Czy kapitanowie-dzieci zniszczyli żeglarstwo?

wtorek, 1 września 2015
Andrzej Urbańczyk
W poszukiwaniu winnych (GPS, niepełnosprawni, kobiety...) narażając się w komplecie - będę dziś usiłował zwalić wszystko zło, drążące żeglarstwo jak świdraki fiberglass, na żeglujące dzieci. A zatem ruszamy. Żagle staw!



Historycznie biorąc, rzecz zaczęła się w roku 1968, od wybryku niejakiego Lee Grahama (-> "Samotne rejsy" wyd. III), który mając 15 lat opłynął samotnie świat na 7,5 m słupie DOVE. Wybryk ten był szczególnie ubliżający nam Sarmatom. Bowiem Graham żeglował równolegle z naszym herosem narodowym, kapitanem Leonidem Teligą, który za swój ogromny wyczyn otrzymał nie tylko komplet najwyższych odznaczeń państwowych, nie tylko statek LEONID TELIGA, stocznię imieniem Teligi, ulice w każdym mieście PRL, ale dużo więcej... Oczywiście Lee popełnił nietakt nie płynąc z bohaterstwem i Banderą (duże B) oraz nieomylną, a zjednoczoną Partią. Gorzej w swej arogancji, na ową łódkę zabrał - oprócz piegów nastolatka, aż dwa koty no i tę gitarę.

Wybryk Amerykanina, w pewnym sensie, porównać można z podobnym afrontem. Wspomnianym w "Niepełnosprawnych" Howardem Blackburnem, który - na przełomie XIX i XX wieku - dwa razy przepłynął samotnie Atlantyk - mając amputowane wszystkie palce obu rąk... Inna gafa - Ann Davison - pierwsza kobieta, która samotnie przepłynęła Atlantyk, czy Sharon Sites - Pacyfik. Pochwalę się, byłem zaprzyjaźniony z obiema Damami.

Co właściwie oznacza termin "kapitanowie-dzieci?" W naszych realiach (przynajmniej owych lat) Kapitan - znaczyło 21 lat, staż 10 tys. mil na stanowisku oficerskim (stopień sternika morskiego). Plus błahostka - państwowy egzamin z manewrowania jachtem żaglowym. I 12 egzaminów, poczynając od astronawigacji (pisemnie)... Dla internautów "korektorów" - tak, wiem, że nie wymieniłem wszystkiego. W materii Lee Grahama - wydaje mi się, że największą rebelią była jego oczywista niepełnoletność. Przepisy dotyczące wieku "prowadzenia pojazdów" od roweru do bombowców z atomówkami, są w naszym pięknym świecie zróżnicowane. Jednak, żaden port na wokółziemskiej trasie nawet nie próbował zatrzymać, wychodzącej w ocean łódki piętnastolatka, jego kotów ani tej cholernej gitary... Casus DOVE - bo tak się to w kategoriach prawnych nazywa, nie poszedł na marne. W latach następnych - prędzej, a raczej później, wielu niepełnoletnich (płci wszelkich) i, naprawdę w dziecięcym wieku, próbowało - a nie jeden raz opłynęło samotnie świat. Przez Horn, non-stop, na czas i jeszcze lepiej. Konsekwencje? Dla nas raczej mroczne, jak tropikalne noce Północnego Pacyfiku: Czarowanie w dzisiejszym czasie facetki, czy faceta na samotne i jakże bohaterskie opłynięcie solo trzeciej planety naszego systemu słonecznego, może spotkać się tylko z należną ripostą: "O czym mi baranku (owieczko) trujesz. Dzieci to robią!" - i całe 25 tysięcy mil szarpania się (a zwykle rok czasu - minimum) pieskowi na budkę... Mamy więc tu ten sam numer co z czarowaniem sekstantem ("Czy GPS...") i etos faceta z tym nieszczęsnym kątomierzem na każdej książkowej okładce. Rzecz się zgrała. Bowiem zamiast mordowania się z sekstantem (wierzcie mi, bo zrobiłem w wokółziemskim rejsie niemal 200 pomiarów, ba 200 obliczeń astro!) robi to za nas GPS (Głupi Potrzebuje Sekstant). Więc gdybym się próbował dziś puszyć astrolabium - "wygwizdano by mnie drukiem".

Wracając jednak do naszej dzielnej młodzieży. Nie mam telewizji, więc muszę jechać "na zliczenie", czyli w ciemno. Daję jednak czapkę, że mamy dzieci na Evereście, dzieci na Biegunach, czekając na dzieci astronautów. To, że mamy dzieci, rodzące dzieci, wiadomo raczej powszechnie. Co sobie myślą rodzice samotnych żeglarzy, wspinaczy Everestu etc. ? Nie wiem i wiedzieć raczej nie chcę. Jednak pewne rzeczy jawią się same jak ów topielec w znanej skandynawskiej sadze...

