W końcu kilka lat temu spełniłem swoje marzenie – wybrałem się na nurkową eskapadę do Turcji. Organizując wyjazd, nie myślałem nawet, ze tak szybko się od tego kraju uzależnię… Pozwólcie, ze Wam przybliżę miejsce, które mnie tak zauroczyło.
Podczas jednej ze swych podróży do Egiptu pomyślałem, przelatując nad rozległymi terenami Turcji, o zaplanowaniu wypadu właśnie do tego kraju. Dodatkową mobilizacją był dla mnie fakt, że zawsze miałem przed oczami zdjęcia z wypraw do Turcji organizowanych przez moich kolegów w latach 80. i 90. Ich wyjazdy były prawdziwymi ekspedycjami handlowo-turystyczno-nurkowymi. Zaopatrzeni w kremy Nivea wracali z kożuchami… i stosami zdjęć. To jednak, co mi utkwiło w pamięci najbardziej, to kolor i przejrzystość tureckiej wody.
Kierunek Turcja
W czasach Cesarstwa Rzymskiego tereny obecnej Turcji nazywano Azją Mniejszą. Starożytni Grecy używali terminu Anatolia i dopiero od roku 1923 dzięki Atatürkowi zaczęto używać nazwy Türkiye – czyli Ziemia Turków. Burzliwe dzieje sprawiły, że imperium Anatolii na ponad 2 tys. lat zapewniło sobie ważne miejsce na politycznej i kulturalnej mapie świata. Dopiero przegrana w I wojnie światowej, podział imperium i bezprecedensowa rola Mustafy Kemala (Atatürka) sprawiły, że pozycja Turcji w XX w. znacznie się zmieniła. Dzisiaj państwo to stara się pogodzić liberalizm i wolny rynek z muzułmańskimi tradycjami. Obecnie każdego roku Turcję odwiedza ok. 8 mln turystów.
Kas – łyk historii
Miasteczko o tej nazwie położone jest 107 km na południowy wschód od Fethiye i 181 km na południowy wschód od Antalyi. Z lotniska w Dalaman lub w Antalyi czeka nas 2–3 godzinna podróż wybrzeżem Morza Śródziemnego. Kas jest miejscem, które na pewno nie rozczaruje miłośników przygód i piękna otaczającej przyrody. Miasto leży u stóp wysokiej góry, w zatoce dającej początek półwyspowi. Kolor morza uzupełniają szaro-zielone góry, tworząc
Let’s have fun!
miłe dla oka krajobrazy. Już sam wjazd do miasta z którejkolwiek strony daje poczucie, że to miejsce to słuszny wybór. Nie sposób mówić o Kas bez przywołania rysu historycznego, do czego prowokują świetnie zachowane zabytki, takie jak hellenistyczny teatr, wykute w skale licyjskie grobowce czy sarkofagi widoczne w centrum miasteczka. Ślady osady w obszarze Kas sięgają VIII w. p.n.e. W czasach starożytnych była ona ośrodkiem licyjskiej cywilizacji i ważną osadą o znaczeniu historycznym. Najstarsza znana nazwa obecnego Kas to Habesos, później miasto określano mianem Phellos (Skaliste/Kamieniste Miejsce), a obszar portu nosił nazwę Antiphellos. Za czasów imperium rzymskiego wzrosło handlowe znaczenie Kas i obszar ten stał się bogatym ośrodkiem. Właśnie tutaj sprzedawano oliwę z oliwek, winorośle i cenne drewno oraz wymieniano dobra pochodzące z różnych stron świata. Świadczy o tym rozmaitość towarów znalezionych we wraku Uluburun. Jego katastrofa jest uznawana dzisiaj za jedną z najstarszych tragedii morskich. Do dziś w Kas można podziwiać ślady dawnych cywilizacji, obszar ten był bowiem punktem przecinania się wpływów niezliczonych kultur. Nie doświadczymy tutaj negatywnych aspektów typowego ośrodka turystycznego. Nikt nie nagania turystów, nie usłyszymy „dawaj, pasmatri” czy „dobra cena”. Tu króluje sjesta, chillout, czyli po prostu „święty spokój”. Nie ma hałaśliwej masowej turystyki. Przebywamy najczęściej w towarzystwie Turków, mieszkańców Beneluksu oraz Brytyjczyków.
