TYP: a1

Bardowie i konkursowicze

wtorek, 25 stycznia 2011
Joanna Tomczak
DPP
Po raz jedenasty już spotkaliśmy się w piątek, 21 stycznia, aby uczestniczyć w zimowej edycji Portu Pieśni Pracy w Tychach. Punktualnie o 19.00, niczym Afrodyta spośród piany, z ciemności wyłonił się Michał Doktor Gramatyka, żeby rozpocząć zimową edycję Portu Pieśni Pracy. Powitawszy gości i zgromadzoną publiczność oraz przedstawiwszy jurorów, czyli prof. Danutę Reichel, Agnieszkę Krajewską, Grzegorza Gooroo Tyszkiewicza, Macieja Jędrzejko oraz Grzegorza Muzyka Harmansę, zapowiedział pierwszy zespół konkursowy, czyli oJ taM z Częstochowy.


Swój występ rozpoczęli od utwory instrumentalnego, a po nim zaprezentowali Przemyślenia odwagi pewnego sternika, w którym to utworze swój talent wokalny zaprezentowała Justyna Rodasik. Kolejne piosenki to ballada Byś przyjacielem zawsze mi był oraz zaprezentowany po raz pierwszy w Tychach, a drugi na scenie (po krakowskim przeglądzie Shanties) utwór roboczo nazywany Widzę, czyli skarga dziewczyny skierowana do odchodzącego od niej ukochanego. Irlandzkie rytmy, świetne skrzypce i głos Joli Gacka, która w ostatnim refrenie dołączyła do Justyny spowodowały znakomite przyjęcie ze strony publiczności.

Zgodnie z nową na tyskim festiwalu formułą konkursu występy młodych zespołów przeplatały się z koncertami gwiazd. A jako, że piątkowa impreza nazwana została Koncertem Bardów, na scenie w roli zaproszonych gwiazd mieliśmy okazję podziwiać tylko solistów. Kim jest bard? Według Doktora jest to osoba, która potrafi zaczarować słuchacza, nie tylko śpiewem, ale też i opowieściami snutymi w czasie przerw w graniu.

Pierwszym bardem, którego mieliśmy okazję wysłuchać był Włodzimierz Trzeci Dębski. Jako, że przez długi czas związany był z zespołem Spinakery, którego lider Lucjusz odszedł w zeszłym roku na wieczną wachtę, Włodek swój występ poświęcił właśnie jemu. Popłynęły więc ze sceny takie szlagiery jak Gruby, Biała sukienka czy nieco mniej znany Mały dom. Poszczególne piosenki przetykał Trzeci historiami o Lucjuszu i okolicznościach powstania kolejnych utworów.

Następna konkursowiczka, Marta Śliwa, obecna jest na scenie szantowej od wielu już lat a od kilku miesięcy występuje jako solistka. Po udanych występach w Poznaniu i w Krakowie, zdecydowała się na udział w tyskim konkursie. Występ rozpoczęła od opowieści o swoim pierwszym rejsie, w który popłynęła jako trzynastolatka i o tym, jak z biegiem czasu pewne rzeczy się zmieniają, a inne zupełnie nie. W Rozmowie z falami Marta zachęciła publiczność do wspólnego śpiewania refrenu, a ta chętnie podchwyciła „chodź do nas, chodź, płyń po nas płyń, za horyzontem są twoje sny”. Penelopa to opowieść o oporze materii względem powracającego do domu mężczyzny. Bohaterka tej historii, śpiewając „sam dziś spróbuj roli wiernej Penelopy”, domaga się możliwości zakosztowania smaku powrotów. Jak widzimy, Marta prezentuje typowo kobiecy punkt widzenia w nurcie piosenki marynistycznej.

Gooroo, czyli Grzegorz Tyszkiewicz, jako, jak sam powiedział „facet z Mazur”, rozpoczął swój występ od tego właśnie wątku – śpiewał między innym nieco nostalgiczną piosenkę o tym, że śnią mu się Mazury z żaglem bawełnianym, a ten cykl tematyczny zakończył utworem Krzysztofa Klenczona Powróćmy na jeziora. W drugiej części recitalu przypomniał postać Witka Zamojskiego, z którym do tej pory się spotyka w najróżniejszych i najbardziej niespotykanych miejscach, jak na przykład na redzie portu Christobal, o czym opowiedział w utworze Rejs na północny Pacyfik.

