Żeglowanie to moja pasja - wywiad z Piotrem Kuźniarem
O zimnie, pasjach, wyzwaniach i miejscach niezdobytych rozmawiamy ze skiperem s/y Selma Expeditions
Fot. s/y Selma Expeditions |
Lubi pan marznąć?Nie bardzo.
To skąd to upodobanie do rejsów polarnych?Podczas rejsów polarnych wcale nie trzeba marznąć. To przede wszystkim kwestia planowania, przygotowania i odpowiedniego ubrania. Na pewno nie żadne bohaterstwo i zaciskanie zębów z zimna. A rejsy polarne lubię przede wszystkim dlatego, że pływa się do miejsc słabo znanych. Taki rejs jest większym wyzwaniem i bardziej przypomina wyprawy z czasów wielkich odkryć geograficznych. To po prostu ciekawe.
Zebrał Pan sporo laurów i pochwał. Czuje się Pan dumny? Usatysfakcjonowany? A może zaskoczony?Zebraliśmy - razem - jako załoga. To są przede wszystkim nagrody zespołowe, a nawet kiedy mają wpisane tylko moje nazwisko - odbieram je w imieniu kolejnych załóg. Pływamy razem, a Selma Expeditions - to przede wszystkim Zespół - i to ten na pokładzie jak i ten - brzegowy. Co do nagród - to na pewno jest to przyjemne, ale ta część oficjalna jest trochę krępująca. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do kamer i mikrofonów, wolimy żeglować. Z drugiej strony na pewno - zostaliśmy zauważeni. Coś za coś. Mówi się trudno.
To dosyć niezwykłe, że ktoś o sławie mówi „no trudno”...Tak to jest, naszą pasją jest żeglowanie, a nie zbieranie laurów.
Fot. s/y Selma Expeditions |
Co było najtrudniejsze podczas wyprawy? Co było dla pana największym wyzwaniem?Najtrudniejsze są zawsze przygotowania. Odnosząc się do wyprawy SELMA - ANTARKTYDA - WYTRWAŁOŚĆ "Śladami Ernesta Shackletona" - z finałem na antarktycznym Morzu Rossa, najzimniejszym akwenie na Ziemi, gdzie żeglować można nie dłużej niż 2 miesiące w roku - to tutaj przygotowania trwały rzeczywiście długo, ponad 5 lat. Wymagały też dużo pracy, planowania logistycznego oraz specjalnych treningów. Generalnie chodziło o to, aby potem podczas rejsu wyeliminować sytuacje awaryjne, albo być do nich przygotowanym. Byliśmy pełni energii i pomysłów. Staraliśmy się, aby wszystko zostało wcześniej przećwiczone. Przygotowania były najbardziej męczące i wymagały najwięcej wysiłku. Sam rejs potem był czystą przyjemnością. Patrząc obiektywnie - popłynięcie na Morze Rossa na przełomie stycznia i lutego (czyli w środku "antarktycznego lata") to trudna rzecz, a w trakcie rejsu w tych rejonach nie ma czasu i miejsca na improwizowanie. Jednak według mnie najtrudniejszy był powrót z Antarktydy - już na początku marca. Najpierw wypłynięcie z Morza Rossa na Wielki Ocean Południowy - wiedzieliśmy, że trzeba się spieszyć - bo tuż za rufą jachtu z godziny na godzinę na naszych oczach zaczynało zamarzać morze. Potem żeglując wzdłuż Antarktydy. Przy naszej 11-osobowej załodze nocne wachty liczyły po 5-6 osób, noc trwała po 8 godzin, a w zasięgu wzroku znajdowało się naraz po kilkanaście gór lodowych. Kiedy z powodu narastającej ciemności już nic nie było widać - stawaliśmy w dryfie na dwie godziny... Tak, tamten powrót uważam za najtrudniejszy. Ale to wcale nie znaczy, że nasza kolejna wyprawa - "PRZEJŚCIE PÓŁNOCNO-ZACHODNIE (NWP): Śladem Amundsena i Północnych Wypraw Polarnych" była łatwa, bo nie była.
Fot. s/y Selma Expeditions |
Czy w takiej wyprawie jest w stanie wziąć udział początkujący żeglarz?Nie, zdecydowanie nie. Wyprawy bywają różne, są też łatwiejsze. Ale akurat te najbardziej ekstremalne "Najdalej na Południe" wymagają sporego doświadczenia. Mieliśmy takie założenie, że nie płyniemy z nikim, kogo nie znamy i z kim nie pływaliśmy wcześniej. Na Morze Rossa popłynęli tylko ci, którzy już byli z nami po kilka razy. To nie jest moment na naukę. Ale z drugiej strony nie trzeba też koniecznie mieć 50 lat i przepłyniętych tysięcy mil morskich.
