Węgier, który był… polskim szlachcicem, królem Manguszów i władcą Madagaskaru. Szachista, awanturnik, pisarz, sprytny dowódca i niespokojny duch. Poznajcie pana Beniowskiego.
Początki
Pan Beniowski, a właściwie - Maurice Auguste de Benyowsky, urodził się w niewielkim miasteczku Vrbové, na terenie ówczesnych Węgier (obecnie Słowacji). Jako syn pułkownika 9 Pułku Huzarów Węgierskich, dzieciństwo spędził w rodzinnym majątku Verbó, gdzie od początku nie mógł narzekać na nudę: posiadał bowiem trzynaścioro rodzeństwa, pochodzącego z trzech różnych małżeństw. Typowy patchwork, można by powiedzieć.
To jednak nieuchronnie rodziło konflikty; mimo, iż Beniowski początkowo starał się być przykładnym bratem (po przedwczesnej śmierci matki powrócił ze szkół, by zająć się młodszym rodzeństwem), po śmierci ojca został wplątany w mało przyjemny spór pomiędzy córkami matki z pierwszego małżeństwa, a resztą ekipy.
Buntownik
Maurycy odciął się w końcu od rodzinnego piekiełka i założył własną rodzinę, żeniąc się z Polką, Anną Zuzanną Hönsch. Nowożeńcy nie mieli jednak zbyt wiele czasu dla siebie, bowiem już w kilka miesięcy po ślubie Maurycy przystąpił do konfederacji barskiej.
I wtedy dopiero zaczęły się kłopoty: w niedługim czasie Beniowski dostał się do niewoli i Rosjanie wysłali go najpierw do Kazania, a po nieudanej próbie ucieczki – na Kamczatkę. Niezrażony początkowym niepowodzeniem, Beniowski niemal od razu zaczął opracowywać plan kolejnej ucieczki. Zorganizował więc spisek, wskutek którego wraz z innymi zesłańcami opanował miasto i niewielki okręt (galeotę), z pomocą której zamierzał opuścić Kamczatkę. Galeota nazywała się „Św. Piotr i Paweł” i mimo niewielkich rozmiarów, musiała pomieścić niemal 100 osób (wśród uciekinierów było nawet kilka kobiet).
Aby wydostać się z Kamczatki i dostać na Pacyfik, buntownicy powinni byli pożeglować na południe, ominąć przylądek Łopatka, a następnie skręcić w stronę Chin. I tu pojawił się problem – na pokładzie było bowiem sporo Rosjan, którzy… obawiali się ciepłego klimatu i upierali się, by płynąć w zupełnie innym kierunku, a mianowicie – przez Ocean Arktyczny.
Pirat z Aleutów
Jak to zwykle w takich wypadkach bywa, stateczek miotał się po morzu i w ten sposób zmarnował sporo czasu. Na jakiś czas utknął nawet w lodach, co pozwoliło na dokonanie stosownych przemyśleń i ustalenie spójnego planu podróży.
Kiedy jednostkę udało się wreszcie uwolnić, załoga zatrzymała się na Aleutach, którymi władał rosyjski korsarz i awanturnik - Iwan Ochotyn. Mimo to, spotkanie okazało się korzystne dla obu stron – dokonano wymiany towarów i ustalono, że dalsza podróż odbędzie się jednak na południe. Jednak wkrótce, za sprawą pewnego Rosjanina, niejakiego Stiepanowa, część załogi znowu wszczęła bunt, domagając się większych racji pożywienia, a przede wszystkim – wódki. Beniowski się oczywiście nie zgodził, tym bardziej, że zmierzali na nieznane wody i nie wiedzieli, na ile zapasy od piratów będą musiały im wystarczyć.
Dalsze przygody
Pewnej nocy buntownicy włamali się jednak do spichrza, wyjedli część zapasów, resztę zniszczyli, a przede wszystkim - upili się w sztok. Rankiem, kiedy wytrzeźwieli, Beniowski pogratulował im pomysłu i stwierdził, że teraz czeka ich wszystkich niechybna śmierć z głodu i pragnienia.
Buntownicy nie mogli nic na to poradzić, więc postanowili przynajmniej ukatrupić prowodyra i jednomyślnie skazali Stiepanowa na karę śmierci. Beniowski nie zgodził się jednak na jej wykonanie, słusznie zakładając, że Rosjanina raczej nie zjedzą, a wody (ani wódki) również od tego nie przybędzie.