Na naszym niewielkim lotnisku Half Moon Bay - też mieliśmy coś z numerów specjalnych. Stąd bowiem siedmioletnia pilotka Erica wystartowała do lotu solo przez caluśkie Stany Zjednoczone. Wszystko szło dobrze do momentu, gdy w kilka minut po starcie, samolot rozbił się (nawet niedaleko od naszej chałupy). Z wraku przeładowanej maszyny, wydobyto zwłoki tatusia (organizatora i promotora wielkiego dokonania), zawodowego pilota i nieszczęsnego dziecka. Na parkingu znaleziono też trzykołowe toczydełko. Pilotka "Solo across America", nie umiała jeszcze jeździć rowerem... W niewielkiej lotniskowej "Cafe 300" (liczba jest orientacją pasa startowego), gdzie po wylądowaniu dziękuję moim aniołom stróżom - wisi coś w rodzaju ołtarzyka, w którym serdeczni ludzie wciąż wstawiają świeże kwiaty "Pamięci bohaterki, która zginęła w odważnym, samotnym locie przez Stany Zjednoczone (USA)." America - love or leave...".

Jakby nie było (poza drobnymi anomaliami) - sprawy juniorów wszelkich płci - w nawigacji do sławy i kasy, idą dobrze i nie powinniśmy się martwić o dzieci-herosów. Zastrzegam się (!) - osobiście wierzę (wracamy na pokład naszej nawigacji), że wiele z rejsów dzieci-kapitanów było autentycznych - a więc godnych morskiego salutu. Nie wątpię też, że rzecz będzie się umacniać - jak kotwica położona w dobrze trzymającym gruncie. Czego serdecznie życzę.

Korekta Nawigacyjna 0001. Skoro o nieletnich - osobna konkurencja to zabieranie na morza bardzo nieletnich nieletnich. Termin medyczny "osesek". W katastrofie barku MARQUEZ - wraz z kapitanem i jego żoną zginęło ich niemowlę. Przypomnijmy, w akcji ratowania rozbitków z przewróconego szkwałem żaglowca, brał udział jacht kapitana Szlemińskiego, wyróżniony za akcję.

Korekta Nawigacyjna nr 0002. Tak jak wyjaśnienie terminu "kapitan" wymaga kilka linijek czcionki nr 12 - tak i pojęcie "dziecko", jest a przynajmniej stało się, nieco nieostre. Historycznie biorąc, dzieci postrzegane były jako małe i zabawne zwierzątka przydomowe. Bonus poprawności politycznej nie ominął jednak. na szczęście, tej - przez wieki dyskryminowanej - populacji. Nowalijki prasy USA (z wiarą że Stary Ląd nie daje się zdystansować Jankesom). "Four boys... czterej chłopcy, w wieku 9 do 14 lat, porwali i wspólnie zgwałcili 8 letnią dziewczynkę...".

"12-letni chłopiec, który twierdzi, że matka dokuczała mu, zlikwidował tzw. rodzicielkę trzema strzałami z pistoletu." (Kaliber 38 - Smith Weston Special - pociski częściowo opancerzone - nota dla miłośników broni krótkiej).

"Sąd federalny uchylił bezprawny werdykt Federacji Boksu, nie zezwalający na udział w walkach bokserskich 16-letniej McCleery. Sportsmenka wystartuje już w jesiennych pojedynkach ligowych.

Korekta Nawigacyjna 0003. Dla mniemających, że próbuję się przymierzać do naszego herosa - przepłynąłem trzy razy tyle co on i też, jak Graham z tymi kotami i tą cholerną gitarą: Nigdy nie pisałem o znakomitym żeglarzu źle. Wprost przeciwnie (-> "Płaszcz Leonida Teligi" i inne) . Kapitana znałem, wódkę z nim piłem. Jeśli nie wypadł tu pomnikowo - piszcie do drania Grahama i tych pierdolonych kotów! Jednak w sprawie kapitana Teligi (nie byliśmy na ty), nurtuje mnie zawsze jedna myśl. Czy nasz pierwszy globokrążca solo - uwierzył w to co czasem nazywa się "Farsą Leonida Teligi". Sądzę, że nie uwierzył. Był inteligentnym, a ponadto obdarzonym poczuciem humoru człowiekiem

Do zobaczenia w finalnym felietonie pt: "Kto NAPRAWDĘ zniszczył żeglarstwo ?" Tylko dla odważnych! Ahoj.




Kapitan Żeglugi Wielkiej, dr inż. Andrzej Andrew URBAŃCZYK. Najczęściej nagradzany w Rejsie Roku żeglarz. Najważniejsze dokonania: "Tratwą przez Bałtyk" (1957). Samotnie - NORD III, San Francisco - Yokohama - San Francisco, pierwsze polskie przejście Pn. Pacyfiku, rekord prędkości Guinnessa. Szkuner MORNING STAR - San Francisco - Sydney. Samotnie - NORD IV, dookoła świata z trzema portami. NORD VI, San Francisco - Guam - pierwsze przejście Pn. Pacyfiku na tratwie, najdłuższy rejs tratwy - Rekord Guinnessa. Łącznie 150.000 mil w tym 75.000 samotnie. Pisarz - autor 60 książek, tłumaczenia w 12 językach. Wspinacz. Muzyk - fortepian. Pacyfista, obrońca zwierząt. Bezwyznaniowy, bezpartyjny i bezkompromisowy.



Tagi: felieton, urbańczyk, andrzej
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 listopada

Do wybrzeży na północ od Wirginii, pierwszej angielskiej kolonii w Ameryce, na statku "Mayflower" przybyło 102 osadników. Założyli miasto w Plymouth, od nazwy portu, z którego wypłynęli we wrześniu; tak narodziła się Nowa Anglia.
sobota, 21 listopada 1620