Czym jest dla pana żeglowanie – przygodą czy odpoczynkiem?Pasją. Nie jest odpoczynkiem, bo pływania na Antarktydzie jest bardzo wyczerpujące fizycznie i emocjonalnie, to spory stres. Gdyby to nie było moją pasją to po 2, może 3 latach przestałbym to robić, a tymczasem historia polarnych rejsów Selmą ma już 10 lat.
Moje żeglowanie po wodach polarnych to już ponad 25 lat...
A skąd się wziął pomysł wspinaczki na Erebus?Góry to moja druga namiętność. Połączyłem po prostu dwie pasje. Dlatego - oprócz celu głównego - dotarcia pod żaglami "Najdalej na Południe" do brzegów Zatoki Wielorybów (co nam się udało), wyznaczyliśmy sobie cel dodatkowy - pierwsze polskie wejście na szczyt góry Erebus, jedynego czynnego wulkanu na Antarktydzie. Co zresztą wymagało sporego wysiłku, szczególnie po miesięcznym przebywaniu na zamkniętej przestrzeni niewielkiego jachtu potem musieliśmy dotrzeć z poziomu morza na prawie 3 800 m nad poziom morza, w temperaturze często poniżej 20 ºC. Chcieliśmy to zrobić bezpiecznie, ale nie tylko dla ekipy "wspinaczy" (6 osób) ale także dla jachtu i załogi "morskiej" (5 osób), bo jacht był naszą bezpieczną bazą i w czasie wspinaczki jednego zespołu - drugi musiał dbać o nasz dom - czasami walczyć z napierającymi krami i czasami opuszczać zatokę, aby nie dać się zgnieść lodom. Wszystko trwało niecały tydzień, ale było warto, bo to fantastyczny wulkan, szczyt osiągnęliśmy, a potem cudowne widoki i przestrzenie.
Czy jest jakaś wyprawa – cel, rekord, kierunek – o których pan marzy ale jeszcze nie udało się tego zrealizować?Oczywiście! Pomysłów na kolejne wyprawy, kolejne rejsy mamy bez liku. Cały czas myślimy co następnego jest w naszym zasięgu. Miejsc, do których jeszcze nikt nie dopłynął, których jeszcze nikt nie widział jest sporo i na pewno na nas czekają. Nasze plany na bieżąco przedstawiamy na stronie jachtu:
www.selmaexpeditions.com. Zapraszamy...
Podsumowanie wideo Wyprawy "SELMA-ANTARKTYDA-WYTRWAŁOŚĆ"
Piotr Kuźniar - żegluje od 1978 roku, kapitan jachtowy od 1990. Płetwonurek, przyrodnik, entuzjasta rejsów polarnych. Urzekła go przyroda Arktyki i Antarktyki. Prowadził wyprawy żeglarskie po Morzu Arktycznym, Grenlandzkim, Barentsa, Norweskim, Bellinghausena, Oceanie Lodowatym. Współwłaściciel Selmy. W ramach Kolosów 2016 otrzymał tytuł "Żeglarza roku" za rejs na wody Antarktydy połączony ze zdobyciem wierzchołka wulkanu Erebus oraz - za tę sama wyprawę - Nagrodę im. Kapitana Leszka Wiktorowicza. Wyprawa ta zdobyła także Srebrny Sekstant i tytuł "Rejsu Roku 2015".
Wyprawa "SELMA-ANTARKTYDA-WYTRWAŁOŚĆ". Od kwietnia 2014 roku, z kolejnymi załogami jacht pokonał prawie 23 tys. mil morskich (ponad 42,5 tys. km). Po starcie z Ushuaia i opłynięciu Hornu, Selma przemierzyła Pacyfik, dotarła do Australii, wzięła udział w regatach Sydney-Hobart, a następnie wyruszyła na dalekie Południe, docierając szerokości geograficznej 78°43’926” S - do południowego brzegu antarktycznego Morza Rossa – najzimniejszego akwenu na Ziemi. W ten sposób Selma ustanowiła żeglarski i morski rekord świata „Najdalej na południe”. Ten wyczyn został wpisany do Księgi Światowych Rekordów Guinnessa. |
Tagi:
Piotr Kuźniar,
Selma Expeditions,
wyprawa,
nagroda,
Antarktyda,
Morze Rossa