Po wielu głodnych dniach załoga dotarła w końcu na bezludną wysepkę, gdzie – o dziwo – była źródlana woda, drzewa owocowe, a nawet dzikie świnie. Buntownicy uznali jednogłośnie, że trafili do raju i że tam zostają. Beniowski nie miał jednak zamiaru spędzić reszty życia na peryferiach świata, a nie mogąc przekonać reszty ekipy do dalszej podróży, uciekł się do pewnego fortelu: zasugerował, że to przecież skandal, iż jest z nimi jedynie dziewięć kobiet. Należy zatem niezwłocznie udać się do Japonii celem porwania kolejnych.
Orient i Francja
Podstęp się udał i żądna wrażeń (albo miłości?) załoga popłynęła dalej. Po przybyciu do Japonii buntownicy zostali przyjęci bardzo ciepło: cesarski namiestnik zadbał o zaopatrzenie jednostki i solidne odkarmienie załogi, skutkiem czego ta porzuciła swoje niecne plany uprowadzenia Japonek i postanowiła kontynuować podróż w stronę Chin.
Kiedy Beniowskiemu z ekipą udało się dopłynąć do chińskiego Makau, sprzedał skóry, futra oraz sam statek i (chyba bez żalu) pożegnał się z resztą towarzystwa. Wsiadł na francuski statek i udał się do Francji, gdzie historią swojej podróży całkowicie oczarował króla Ludwika Kilkunastego. W niedługim czasie został podpułkownikiem i dwa lata później został wysłany na Madagaskar celem podbicia wyspy. Lokalsi, a więc wojowniczy lud Maglaszów, dość chłodno przyjęli nową władzę, ale po wielu utarczkach, Beniowskiemu udało się w końcu ustalić nowy porządek i został obwołany ampansakebe, czyli królem wyspy.
Po tym sukcesie powrócił do Francji, gdzie jednak nie spotkał się z entuzjazmem (najwyraźniej kazali mu podbić wyspę, ale nikt wie wierzył, że się to uda – i nikt nie wiedział co dalej). Rozczarowany Beniowski wstąpił więc do austriackiej armii, a następnie popłynął do USA, gdzie – powołując się na koneksje z Kazimierzem Pułaskim – również chciał wstąpić do wojska. Proponował nawet Amerykanom zajęcie Madagaskaru i użycie go jako bazy wypadowej przeciwko Anglii, ale nikt nie chciał uwierzyć jego śmiały plan. Kilka lat później udał się jednak na wyspę, gdzie zginął w potyczce z Francuzami.
Beniowski na mapach
Beniowski poniekąd sam wystawił sobie pomnik, bowiem swoje przygody spisywał w pamiętnikach, które stały się światowymi bestsellerami i zostały przetłumaczone na wiele języków. O Beniowskim pisali również inni: Słowacki, Sieroszewski oraz Ellis.
Beniowskiego w nazwach geograficznych uczczono przede wszystkim na Madagaskarze: miejsce, w którym zginął, nazywa się Wzgórzem Beniowskiego, jego imieniem nazwano również jedną z ulic Antananarywy (stolicy Madagaskaru). Nad brzegiem oceanu stoi niewielki pomnik poświęcony jego osobie.
Ślady po Beniowskim znajdziemy również nieco bliżej: w Gdyni znajduje się Nadbrzeże Beniowskiego oraz ulica Beniowskiego (w dzielnicy Grabówek). Ulice Beniowskiego znajdują się również w Gdańsku (w dzielnicy Przymorze Małe) oraz we Wrocławiu (na osiedlu Grabiszynek).
Najciekawszą formą uczczenia Beniowskiego jest jednak pewna zagrywka szachowa: jest to niezwykle efektowny motyw matowy, nazywany matem… Beniowskiego. Dlaczego akurat szachy? Beniowski, poza tym, że był awanturnikiem, był również świetnym szachistą i niejednokrotnie rozgrywał partyjki ze swoimi przyjaciółmi: Kazimierzem Pułaskim i Beniaminem Franklinem (tym gościem ze studolarówki).
Tagi: Maurice Auguste de Benyowsky, podróżnik, Madagaskar