W nawiązaniu do kanonicznego „myślenie ma kolosalną przyszłość” zaczepię Was prowokacyjnym – „czy warto”. Czasy się zmieniają, świat dochodzi do punktu przełomu - kalkulacje zyskują powszechne zrozumienie. Inwestowanie w jachting cruisingowy zaczyna prowokować właśnie takie kalkulacje – czy to się opłaci?
Turystyka, także wodna cywilizowanemu światu tu i ówdzie zaczyna wychodzić bokiem gospodarzom, czyli tubylcom. Nie tylko statkami, samolotami, samochodami ale i jachtami do nich przybywającymi tłumnie. Wszyscy widzimy spontaniczne i masowe protesty mieszkańców Majorki - perły Balearów: mamy turystów powyżej uszu – zwłaszcza Angoli! Widzimy jak do tej uciążliwości najazdów turystycznych ustawili się mieszkańcy Wenecji. Barcelona i Chorwacja też „dojrzewają”.
A więc czy w takiej sytuacji warto zawracać sobie głowę wizjami i marzeniami pożytku z rozwóju portów jachtowych w Polsce ? Mnie, co prawda - emerytowego budowlańca oczywiście od młodości kręci budowanie. Ale oczywiście nie za wszelką cenę. Byłem zwolennikiem i nawet przyłożyłem rękę do koncepcji Kanału Z-Z, ale też byłem przeciwnikiem dostawienia żelbetowego basenu jachtowego do zabytkowego drewnianego mola w Sopocie. Krótko mówiąc: subiektywność reglamentowana. Mam więc dla Czytelników SSI otwarte pytanie (bo ze Skrytoczytaczy i tak niczego nie wydobędę) – jak oceniać moje sny ? Mimo niepewności zaryzykuję – przedstawiając te moje wizje dotyczące zarówno stolicy Pomorza Gdańska jak i jego powiatowego satelity czyli Gdyni.
Zacznę od koncepcji rozbudowy portu jachtowego w Gdyni – przedstawioną najpierw w „ŻAGLACH” a później w roku 2005 w napisanej wspólnie z synkiem Marco (oceanograf) locyjce „Zatoka Gdańska – przewodnik dla żeglarzy”. Koncepcję opracował zespół: mgr inż. arch. Barbara Szwankowska, mgr (teraz - dr) inż. Katarzyna Rembarz i ja (hydrotechnik).
Później, bo w roku 2019 opublikowałem moje przemyślenia gdzie powinien być zlokalizowany reprezentacyjny gdański miejski port jachtowy – obliczony głównie na recepcję jachtów zagranicznych gości. Dlaczego tak? No bo największe skupisko gdańskich jachtowych przystani – Górki Zachodnie (z przyległościami) ma charakter aglomeracji macierzystej. Chodzi więc o lokalizację mariny. A marina w odróżnieniu od przystani to po prostu hotel dla jachtów. Wybór padł na lokalizację przylegającą do Falochronu Zachodniego w Nowym Porcie. Uzasadnienie tego wyboru znajdziecie w tym newsie. Koniecznie kliknijcie.
Zachęcam do przeczytania komentarzy podnewsowych.
Wróćmy do Gdyni. W międzyczasie, czyli do obecnych czasów oczywiście zmieniły się priorytety. Na czoło problematyki żeglarstwa wysunęła się kwestia rozdziału jachtów regatowych i przystani klubowych od żywej utylitarności, czyli żeglarstwa turystycznego. Zarówno jachtów prywatnych jak i czarterowanych.
Niedawno naszła mnie pokusa narysowania współczesnej wizji jak by to miało wyglądać.
Zródłem pokusy była ciekawość jak władze Gdyni i administracja morska widzą przyszłość eksploatacji mariny urządzonej niedawno, a pośpiesznie w głębokowodnym Basenie Prezydenta, który z powodu swojej natury, konstrukcji, lokalizacji i pochodzenia powinien być użytkowany przez „dorosłe” statki handlowe. W moim odczuciu łódki w tym basenie to chyba marnotrawstwo.
Przedwojenny jeszcze Basen Żeglarski im. gen. Mariusza Zaruskiego moim zdaniem powinien zostać pozostawiony w obecnym kształcie z obecnymi użytkownikami. To nie miejsce na przebudowy. Nie ma warunków. Przeobrażeniu jedynie powinna być poddana zachodnia część akwatorium jako macierzysta baza małych łódek szkoleniowych i regatowych. To oczywiście tylko moja subiektywna opinia.
O jachtowej Gdyni przypomniał mi kilka dni temu mgr inż. Michał Szymankiewicz z firmy AREN ARCHITECTS, która niedawno podjęła temat rozbudowy portu jachtowego po południowej stronie pirsu – Al. Jana Pawła II. Poprosiłem Kol. Michała o „wypracowanie” dla SSI. Poczekajmy.
Liczę na komentarze Klanu SSI.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
Tagi: Gdynia, Kuliński, Nowy Port, marina, rozbudowa