Lokalne atrakcje
Za dnia życie z powodu gorąca płynie leniwie, ale tuż po bajecznym zachodzie słońca zaludniają się restauracje, knajpki i dyskoteki. Zaczyna się wieczorne życie. Dzieląc się wrażeniami z nurkowań, degustujemy nowe i stare, ale lubiane przez nas dania. Turecka kuchnia jest naprawdę znakomita! Gorąco polecam też tutejsze piwo – Efes smakuje wspaniale. Wyśmienite są również owoce, które można kupić na targu nieopodal centrum. Schłodzony arbuz, czereśnie czy mandarynki mają smak niespotykany w żadnym innym zakątku świata. Drogie są tylko ziemniaki, ale my ich wcale nie potrzebujemy. Wieczorny relaks poprzedza dzienna aktywność wypełniona szeregiem atrakcyjnych zajęć. Oprócz nurkowania warto także spróbować swoich sił na paraglajcie. Jeśli warunki pogodowe będą nam sprzyjały, możemy odbyć nawet godzinny lot. Będzie to dobra okazja do zrobienia podniebnego filmiku lub serii zdjęć – a wszystko pod czujnym okiem instruktora dbającego o nasze bezpieczeństwo. Lot poprzedza wjazd na górę – ok. 1000 m, skąd roztacza się piękna panorama miasteczka i całego półwyspu wyrastającego z Kas. Z pewnością ciekawą pamiątką okaże się zmontowany przez instruktorów film z naszych akrobacji powietrznych. Inne aktywności to np. canyoning – spływy kajakowe bystrymi górskimi rzekami. Dla amatorów plażowania wspaniałym miejscem z pewnością okaże się plaża Kaputas oddalona od Kas o 19 km. Silne fale zapewnią dobrą zabawę w wodzie, a piękno miejsca sprzyja odpoczynkowi, szum wody może nas nawet ukoić do snu… Nieco dalej w stronę Kalkan znajduje się najdłuższa i najszersza plaża w Turcji – ponad 18 km piachu! Patara ze względu na niezbyt wysokie fale to raj dla amatorów deski, także tej bez żagla. Ta dawna rezydencja boga słońca Apollona była niegdyś potężnym miastem. Jego ruiny zajmują rozległe tereny pośród wydm. Przed wejściem na plażę widać łuk triumfalny, teatr (I i II w. p.n.e.) i wiele innych starożytnych ruin. Najciekawszą historią dotyczącą tego miejsca jest fakt, że w IV w. w Patarze na świat przyszedł św. Mikołaj, kojarzony zazwyczaj z zimną północą. Był on biskupem Miry, słynącym z dobroci i cudów. Podobno pewnej nocy podrzucił biednemu kupcowi worek monet i właśnie na pamiątkę tego wydarzenia 6 grudnia obchodzimy dzień św. Mikołaja. Warto dodać, że jego znany każdemu dziecku wizerunek ściśle związany z białą brodą i czerwonym strojem to efekt długiej kampanii reklamowej Coca-Coli z początków XX w. Bezpośrednio z Kas od samego rana aż do godz. 2300 po 30-minutowym rejsie dopłyniemy do Grecji. Najdalej wysunięta na wschód grecka wyspa Meis zaprasza do siebie. Co prawda ceny na wyspie dorównują najdroższym europejskim kurortom, ale z pewnością warto ją zwiedzić. Polacy nie potrzebują ani wizy, ani paszportu, tak więc zaplanowanie podróży na Meis okaże się z pewnością bardzo proste.
