Na Mazurskim Szlaku cz.17. Jak niebo nad nami
wtorek, 26 listopada 2013
Wśród kanonów piękna królują statki pod pełnymi żaglami, konie w galopie i błękitne niebo. Jeśli dopisze nam szczęście, wszystkie te rzeczy możemy znaleźć właśnie na Bełdanach :)
Długie rynnowe jezioro o wysokich, porośniętych gęstym lasem brzegach, najpiękniejsze jest wtedy, gdy jesień pomaluje liście drzew
|
Czasem trudno jest pożegnać się z przystanią w Wierzbie. Ładnie tu i wygodnie, a na dodatek zawsze coś się dzieje. Przy naszej kei stoi sobie motorówka Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, która w sezonie nie raz i nie dwa wyrusza na akcje. Całkiem niedaleko, bo zaraz za portem, znajduje się przystań promowa. Miedzy wschodnim a zachodnim brzegiem jeziora kursuje nieduży prom na uwięzi, zdolny do przewozu kilku samochodów, pieszych i rowerzystów. Płynąc na południe będziemy go mijali, trzeba więc zwrócić uwagę na to, jak funkcjonuje. Prom porusza się wzdłuż metalowej liny, którą wybiera przed sobą, a zanurza po przepłynięciu. Pomimo stosunkowo niedużej prędkości promu, nie jest wskazane przepływanie blisko przed nim ani tuż za nim, ponieważ możemy się nadziać właśnie na tę linę.
Koniki pijące wodę nad brzegiem jeziora przyzwyczaiły się do sąsiedztwa jachtów i żeglarzy
Źródło: http://www.youtube.com/watch?v=ut5KXzL8mqU, autor: Jarek Piszczek
|
Gdy wypłyniemy z Wierzby i ominiemy prom, przed nami już tylko jedna droga – płyniemy na południe. Tu właściwie nie trzeba już mapy, ani nawet boi szlaku, jezioro jest wąskie i trudno się na nim zgubić. Wydawałoby się, że to bardzo upraszcza żeglugę, są to jednak pozory. Bełdany to wymagające jezioro, a to dlatego, że występują na nich liczne zjawiska związane z wiatrami lokalnymi. Wysokie zalesione brzegi sprawiają, że zetkniemy się tu z dyszami, odbiciami i małymi strefami ciszy. Sternik, który zapuszcza się na to jezioro, powinien dobrze czytać wiatr, aby nie dać się zaskoczyć niekontrolowanym zwrotom. Żeglugi nie ułatwia również tłok panujący na Bełdanach w pełni sezonu. Trasa wiodąca z Mikołajek do Rucianego jest jednym z najchętniej uczęszczanych szlaków Białej Floty.
Widok na Wierzbę i nasz szlak wiodący na południe
Źródło: podroze.gazeta.pl
|
Całkiem niedaleko od Wierzby znajduje się miejsce, które z roku na rok staje się coraz bardziej ciekawe i warte zwiedzania, poza tym trzeba tam zajrzeć choćby ze strachu przed Pradawnymi Bogami, którzy jak dawniej spoglądają na błękitne wody jeziora. Mowa tu o „Galindii”, nowej osadzie starego pruskiego plemienia, która rozrosła się nad Zatoką Iznocką, u ujścia rzeki Krutyni. Galindowie nie stronią od łupieżczych napadów na autobusy pełne turystów, czasem również zapuszczają się na jezioro na swoich długich łodziach, aby grabić napotkane jachty. Ci, którzy dobrowolnie oddadzą się w ich ręce, mają okazje zwiedzić wioskę pełną pradawnej magii, wziąć udział w plemiennych obrzędach i zabawić się na wielkiej uczcie. Chodzą pogłoski, że podczas pewnych świąt wybierana bywa NNNW – „Najdziksza, Najlepsza Nałożnica Wodza”, ku zapewne wielkiej uciesze gawiedzi :)
Takim łodziom nie umknie żaden jacht :)
Źródło: www.mojekonferencje.pl
|
Przystanąć przy „Galindii” nie jest łatwo. Nie spodziewajcie się długiej i wygodnej kei, nie tak w końcu cumowali praojcowie u swych wiosek. Prosty drewniany pomost, przy którym trzeba podnieść miecz i płetwę sterową to wszystko, czego możemy się spodziewać. Stajemy tu na kotwicy, bo longside zajęlibyśmy pół przystani. Teraz przychodzi czas na zwiedzanie. Posągi stojące na zejściu z pomostu przypominają nam, że znaleźliśmy się w krainie, która sięga pamięcią do czasów, kiedy słońce było bogiem.
