Marcin Mortka niewątpliwie jest człowiekiem pracowitym. Nie tak dawno pisaliśmy w tej rubryce o jego dwóch książkach, a teraz pojawiła się trzecia. Do tego dochodzi robota tłumacza, bowiem to on przekłada na język polski powieści wielbionego przez siebie Patricka O`Briana.
O tych wcześniejszych książkach naszego autora pisałem, że jest to rzecz dla amatorów. Dla czytelników spragnionych zarówno błyskawicznych zwrotów akcji, jak i wielbicieli duchów, nadprzyrodzonych zjawisk i tajemniczych, rodem z „powieści fantasy” wydarzeń. Nowy tom to już rzecz, która zachowała szalone tempo narracji, tracąc owe, dla mnie zbędne, ubarwienia. Dzięki temu otrzymaliśmy krwistą, prawdziwie morską opowieść, o wiele bliższą „niedoścignionemu wzorowi” czyli cyklowi O`Briana.
Nie da się ukryć, że jest to rzecz dla wielbicieli gatunku. Autor „galopem” przenosi nas od jednego wydarzenia do drugiego, pełno tu zapachu prochu, salw burtowych, pojedynków. Do tego bohater nie zna swojego zadania, prowadzą go listy tajemniczego lorda, w których otrzymuje instrukcje, gdzie ma się udać i czego dokonać. Aby te instrukcje skwapliwie wykonał, ów lord nie tylko przejął „opiekę” nad jego córką, lecz także otoczył go na okręcie zgrają oddanych mu pomocników. Cóż więcej dodać – czyta się to z zainteresowaniem i lekką zadyszką, ze względu na wspomniane wyżej tempo opowieści.
Marcin Mortka „Listy lorda Barthursta”
Wydawnictwo Fabryka Słów Lublin 2013
stron: 408
cena: 34 zł