TYP: a1

Co łączy zenzę i podatki?

środa, 25 stycznia 2017
Anna Ciężadło

Prawdopodobnie fakt, że oba te elementy są denne - i że obu jakoś nie lubimy, a nawet w więcej – już sama myśl o nich sprawia, iż mamy ochotę oddelegować do ich obsługi kogoś innego.

Czym właściwie jest zenza? Encyklopedia PWN, czyli starożytne źródło wiedzy, pochodzące z zamierzchłych czasów, kiedy jeszcze nikt nie słyszał o Wikipedii (ale za to niektórzy słyszeli już o zęzie, a nawet mieli wątpliwą przyjemność spotkać się z nią osobiście) podaje, że jest to „najniżej położona część wnętrza kadłuba statku wodnego lub jego przedziału wodoszczelnego”.

 

zenza

Z powodu takiej właśnie lokalizacji, spływa tam całe zło świata: wszelkie śmieci, paprochy, smary, oleje i inne płyny, które kiedyś podobno były wodą, gromadzą się właśnie w zęzie. Albo w zenzie. A w sumie to wszystko jedno, bo nikt tak naprawdę nie wie, jak powinno się to pisać, więc dozwolone są obie formy.

 

Rodzaje zęz

 

To, jak dokładnie wyglądać będzie zenza, zależy od konstrukcji jednostki. Na statkach, które posiadają pojedyncze dno, zęza jest zwykle przestrzenią położoną pod najniższym pokładem, albo też pomiędzy między dennikami. Tego rodzaju zenza wykorzystywana jest twórczo nie tylko do gromadzenia całego syfu, ale funkcjonuje też jako stały balast, a nawet jako magazyn (o tym, jak kiepski bywa to pomysł, będzie za chwilę).

 

Natomiast w przypadku jednostek z podwójnym dnem, zęza to wnęka (zwana też pieszczotliwie studzienką zęzową) w wewnętrznym dnie. Co prawda, na okrętach bywają tam rozmieszczone zbiorniki na paliwo i wodę, ale na mniejszych jednostkach tego typu zęza służy głównie do osuszania jednostki, z użyciem kubeczka, wiadra, albo (jeśli mamy szczęście) pompy zęzowej.

 

Skąd się bierze woda z zęzie?

 

Od razu zaznaczmy, że słowo „woda” jest tu raczej umowne. Gdyby ktoś był na tyle szalony, by zbadać skład chemiczny tej cieczy, mógłby pewnie dojść do interesujących wniosków. Nie ulega jednak wątpliwości, że woda stanowi istotny procent tej substancji - a skąd właściwie się tam bierze?

To zależy: część cieczy, zalegającej w tych mrocznych otchłaniach, pochodzi oczywiście zza burty, co jest skutkiem albo zalania przez fale, albo drobnych przecieków, albo też niefrasobliwości załogi, która nie zadbała o szczelne zamknięcie jakiegoś otworu.

 

Obecność pozostałych składników jest efektem występowania przecieków bądź nieszczelności w rozmaitych instalacjach, jakie znajdują się na i pod pokładem łodzi. Niewielki (niestety) procent zenzy stanowi też czysta woda, powstająca wyniku kondensacji pary wodnej we wnętrzu łodzi.

 

Co dalej z tym fantem?

 

Jakiekolwiek byłoby pochodzenie i skład owej mętnej cieczy, zenzę należy co jakiś czas opróżniać. Nie jest to oczywiście miłe zadanie, więc zwykle przypada ono w udziale najbardziej „zasłużonym” załogantom, uzbrojonym w silną wolę, wiadra i inne pojemniki.

Oczywiście, tak to wygląda na mniejszych lub starych jednostkach – te większe i bardziej współczesne posiadają na szczęście specjalne pompy zenzowe, które w sposób mechaniczny usuwają cały ten syf. Pompy najczęściej aktywują się automatycznie, kiedy zostaną zaalarmowane przez urządzonko, zwane alarmem zenzowym, który włącza się, gdy poziom cieczy w zenzie podnosi się ponad miarę.

 

Ponieważ jednak to, co mogą odessać takie pompy, to nie do końca jest woda, nie można tak po prostu beztrosko wylać jej za burtę - a przynajmniej nie powinno się tak robić, mając na uwadze fakt, że wodzie mieszkają różne miłe (lub smaczne) stwory i fajnie byłoby ich nie wykończyć. Dlatego statki najczęściej przekazują całe to dobro rezydującym w portach wyspecjalizowanym firmom, które zajmują się jego utylizacją.

 

Podatki to zło
Jednym z bardziej znanych polskich szlachciców był niejaki Zabłocki, który, jak wiadomo, niespecjalnie wyszedł na pewnej transakcji związanej z mydłem. 
Co to ma wspólnego z zęzą? Otóż, jak podaje legenda, pan Zabłocki, przewożąc sporą ilość mydła z Krakowa do Gdańska, nie chciał płacić wrażym Prusakom podatku i sprytnie ukrył ten cenny (wówczas) towar właśnie w zęzie. 
Kiedy pechowy szlachcic zrozumiał, dlaczego pomysł był kiepski, było już za późno, bowiem cały ładunek uległ zalaniu i rozpuszczeniu, a jego nazwisko (wraz z mydłem) przeszło do legendy, jako synonim bardzo nieopłacalnego interesu. Co prawda, alternatywna teoria głosi, że Zabłocki wrzucił mydło do wody i łódź miała ciągnąć je po dnie, ale pomysł z zenzą wydaje się jednak bardziej prawdopodobny. 

Etymologia

Słowo zenza czy też zęza (obie formy są równie poprawne) sięga korzeniami prawdopodobnie jeszcze starożytności. Wówczas to przedsiębiorczy Rzymianie, chcąc usprawnić komunikację pomiędzy odległymi prowincjami swego imperium, wykorzystywali m. in. naturalne drogi, jakimi były rzeki.

Pływające po nich barki posiadały oczywiście zęzę, nazywaną po łacinie sentina. Zenzą, a właściwie jej opróżnianiem, opiekował się nią człowiek zwany sentinel. O ile ta zaszczytna funkcja jakoś nie przetrwała, o tyle sama zenza (a we włoskim i hiszpańskim – nawet sentina) funkcjonuje do dziś i ma się świetnie.


 

Tagi: słownik, zęza
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 listopada

Do wybrzeży na północ od Wirginii, pierwszej angielskiej kolonii w Ameryce, na statku "Mayflower" przybyło 102 osadników. Założyli miasto w Plymouth, od nazwy portu, z którego wypłynęli we wrześniu; tak narodziła się Nowa Anglia.
sobota, 21 listopada 1620