Szanuj zieleń – kimkolwiek żeś jest
Źródło: polskajestfajna.wp.pl
|
Przechodząc wzdłuż palisady trafiamy do głównej chaty w wiosce, strzeżonej przez kilka odzianych w skóry postaci. Tu trzeba zaopatrzyć się w bilety, które kosztują 10 zł od osoby, w ten sposób regulujemy również kwestię postoju jachtu. Nie jest to jednak opłata za postój na noc, a jedynie za szeroko pojęty czas zwiedzania. O urokach tej osady przekonacie się sami :)
Niejeden autokar upadł już pod atakiem Galindów :)
Źródło: mazuryinfo.com
|
Jak zwykle wzywa nas szlak, więc żegnani przez kilku brodatych obwiesi z maczugami w rękach i miłe oku piękności w skórach wskakujemy na pokład i płyniemy dalej. Zamierzamy jeszcze przekroczyć śluzę Guziankę, znaną z dużego obłożenia i licznych nieciekawych wypadków, więc nie ma czasu na mitrężenie. Bełdany, tak jak inne jeziora rynnowe, ma duży skok głębokości przy brzegu, zatem nie musimy obawiać się mielizn, co nieco ułatwia nam żeglugę. Punkty charakterystyczne, które mijamy po drodze to Kamieński Róg i Wyspa Kamieńska, następnie Wyspa Wygryńska, za którą widać już liczne maszty jachtów stojących w Zatoce Wygryńskiej i Wyspa Piaseczna, od której jezioro się jeszcze zwęża i już tylko krok do śluzy. Guzianka znajduje się za załomem jeziora, więc pierwszym, co zobaczymy będzie port NBP nazywany „portem Bankowca”. Za nim już tylko rzut beretem do śluzy. Jeśli widzimy, że wrota są zamknięte i chcemy przystanąć, to z lewej strony znajduje się niewielki awanport dla kilku jednostek, z mostu przy śluzie możemy zobaczyć jak przebiega śluzowanie innych jednostek, a w pobliskich sklepach dokonać drobnych zakupów. Niejednego militarystę zaciekawi strzegący drogi bunkier z I Wojny Światowej.
Ciekawostką Guzianki jest bunkier z I Wojny Światowej, od niedawna dostępny do zwiedzania
Źródło: pl.wikipedia.org
|
Samo śluzowanie w Guziance jest trudniejsze niż przechodzenie przez znaną nam śluzę Karwik. Dzieje się tak za sprawą dużego natężenia ruchu, który niejednokrotnie kumuluje mnóstwo niedoświadczonych żeglarzy w jednej komorze śluzy. Noki bomów zaplątane w relingach innych jachtów to norma, czasem zdarzają się bardziej widowiskowe kraksy. Jeśli chcemy przepłynąć w możliwie ludzkich warunkach, to najlepiej jest robić to wcześnie rano lub późno wieczorem. Natomiast zawsze pamiętajmy o pełnej mobilizacji załogi, pagajach, bosaku, odbijaczach manewrowych. W Karwiku cumowaliśmy na biegowo do dalb, tutaj mamy do czynienia z cumami zwisającymi ze ścian śluzy, które należy podjąć bosakiem na pokład na wysokości dziobu i rufy, a następnie pracować nimi wraz z regulacją poziomu wody.
Guzianka jest pełna, następuje zwolnienie blokady :)
Źródło: mazury.amsnet.pl
|
Do śluzy wchodziliśmy z opuszczonym masztem, za śluzą go nie stawiamy. Przed nami dwa nieduże jeziora, Guzianka Mała i Guzianka Wielka. Pokonujemy je na silniku kierując się na Jezioro Nidzkie. Zanim się na nim znajdziemy, musimy przejść przez Kanał Nidzki biegnący pod mostem na skraju Rucianego, mijamy okazałą, choć nieco kiczowatą przystań „u Faryja” i wchodzimy w krótki kanał. Dawniej most, który się nad nim znajduje, znacznie zawężał prześwit, obecnie żegluga odbywa się tam całkiem swobodnie. Po wyjściu z kanału stawiamy maszt i żagle. Płynąc na południe znajdziemy się niebawem na wysokości portu PTTK „u Andrzeja”. Łatwo go poznać po basenie i małej plaży, a także kanale portowym, którego koniec jest jednocześnie początkiem rzeki Nidki. Mijamy port „u Andrzeja” i wzdłuż prawego brzegu przepływamy obok grupy niedużych wysp. Przed nami druty sieci elektrycznej, którym większość jednostek nie musi salutować kładąc maszt, a za nimi już strefa ciszy. Znów trafiliśmy do jednego z nielicznych miejsc, gdzie odpoczniemy od natrętnego szumu silników i fal wytwarzanych przez motorówki. Od drutów do portu „Pod Dębem” już tylko 200 m.
Siedzieliśmy pod Dębem [jodłą?] i dobrze nam się wiodło :)
Źródło: e-turysta.net
|
Port „Pod Dębem” ma w sobie ten urok, który cenię w mazurskich portach. Stare drzewa, wśród których wyróżnia się wielki, rozłożysty dąb zachodzą gałęziami aż nad niewielkie, przytulne wiaty, stojące na trawie tuż przy jachtach. Ładne budynki cieszą oczy i zapewniają solidne zaplecze sanitarno-gastronomiczne. Opłata portowa jest niska, wynosi zaledwie 15 zł od jachtu za noc, za prąd i wodę zapłacimy oddzielnie monetami do wrzutnika, co i tak wychodzi taniej niż w innych przystaniach. Lubię spędzać tam noce, pod zielonym płaszczem liści słuchając szant. Dąb jest solidny, tak samo jak port, który wyrósł pod jego konarami.
Dla ciekawych słów kilka od wodza Galindów: