Szpilki od Louboutina na jachcie dobrze wyglądają tylko podczas sesji zdjęciowej do Vogue. Niekoniecznie najlepszym wyborem będą też japonki czy buty do garnituru (no, chyba że jesteśmy Alexem Thompsonem). Jakie więc buty powinniśmy wybrać na jacht?
Żelazne zasadyPrzy wyborze odpowiedniego obuwia powinniśmy się kierować dwiema rzeczami – bezpieczeństwem i wygodą. Wygodą, bo otarcia, zwłaszcza podrażniane słona wodą nie są rzeczą najprzyjemniejszą. Podobnie jak upadek spowodowany poślizgnięciem na mokrym pokładzie (a takie lądowania już zaliczyliśmy, więc wiemy, o czym mówimy). Dobrze by też było, żeby były trwałe i wytrzymały może nie tylko do końca rejsu, a nawet przez kilka sezonów.
Kupując buty na jacht, warto zwrócić uwagę na żelazne zasady. Takie jak rozmiar – buty mają być dopasowane, ale nie za ciasne. Za luźne z kolei mogą być niebezpieczne podczas chodzenia po nierównych powierzchniach. Warto też zwrócić uwagę na zapięcie – lepszy jest rzep lub zamek niż tradycyjne sznurówki, mające niebezpieczne tendencje do rozwiązywania się w najbardziej newralgicznych momentach. Zapięcie musi być solidne, aby nie rozpięło się w trakcie żeglugi (jeżeli już to robi i nie mamy możliwości wymiany obuwia, na przykład na regatach, starzy wyjadacze polecają zabezpieczenie srebrną taśmą), ale jednocześnie nie może zaczepiać o nic na łódce. Z kolei przed ślizganiem się może nas uchronić odpowiednia podeszwa.
Quo vadis?Dla wyboru odpowiednich butów na jacht znaczenie ma gdzie płyniemy. Jeśli wybieramy okolice znane z niskich temperatur, Islandię, Norwegię, północny Bałtyk, zaopatrzmy się w buty wysokie, najlepiej wyściełane ocieplaczem. Na Mazurach latem lepsze będą buty żeglarskie na niebrudzącej podeszwie lub lekkie kalosze. W rejonach ciepłych – na przykład na tak lubianym przez Polaków Adriatyku – sprawdzą się sandały. Byle nie klapki, ponieważ na śliskim lub przechylonym pokładzie nie utrzymają naszej stopy, a od tego tylko rzut beretem do na przykład skręcenia kostki. Serdecznie odradzamy też chodzenie boso, bo – choć niewątpliwie przyjemne, przynajmniej na początku, w dłuższej perspektywie może skończyć się niemiło. Skóra stóp po dłuższym kontakcie z wodą robi się bardziej wrażliwa na zadrapania i otarcia (a to w połączeniu ze słoną woda zagwarantuje nam doznania ekstremalne). Już nie mówiąc o sytuacji, kiedy zupełnym przypadkiem jakiś wystający element stanie na drodze naszego palucha…
Wszystkie rodzaje butów powinny mieć odpowiednia podeszwę, która uchroni nas przed ślizganiem i zapewni przyczepność – najlepiej gumową, niezbyt twardą, z drobnymi rowkami (grube rowki skażą nas na nieustanne zamiatanie piachu po każdym wyjściu na brzeg), które odprowadzą nadmiar wody spomiędzy buta i pokładu. Chodzenie boso stanowczo odradzamy
Buty drogie i tanie
Na polskim rynku jest sporo profesjonalnego obuwia dedykowanego do żeglowania – niestety ma tez ono swoją cenę. Ale jeśli nie chcemy wydawać kilkuset złotych, bo na przykład nie do końca wiemy, czy żeglarstwo to nasz ulubiony sport to czy nie możemy po pokładzie chodzić po prostu w trampkach albo butach plażowych? W sytuacji awaryjnej oczywiście możemy na żagle zabrać te nigdy nie używane buty do biegania. Na pewno będą wygodne, mają jednak minusy. Bieżniki takich butów gromadzą sporo piachu, więc należy go skrzętnie usuwać przy wchodzeniu z brzegu na pokład. Piasek i woda, która zmoczy buty mogą też powodować bolesne otarcia. Są też sznurówki, które rozwiązują się w najmniej odpowiednich momentach… Należy albo zawiązywać je podwójnie, albo zabezpieczać wspomnianą już srebrną taśmą. No i mokre adidaski potrzebują sporo czasu na wyschnięcie.
Z kolei buty plażowe wykonane z gumy i pianki oferują ochronę podeszwy stopy i ochronę termiczną (w ograniczonym zakresie), ale nie usztywniają kostki a podeszwy mają słabe właściwości antypoślizgowe.