Poznaliśmy się w latach sześćdziesiątych minionego stulecia, przy okazji oddania do użytku suchego doku w ówczesnej Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni. Już wtedy dziarski 60-latek z bagażem przedwojennych doświadczeń w działalności na rzecz polskiego morza uchodził za nestora i mentora zarazem w sprawach morskich. Zwłaszcza w dziedzinie harcerskiego żeglarstwa i morskiego wychowania młodzieży.
Później spotykaliśmy się wielokrotnie na posiedzeniach władz naczelnych odrodzonej w 1981 roku Ligi Morskiej, czasem na zebraniach Polskiego Towarzystwa Nautologicznego, w których to organizacjach aktywnie się udzielał. Dożył pięknego wieku: 103 lat!
Urodził się w 1904 roku w dalekim Kamyszynie nad Wołgą. Tam mieszkał z rodziną i tam spędził dzieciństwo. Jego ojciec Franciszek - ichtiolog i lekarz weterynarii, zarządzający rybołówstwem w rejonie dolnej Wołgi, zabierał nieraz syna na swe wodne wyprawy inspekcyjne. Wielka rzeka tak bardzo przypadła mu do gustu, że kontynuował rejsy żaglowymi łodziami z kolegami szkolnymi w Carycynie (później Stalingrad, dziś Wołgograd), gdzie już w carskich czasach istniał nie tylko port handlowy, ale również znacząca przystań pasażersko-żeglarska. Co ciekawe, najczęściej towarzyszyli mu w tych wyprawach przyjaciele z polskiego zastępu skautów wodnych, co świadczy także o znacznej liczbie Polaków zamieszkałych wówczas w Carycynie.
Niestety, wybuch pierwszej wojny światowej zmienił diametralnie życie rodziny Bublewskich. Ojciec zmobilizowany do carskiej armii i skierowany na front turecki, nigdy do niego nie powrócił. Rewolucja i krwawa wojna domowa spowodowała, że w 1919 roku cała rodzina wraz z innymi rodakami dotarła do Noworosyjska nad Morzem Azowskim, a stamtąd drogą morską do rumuńskiej Konstancy, dalej zaś koleją do Polski. W dwa lata później Witold kończy w Warszawie szkołę budowlaną, ale nie remonty czy budowa nowych domów go pasjonuje. W całkowitej zgodzie z własnymi zainteresowaniami organizuje 39 harcerską drużynę wodną. Urządza pierwsze regaty na Wiśle, spływy do Gdańska, otwiera młodzieży oczy na Bałtyk. Z roku na rok poszerza krąg harcerzy zainteresowanych żeglarstwem. Nie tylko w Warszawie. Tworzy referat żeglarski w strukturze Komendy Głównej ZHP. Propaguje żeglarstwo na łamach harcerskich czasopism, zaleca odbudowę najprostszych żaglówek i kajaków w ramach szkolnych robót ręcznych, aby każda drużyna wodna miała przynajmniej jedną żaglówkę i 2–3 kajaki.
I rzeczywiście chętnych nie brakuje. Powstają harcerskie flotylle, nad rzekami i jeziorami harcerskie stanice i przystanie. Latem na wodach Zatoki Gdańskiej i wokół półwyspu Helskiego aż roi się od harcerskich jednostek. Ale i to mu nie wystarcza. W dużej mierze przyczynia się do zakupu przez Związek Harcerstwa Polskiego wysłużonego już nieco szkunera, któremu po przebudowie i dostosowaniu do szkoleniowych celów nadano dumne imię rycerza bez skazy „Zawiszy Czarnego”. Sam chętnie na flagowym żaglowcu ZHP pływa pod komendą gen. Mariusza Zaruskiego zdobywa kolejne stopnie żeglarskie. Szkoli młodzież studiując jednocześnie prawo i ekonomię na Uniwersytecie Warszawskim.
I znowu II wojna przewraca jego życie. Aktywnie angażuje się w działalność podziemnej organizacji „Alfa”, skupiającej pod auspicjami Armii Krajowej oficerów marynarki wojennej, bierze czynny udział w akcjach sabotażu i w powstaniu warszawskim. Po wojnie osiedla się w Sopocie, współtworzy Państwowe Centrum Wychowania, przygotowujące młodzież do zawodów marynarza, rybaka i portowca. Wraca pod sztandary ZHP. W latach 1959–73 pełnił funkcję komendanta Centrum Wychowania Morskiego ZHP. To wtedy właśnie stworzył harcerską flotyllę czerwonych żagli. Gdy bowiem pod koniec lat sześćdziesiątych wycofano z eksploatacji transatlantyk „Batory”, komplet jego kilkunastu szalup przekazano harcerstwu. Witold Bublewski dwoił się i troił, aby po dostosowaniu do funkcji szkoleniowych i zaopatrzeniu w wyróżniające je czerwone żagle mogły służyć żeglarzom spod znaku lilijki. I tak się stało.
Pod koniec swego pracowitego życia harcmistrz Bublewski został odznaczony Krzyżem Zasługi dla ZHP z Laurami. Nadal aktywnie udzielał się w służbie morza: współtworzył Polskie Towarzystwo Nautologiczne, przez wiele lat był przewodniczącym komisji rewizyjnej ZG Ligi Morskiej i Rzecznej, był członkiem kapituły przyznającej najbardziej zasłużonym ludziom morza Pierścienie Hallera. Odznaczony Krzyżem Walecznych, Warszawskim Krzyżem Powstańczym, Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami i wieloma innymi odznaczeniami, uhonorowany został również przez przyjaciół medalem specjalnym, ze swoją podobizną. Związane to było w jego 90-leciem. Ale Witold Bublewski żył dłużej. Zmarł w Warszawie w roku 2007, a więc w wieku 103 lat!
Jako warszawski powstaniec pochowany został na Powązkach. Od paru lat ma on swoją tablicę w Ogólnopolskiej Alei Zasłużonych Ludzi Morza w Rewie nad Zatoką Pucką.