Nasze morze to dość szczególny akwen – głównie ze względu na fakt, że otaczają go uprzemysłowione kraje, w dodatku obdarzone całkiem sporymi rzekami. Wszystko to sprawia, że jest tam dość tłoczno i niezbyt czysto.
A niedługo może być jeszcze ciekawiej...
Co tam słychać w państwie duńskim?
Ostatnio słychać było głównie protesty – i całe szczęście. Oburzeni obywatele Danii oraz Szwecji próbowali bowiem (chociaż nie do końca skutecznie) wybić rządzącym z głów pewien sprytny plan.
W wielkim skrócie polegał on na... zrzuceniu ścieków do Bałtyku, a dokładnie – do cieśniny Sund. Taka akcja jest ponoć niezbędna w związku z planowaną w Kopenhadze inwestycją. W jednej z dzielnic (konkretnie – w Nordhavn) ma niedługo powstać kompleks mieszkaniowy i władze Kopenhagi doszły do wniosku, że budowa zupełnie się nie uda, jeżeli wcześniej miasto nie dokona zrzutu 290 tys. metrów sześciennych ścieków z systemu kanalizacyjnego wprost do Bałtyku.
Operację miało przeprowadzić przedsiębiorstwo Hofor. Zgodnie z planem, akcja miała rozpocząć się w ubiegłą niedzielę (24 maja) i potrwać pięć dni. Początkowo protesty sprawiły, że przesunięto ją o jeden dzień, a następnie – o kilka miesięcy.
Jak my możemy to oni też?
Niezależnie od terminu, pomysł jest, delikatnie mówiąc, kontrowersyjny. Ekolodzy alarmują, że taka ilość nieczystości będzie miała katastrofalne skutki dla bałtyckiego ekosystemu; doprowadzi bowiem do gwałtownego zakwitu sinic, które po takim zastrzyku substancji odżywczych znów zaczną mnożyć się jak szalone. Nie wspominając już o zanieczyszczeniu bałtyckich plaż oraz stworzeniu mało przyjemnego precedensu – w końcu skoro jedno państwo może sobie beztrosko (i tanio!) zrzucić ścieki, to czemu inne miałyby się od tego powstrzymać?
I owszem, pamiętamy – ostatnim razem to władze naszej stolicy doprowadziły do podobnej sytuacji; kupa wlewała się do Bałtyku tygodniami i też nie było wesoło. Czym innym jest jednak awaria (fakt, że spowodowana niefrasobliwością lokalnych włodarzy, którzy najwyraźniej zajęci byli bardziej palącymi kwestiami), a czym innym – celowe zrzucenie ścieków do morza.
I na czym stanęło?
Na razie mamy pat, z lekką tendencją do mata. Co prawda władze Kopenhagi porzuciły swój wspaniały pomysł, ale tylko do jesieni. Duńska minister środowiska, pani Lea Wermelin, skrytykowała ich postawę. Jednocześnie zaapelowała o poszukanie rozwiązania nieco bardziej przyjaznego dla środowiska naturalnego, ale też podkreśliła, że ostateczna decyzja należy do lokalnych włodarzy. Inna Skandynawka – pani minister środowiska i klimatu Szwecji Isabella Loevin mocno zirytowała się nie tylko samym pomysłem, ale i faktem, że jej kraj (było, nie było – sąsiad) nie został o nim poinformowany, a sprawę nagłośniono oddolnie, wskutek protestów społecznych.
Jak to się skończy? Czy plan Duńczyków rzeczywiście zostanie wprowadzony w życie jesienią? Oby nie; miejmy nadzieję, że władzom Kopenhagi uda się znaleźć jakieś inne wyjście, a lokalnym ekologom nie zabraknie determinacji, by przekonać ich, że Bałtyk to nie jest wielkie szambo. Na razie.
Tagi: Bałtyk, ścieki, Dania