Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już za siedem lat będzie można przepłynąć Szlakiem Wielkich Jezior Mazurskich naokoło. Jak to ma wyglądać w praktyce? Komu pomysł się podoba, a komu nie? I do czego właściwie potrzebne będą aż dwa tunele? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie poniżej.
Stary, ale jary
Pomysł połączenia jezior w pętlę wcale nie jest nowy – pisaliśmy o nim w 2010 roku, a już wtedy nie była to nowatorska idea. Przyjrzyjmy się więc bliżej, jakby to miało wyglądać i skąd w ogóle wziął się pomysł łączenia odrębnych kawałków wody.
Rzecz w tym, że Wielkie Jeziora mają własną specyfikę. Umownym mazurskim równikiem jest kanał Kula, łączący jezioro Jagodne z Bocznym i Niegocinem. Podstawową jednostką czasu jest tydzień i większość żeglarzy czarteruje łódki właśnie na ten okres (oczywiście zdarzają się wyjątki od tej reguły).
Przyjmując jednak, że rejs ma być tygodniowy oraz że startujemy w okolicach „równika”, mamy tak naprawdę do wyboru dwie opcje – albo płynąć na północ – i wracać, albo udać się na południe – i też wracać. W obu przypadkach pokonuje się dwa razy te same wody, chociaż można oczywiście zaparkować w innych marinach. Co więcej, nawet biorąc łódkę na dwa tygodnie (szczęściarze!), nadal pływamy po własnym kilwaterze.
Zapętlona pętla
Przy wspomnianych wyżej trasach leżą zarówno prężnie działające ośrodki żeglarskie, np. Giżycko czy Mikołajki, jak i mikroskopijne wioski, w których znajduje się (czasami) sklep i kilka domków. Mieszkańcy jednych i drugich mają jednak szansę zarobić na turystyce, chociaż jak widać, nie każdy korzysta z tej opcji (i ma do tego prawo). Być może niektórzy lokalsi mają po prostu dość rozwrzeszczanych żeglarzy i oddychają z ulgą, kiedy sezon wreszcie się kończy.
Planowana Pętla Mazurska miałaby połączyć jeziora Niałk Duży, Niałk Mały, Wojnowo, Buwełno i Tyrkło, tak, że dałoby się przepłynąć z Niegocina na Śniardwy (lub odwrotnie) alternatywną drogą. Dzięki temu położone w tych rejonach miejscowości również mogłyby zyskać szansę na rozwój i nowe miejsca pracy, a udręczeni najazdem turystów mieszkańcy Mikołajek czy innego Bogaczewa odetchnęliby z ulgą.
Po co nam te tunele?
Zgodnie z założeniami, budowa drogi Giżycko-Tyrkło to wydatek rzędu 167 milionów złotych. Lwia część tej kwoty, bo ponad 149 mln, zostanie wydana na dwa gustowne tunele. Czy aby na pewno musimy je budować?
Wygląda na to, że nie mamy innej opcji. Chodzi o to, że trzeba jakoś pokonać odcinek Tyrkło-Buwełno. Jest on najbardziej wymagający pod względem inżynieryjnym, ponieważ znajdują się tam aż dwa wzniesienia. Pragnąc się przez nie przebić, potrzebujemy tuneli.
Innym rozwiązaniem byłoby po prostu rozkopanie wzniesień, ale ze względów środowiskowych jest to niemożliwe. Analitycy twierdzą bowiem, że to naruszyłoby warunki wodne panujące w tej okolicy i doprowadziłby do obniżenia zwierciadła wód o niemal 2 metry – a zupełnie nie o to nam chodzi, żeby osuszać Mazury.
Opinie
Żeglarze z niecierpliwością czekają na otwarcie nowej drogi wodnej – w końcu tam jeszcze nie byli. Mieszkańcy okolicznych gmin również w większości podchodzą do pomysłu z entuzjazmem. Nie brakuje jednak głosów mówiących, że dzięki budowie pętli Mazury stracą swoją dzikość i będą przeżywać wzmożony najazd turystów. Warto jednak podkreślić, że coś, co można nazwać „wzmożonym najazdem”, ma tam miejsce od dobrych kilkunastu lat - i wzmaga się coraz bardziej. A fakt, że wielu żeglarzy, którzy wybierali się do Chorwacji, popłynęło w tym roku na jeziora („bo covid”) raczej nie uzdrowił sytuacji. Jak będą wyglądały kolejne sezony, tego nie wie nikt.
Jako zapaleni miłośnicy żeglarstwa szuwarowego oraz stali bywalcy mazurskich tawern mamy nadzieję, że przekop dojdzie do skutku oraz że uda się przy okazji niczego nie zepsuć, nikogo nie obrazić ani nie wmieszać do tej inwestycji polityki. Mamy jednak przeczucie, że w obliczu tego ostatniego założenia budowa jakichś tuneli to będzie zupełny pikuś.
Tagi: Mazury, przekop, pętla, inwestycja, droga wodna, śródlądzie