Po Gooroo na scenie pojawiła się kolejna konkursowiczka, Nikola Warda. Na piątkowy wieczór przygotowała cztery utwory. Były to Syrenka i Anioł morza autorstwa Jurka Kobylińskiego z Orkiestry Dni Naszych, Tango z relingiem w tle, autorstwa Eli Kołodziejczyk (Betty Blue) i Fiddlers’ Green z repertuaru Prawdziwych Pereł. Wszystkie te piosenki wyśpiewane zostały bardzo dojrzałym, jak na jej trzynaście lat głosem, przy akompaniamencie gitary, na której grała na zmianę z tatą. Nikola to niewątpliwie duży talent, o który należy zadbać.

Kolejni wykonawcy wpisują się w projekt edukacyjny, polegającego na przedstawianiu szant i morskiego folku śpiewanych przez ludzi „stamtąd”. Chris Ricketts i Mark Willshire, bo o nich mowa, pochodzą z Wielkiej Brytanii, a szanty wyssali z mlekiem matki. Występ rozpoczął Chris od solowego zaśpiewania North West Passage w wersji a cappella. Po tym wstępie dołączyli do niego Mark i Jola Gacka (oJ taM) i wspólnie już wykonali Rolling Down. Potem popłynęły kolejne tradycyjne piosenki , z których część publiczność znała z polskich tłumaczeń, jak Sally Brown, Dranken Sailor czy Pociągnij fał dla pięknej Rosie, a część była zupełnymi dla nas nowościami.

Przedostatnim zespołem konkursowym tego wieczoru była Aura Mesy, grupa, jak to określił prowadzący, prawie z Azji, bo z dalekiego wschodu (Mrągowo i Białystok). Część utworów, które zagrali pochodzi z ich debiutanckiej płyty (Morze, które znam). Zaprezentowali również premierową w Tychach piosenkę Żona rybaka, do której słowa napisał Mariusz Bartosik. Na finał natomiast zagrali utwór Promień słońca, który powstał jako pokłosie rejsu na Bornholm.

Skoro piątkowy wieczór był czasem bardów, to na scenie nie mogło zabraknąć Jerzego Porębskiego. Zaczął od Popłynęli koledzy w rejs, po czym posnuły się opowieści o życiu na morzu ale też i o tym, co się dzieje po zejściu na ląd, niektóre trochę dwuznaczne jak w piosence Gdybyś ty wiedziała jak mi się chce, czyli opowieści bosmana o walce z chorobą morską. I inne, o tym, że w życiu każdego marynarza są dwa najpiękniejsze momenty – jeden, kiedy wypływa w morze i drugi, kiedy z tego morza wraca do domu (Niedaleko mojego domu). Gorol ze Sosnowca, ale wychowany w Bytomi, jak sam o sobie powiedział Jurek, zaprezentował śląskie ryty w szancie, czyli piosenkę Jak jo jechał do Gliwic, gdzie powtarzają się typowe dla pieśni morskich słowa „ahoj”. Oczywiście pojawiła się również najbardziej chyba znana piosenka świata, czyli Gdzie ta keja, którą Poręba zagrał na finał.

Ostatni zespół konkursowy, a zarazem tego koncertu, to Zęzazygi, debiutanci na scenie szantowej. Zaczęli od Ballady o Józku, po czym przeszli do Rejsu do krańca świata. Dobrzy muzycy i świetnie ustawiony głos wokalisty to niewątpliwe zalety ich występu. Jednak stylistyka tego występu nie dońca wpisała się w nurt szantowy. Jako ostatni utwór zaprezentowali własną interpretację piosenki Serwus panie chief z repertuaru Filipinek.

Co prawda na piątek nie planowano All hands, ale po występie Chrisa Rickettsa postanowiono udowodnić, że motto „niechaj narodowie wżdy coś tam znają, że Polacy nie gęsi i swój North West Passage mają” jest zawsze aktualne. Zatem na scenie pojawił się spontanicznie zebrany zespół pod przewodnictwem Grzegorza Gooroo Tyszkiewicza i odśpiewał polskojęzyczną wersję tego szlagieru. I tym nieoczekiwanym akcentem zakończono pierwszą część piątku na PPP. O tym, co działo się później, przeczytać będziecie mogli już jutro.

DPP DPP

DPP DPP

DPP DPP

DPP DPP

DPP DPP

DPP DPP

 DPP  DPP

DPP DPP

DPP DPP

DPP DPP

TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 23 listopada

Francis Joyon na trimaranie IDEC wyruszył z Brestu samotnie w okołoziemski rejs z zamiarem pobicia rekordu Ellen MacArthur; zameldował się na mecie po 57 dniach żeglugi, poprawiając poprzedni rekord o dwa tygodnie.
piątek, 23 listopada 2007