Wygląda na to, że władze Danii naprawdę wzięły sobie do serca wypowiedzi amerykańskiego prezydenta: rząd w Kopenhadze zapowiedział właśnie pakiet inwestycji na Grenlandii o wartości 15 mld koron, czyli nieco ponad 2 mln dolarów. Kolejnych 35 mln koron ma być przeznaczonych na walkę z dyskryminacją Inuitów.
Komuś się pali koło… krzesła
Prawda jest taka, że w obliczu zakusów Donalda Trumpa Dania poniekąd „przypomniała sobie” o Grenlandii; porozumienie w sprawie inwestycji mających służyć obronie wyspy podpisały wszystkie partie obecne w duńskim rządzie, a nawet większość tamtejszej opozycji. Pomysł poparły też władze Grenlandii i Wysp Owczych. Być może Duńczyków po prostu zabolał żart prezydenta USA, który powiedział, że celem poprawy bezpieczeństwa wysłali na Grenlandię dwa psie zaprzęgi.
Duński minister obrony Troels Lund Poulsen podkreślił: „Chcemy powiedzieć, że trzeba będzie zrobić jeszcze więcej dla Arktyki, chodzi zarówno o większą obecność (na Grenlandii), jak i stworzenie lepszego wizerunku”. Planowany pakiet inwestycji ma objąć trzy arktyczne okręty wojenne i dwa drony. Co ciekawe, nie ma on jednak być skierowany przeciwko USA – jak powiedział minister, w kwestii zapewnienia bezpieczeństwa w Arktyce Dania chce współpracować z innymi krajami, m. in. z Kanadą i… Stanami Zjednoczonymi.
Jak to wygląda obecnie?
Trzeba przyznać, że w wypowiedzi Trumpa tkwi ziarno prawdy – duńska obecność na Grenlandii ogranicza się do 75 osób, jednego samolotu rozpoznawczego, czterech okrętów i kilku patroli z psimi zaprzęgami. Trudno to uznać za imponujące siły.
Historia pokazuje jednak, że mimo wszystko USA szanowały duńskie zwierzchnictwo na terenach zależnych od Kopenhagi – w 1917 roku Amerykanie zakupili od Danii Wyspy Dziewicze. Oczywiście mieli też plany odkupienia Grenlandii (i to kilkukrotnie), jednak na razie musieli zadowolić się jedną bazą na wyspie.
Trump, ponownie poruszając tę kwestię, podkreśla, że wcale nie chodzi mu o nowe tereny – to wszystko dla wyższego dobra. Jak powiedział: „To nie dla nas, to dla wolnego świata. Teraz macie rosyjskie statki, macie chińskie statki, macie statki z różnych krajów. To nie jest dobra sytuacja”.
Mroczna przeszłość
Wypowiedzi Trumpa brzmią szlachetnie, podobnie jak pełne troski o Grenlandię i jej mieszkańców deklaracje duńskiego rządu (Kopenhaga zapowiedziała właśnie, że wyda 5 milionów euro na walkę z rasizmem i dyskryminacją Inuitów).
Trzeba jednak pamiętać, że akurat Inuici mają poważne powody, by nie darzyć Duńczyków sympatią. Dania zrobiła bowiem wiele, by Grenlandia była… słabo zaludniona. Od lat 60 do 90. XX wieku około 4500 Inuitek było poddanych przymusowej antykoncepcji, a zabiegi wykonywano nawet na 13-letnich dziewczynkach.
Pod koniec ubiegłego roku grupa kobiet złożyła pozew o odszkodowanie, podkreślając, że takie praktyki to łamanie praw człowieka. Rząd w Kopenhadze wszczął w tej sprawie dochodzenie, a wnioski mają zostać zaprezentowane w maju. Jakiekolwiek będą, raczej nie pomogą Duńczykom pod względem PR.
Tagi: Grenlandia, Dania, USA, Trump, Inuici