Podwodna eksploracja
Zdobyte przez Internet kontakty okazały się strzałem w dziesiątkę. Perfekcyjnie przygotowani, bardzo sympatyczni i przyjacielscy: Ufuk, Efe, Jusu, a przede wszystkim Zenon, stali się po kilku wyprawach do tego miejsca moimi przyjaciółmi. Punktualność, słowność i przyjazne nastawienie do klienta to dewiza naszej tureckiej bazy i wszystkich jej współpracowników. Dla nich najważniejsze jest to, czego my chcemy. Dość łatwo można dostrzec też szczerość Turków, nie mającą nic wspólnego z naciąganą przyjaźnią nastawioną tylko na zebranie bakszyszu. Oczywiście nie da się na papierze oddać klimatu, jaki panuje na łodzi i w bazie – to po prostu trzeba przeżyć na własnej skórze! Jeśli chodzi o nurkowanie, obowiązują tu podobne zasady jak w innych miejscach. Nie wolno niczego zabierać spod wody, zabronione jest też łowiectwo. Podczas prawie każdego nurkowania dostrzegamy amfory i inne starożytne skorupy nadgryzione nieco zębem czasu i porośnięte morskimi glonami. Podczas takich wypraw niejednokrotnie zauważałem, że niektórych kusi chęć posiadania na kredensie kawałka autentycznej amfory, ale dla takich zapaleńców miałem zawsze kilka prawdziwych historii z lotnisk. Widziałem już turystów czerwieniących się ze wstydu z powodu zabranych z wody muszelek, odchudzających znacznie swój portfel po opłaceniu kary za ten rodzaj pamiątek… Tym bardziej przewidywalne są kłopoty za ukryte i przemycane przedmioty o wartości historycznej. I na karze pieniężnej wcale nie musi się kończyć. Fauna jest całkiem zaskakująca jak na basen Morza Śródziemnego. Można spotkać tu barakudy, parę razy udało mi się pływać w towarzystwie żółwi, które występują tu w kilku gatunkach. Jeśli się nam poszczęści, możemy się natknąć również na foki. Co więcej, podobno występują tu rekiny rafowe, sam niejednokrotnie pływałem w ławicy jackfish. Zasolenie jest tu dużo większe niż w innych obszarach basenu Morza Śródziemnego. Przejrzystość wody jest standardowa jak na tę część świata, czyli nigdy nie spada poniżej 25 m. Temperatura wody jest dużo wyższa niż w Chorwacji czy we Włoszech, we wrześniu może przekroczyć nawet 28–29°C.
Ukryty na dnie
Oprócz kanionów, tuneli, jaskiń czy licznych wraków niewątpliwie największym podwodnym skarbem Kas jest wrak statku Uluburun, który zatonął ok. 1300 r. p.n.e. Został odkryty w 1982 r. przez tureckiego poławiacza gąbek Mehmeta Cakira na Morzu Śródziemnym. Jest to jeden z najważniejszych zbadanych wraków, a z pewnością cenne źródło informacji o starożytnych kontaktach handlowych. Jest to również jedno z największych skupisk starożytnych dóbr handlowych, surowców, tworzyw i wyrobów rękodzielniczych odkrytych w basenie Morza Śródziemnego. Na pokładzie znajdowały się wyroby typowe dla co najmniej 11 różnych kultur, poświadczające różnorodny dalekosiężny handel, prowadzony w późnej epoce brązu. Wrak
Podwodne skarby – kananejska amfora
spoczywał na głębokości od ok. 40 do 60 m na skalistym, stromym zboczu, niedaleko miasta Kas. Jego nazwa pochodzi od przylądka Uluburun, u wybrzeży którego znajduje się to stanowisko. Statek zbudowany został z drewna cedrowego. Kadłub miał 15–16 m długości i ok. 5 m szerokości. Do łączenia desek używano dębowych czopów i klamer. Technika ta znana była już wcześniej w rejonie basenu Morza Śródziemnego pod nazwą techniki skorupowej, w której budowę zaczyna się od uformowania ram kadłuba. Stępka, zwana inaczej kilem, liczyła 28 cm szerokości i 22 cm wysokości. Poza funkcją konstrukcyjną stanowiła balast do obniżania środka ciężkości kadłuba. Maksymalnie mógł unieść do 20 t ładunku. Maszt miał długość 12,5 m. Wieszano na nim dwie 13,5-metrowe reje, na których mocowano żagiel o powierzchni 87,5 m². Przy wraku znaleziono 24 kotwice o różnych ciężarach, o kształcie dobrze znanym w rejonie Morza Śródziemnego. Uluburun był w stanie rozwijać prędkość dochodzącą do 7–8 węzłów przy umiarkowanym wietrze, natomiast podczas ciszy rozpędzał się do 2–3 węzłów. „Metalowe ciastka” okazały się sztabami pochodzącej z Cypru miedzi (354 szt.). Na statku przewożono też ponad 100 sztab cyny z Anatolii, buły szkła (171 szt.) z Palestyny, a z Egiptu kość słoniową, kosmetyki, biżuterię. W 150 kananejskich amforach transportowano oliwę z oliwek, winogrona, żywicę terpentynową i inne towary luksusowe. Wyłowiono też złote przedmioty – medalion, wisiorek z wizerunkiem bogini (być może Asztarte) i sokoła oraz skarabeusza z imieniem słynnej królowej Nefretete. Na podstawie tych znalezisk badacze stwierdzili, że statek płynął z Cypru lub Lewantu w kierunku zachodnim (na Kretę albo do jednego z miast Grecji). Pod kierownictwem George’a Bassa w latach 1984–1985 i Camela Pulaka w okresie od 1986–1994 archeolodzy, dokumentując powyższe ustalenia, wykonali 22 413 nurkowań i spędzili pod wodą 6613 godzin.
