Sytuacja w zakładzie jest bardzo zła: w czwartek i piątek pracownicy otrzymali wypowiedzenia. Czy to oznacza definitywny koniec stoczni? Jak poradzą sobie pracownicy? Czy znajdzie się chętny na zakup lub dzierżawę?
Płacz i przekleństwa
Pracownicy, którym wręczono wypowiedzenia, nie kryli swojego rozgoryczenia: padły przekleństwa, polały się też łzy. Niektórzy z tych ludzi przepracowali w stoczni kilkadziesiąt lat. Teraz kiedy brakuje im do emerytury dwa lub trzy lata, nie mają już szans ani na przebranżowienie, ani na znalezienie innego zajęcia. Kryzys wynikający z obostrzeń wprowadzonych podczas pandemii też nie ułatwia sprawy, a w praktyce pozbawia ich resztek złudzeń.
Warto dodać, że zgodnie z zamieszczoną w dokumencie klauzulą, w okresie wypowiedzenia nie muszą oni świadczyć pracy. Mają więc dużo czasu, by rozmyślać nad perspektywami na przyszłość - a raczej nad ich brakiem.
Bartłomiej Szmyt, przewodniczący Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ „Solidarność” przy Morskiej Stoczni Remontowej „Gryfia” o zaistniałą sytuację obwinia ekipę rządzącą. Mówi, że obietnice rządu były inne, a stocznia jest przecież spółką rządową.
„Na odwal się”?
Czarę goryczy przelała forma, w jakiej pracownicy otrzymali wypowiedzenia: ludzie mają żal, że nikt im nie podziękował za lata pracy. W dniu wręczania dokumentów w stoczni nie było prezesa Gryfii Krzysztofa Zaremby co zostało odebrane jako lekceważenie.
Wypowiedzenia dostali niemal wszyscy pracownicy świnoujskiego oddziału Gryfii. Niektórzy z nich otrzymali jednak możliwość kontynuowania pracy w ramach tak zwanych wypowiedzeń zmieniających. Zdaniem mecenasa Patryka Zbroi, reprezentującego organizacja związkowe, jest to niezgodne z obietnicą mówiącą, że wszyscy mieli zostać potraktowani tak samo. Z drugiej jednak strony ci, którzy otrzymali propozycję pracy, chyba się o to nie obrażą.
Sprzedaż stoczni
W ubiegły piątek, 27 listopada, na stronie internetowej Morskiej Stoczni Remontowej Gryfia pojawiła się informacja o dzierżawie lub sprzedaży świnoujskiego oddziału. Przetarg został odsunięty w czasie – pierwotnie miał się odbyć 30 listopada, zaś obecna data to 15 stycznia 2021 roku. Zdaniem Bartłomieja Szmyta oznacza to, że nie ma chętnych na zakup stoczni. Po likwidacji oddziału w Świnoujściu podmioty pragnące wyremontować statki będą musiały udać się do Szczecina, gdzie ceny naprawy są wyższe.
Przewodnicząca Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Stoczni Aneta Stawicka pyta zatem, dlaczego zapadła decyzja o zamknięciu akurat oddziału w Świnoujściu, mimo iż mógł on przynosić zyski. Warto podkreślić, że sprawa Gryfii była omawiana na szczeblu rządowym, podczas obrad specjalnej komisji sejmowej.
Nawiasem mówiąc, stocznia próbuje szukać przychodu w różnych nietupowych miejscach. Ostatnio na przykład wystawiła na sprzedaz historyczny prom "Gryfia" za kwotę 170 tys. złotych, jednak nie znalazł się żaden chętny, pomimo faktu, że jest to najstarszy polski pływajacy statek. Być może cena była zbyt wygorowana albo stan techniczny zbyt słaby. Więcej na ten temat przeczytacie tutaj.
Tagi: stocznia, Gryfia, związkowcy, wypowiedzenie, Świnoujście