Przez cały czas żeglowania z dzieckiem podstawową sprawą jest nasze bezpieczeństwo. Żeglarstwo ma być przyjemnością życia, a nie walką o nie. Przekonanie, że staranne wyszkolenie zdobyć może na kursach żeglarskich jest złudne. Pracują one w oparciu o złe, przeładowane, a co gorsze, źle skonstruowane programy szkolenia, często przypadkową kadrę, kiepski sprzęt, nie przystający do współczesnej oferty czarterodawców. Umiejętność klepania komend jest ważniejsza niż umiejętność np. refowania. Uczmy dziecko i wpajajmy mu, że refowanie, i to w porę, jest dowodem dobrej praktyki żeglarskiej, a nie tchórzostwem i że na pokładzie obowiązuje zasada, jedna ręka dla jachtu, a druga dla siebie. Jeśli my, rodzice, starannie odrobimy tę lekcję, możemy być spokojni, kiedy nasze dziecko ruszy samodzielnie na szlak.
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 listopada

Do wybrzeży na północ od Wirginii, pierwszej angielskiej kolonii w Ameryce, na statku "Mayflower" przybyło 102 osadników. Założyli miasto w Plymouth, od nazwy portu, z którego wypłynęli we wrześniu; tak narodziła się Nowa Anglia.
sobota, 21 listopada 1620