Magnetyzm miejsca
Oczywiście w Kas nie spoczywa oryginalny wrak, lecz jego replika. Turcy wykonali dwa nowe Uluburny w skali 1:1. Jeden z nich stanowi dziś eksponat muzeum w Bodrum, a drugi został zatopiony na pełnym ożaglowaniu, aby być atrakcją dla płetwonurków. Dodatkowo niedaleko wraku Turcy zaplanowali wykonanie makiety stanowiska archeologicznego przy użyciu dziesiątek zatopionych amfor. Oprócz tego starożytnego wraku mamy do dyspozycji wiele innych, choćby szczątki samolotu (głęboko!). To, co pamięta się z nurkowań w Turcji, to przede wszystkim ich niezapomniany klimat. Nie ma rafy, ale wody i tak obfi tują w wiele żywych stworzeń, a skały, wąwozy, jaskinie czy wraki stanowią przepiękne tło dla każdego zejścia pod wodę. Nurkowania są też świetnie przeprowadzane pod względem organizacyjnym. Łódź cumowana jest w takim miejscu, że dzieci pluskają się na płyciźnie, mniej doświadczeni pływają w „trzcinkach”, a zaawansowani po pokonaniu malutkiej cieśniny wchodzą do kanionu, schodzą na 18 m, zaglądają do jaskini i powoli opadając, dopływają do wraku położonego na 35 m. W drodze powrotnej mija się skały o przedziwnym kształcie niczym menhiry z Asterixa… Cóż, gorąco polecam Turcję, a jeszcze niezdecydowani niech przyjmą do wiadomości fakt, iż każdy, kto ze mną tam pojechał – a nie był do końca pewien słuszności swojego wyboru – zakochał się w tym miejscu i do niego wraca. Ja, pomimo że byłem w Kas już wiele razy, układanie grafiku urlopowego zaczynam właśnie od Turcji.
W najnowszym numerze Jachtingu: MORZE 10. 2011 Rolex Farr 40 World Championship - Fotorelacja 16. Przylądek Horn i meczowy finisz, czyli trzeci etap Velux 5 Oceans - Z ostatniej chwili 22. Wokół świata w doborowym towarzystwie - World Cruising Club 28. Moja grecka majówka - Akweny 38. Chorwacja kulinarnym szlakiem - Kuchnia pod żaglami 46. Zadanie nawigacyjne - Rusz głową! TECHNIKA 48. Tiki Navigator Pro i Tiki Navionics Gold - Nawigacja elektroniczna 56. Mała przydatna linka - Kontraszot DE LUXE 60. Włoski luksus na polskie wody, Cranchi Zaffiro 34 - Prezentacja jachtu motorowego 66. Wielki jacht o małym kadłubie - Jeanneau 350 2nd Generation 72. Wywiad Ferretti 77. Luksusowe gadżety 78. Ciekawostki ze świata - Need to know 79. Świeża bryza - Nowości rynkowe 80. Barką po Brandenburgii - Śródlądzie MESA OFICERSKA 90. Ibiza - wyspa o wielu obliczach - Turystyka 96. Turcja - niepowtarzalny klimat - Nurkowanie 106. Ośrodek Żeglarstwa w Jastarni - Opowiadanie 110. Powiało wiosenną bryzą - Wiatr i woda 2011 114. Gdzie warto być, co warto zobaczyć - Kalendarium imprez 116. Na fali - Przegląd nowości 118. Recenzje - Nowości wydawnicze 120. Szpeje, dingsy i przydasie - Deko handlu
Francis Joyon na trimaranie IDEC wyruszył z Brestu samotnie w okołoziemski rejs z zamiarem pobicia rekordu Ellen MacArthur; zameldował się na mecie po 57 dniach żeglugi, poprawiając poprzedni rekord o dwa tygodnie.