Jak to, po co? Bez niej nasz gatunek nie przetrwa - a jeśli już, to krótko, bo nie będzie czym oddychać. Jeśli już mowa o oddychaniu, czy „płucach planety”, zazwyczaj mamy na myśli lasy deszczowe (lub jakieś inne - ale generalnie, drzewa). Jest to zapewne skutek kampanii medialnych, prężnych działań aktywistów Greenpeace oraz wystąpień kilku gwiazd rocka, które rzeczone lasy uparcie chronią.
Nie to, żeby w lasach było coś złego (chyba, że robale, ale to naprawdę nie nasz problem, przynajmniej dopóki przebywamy w biurze, albo na łódce). Chodzi o to, że tym, co tak naprawdę potrzebne nam jest do oddychania, wcale nie są drzewa. Tylko kupa wieloryba.
Skąd się bierze tlen?
Jak dobrze wiemy, człowiek do oddychania potrzebuje tlenu. Na lekcjach w szkole uczyli nas, że tlen bierze się z roślin, które bynajmniej nie produkują go z sympatii dla nas; tlen stanowi bowiem produkt uboczny procesu fotosyntezy i - dopóki jest jasno - nie jest roślinkom potrzebny absolutnie do niczego. Taki tam odpad.
Można by stąd wysnuć wniosek, że wycinanie drzew (a nawet koszenie trawy) rzeczywiście prowadzi do zmniejszenia produkcji tlenu na planecie. Jest to jednak tylko połowa prawdy. Jeśli bowiem naprawdę uważaliśmy na lekcjach biologii, to zapewne pamiętamy, że do procesu fotosyntezy niezbędne jest światło (co zresztą tłumaczy, dlaczego jest to FOTOsynteza). Kiedy jest ciemno, rośliny przestawiają się w tryb nocny - i dokładnie tak samo jak my, pobierają tlen, a produkują dwutlenek węgla. Bilans wychodzi więc z grubsza na zero. Przynajmniej na lądzie.
Skoro nie lasy, to kto?
Amerykańscy uczeni, po 3,5 roku badań poświęconych na przeanalizowanie 35 tys. próbek planktonu, doszli do wniosku, że głównym producentem tlenu na naszej planecie jest… ocean. A konkretnie - zamieszkujący go fitoplankton, czyli takie mikroskopijne roślinki.
Tak się składa, że ten sam fitoplankton stanowi też pożywienie wielorybów. A skoro przednia część wieloryba pochłania pożywienie, przeciwny koniec zwierzaka wydala niestrawione resztki. I tu dopiero zaczyna się prawdziwa zabawa, ponieważ niestrawione resztki, czyli odchody wieloryba, stanowią jak najbardziej naturalny nawóz. Dzięki niemu powstaje zatem jeszcze więcej fitoplanktonu, i interes się kręci.
Wielorybie odchody stanowią też bogate źródło pokarmu dla mikroskopijnych morskich zwierzaczków, nazywanych roboczo zooplanktonem. To, co jedni uważają za zbędne, dla innych stanowi wypaśną ucztę, o czym zresztą możemy się przekonać, korzystając z WC morskiego - i obserwując rybki, które natychmiast przystępują do degustacji tak uprzejmie wyrzuconych zasobów. Może jest to lekko obrzydliwe, ale prawda jest taka, że w naturze nie ma substancji zbędnych.
Nie tylko tlen
OK, ale przecież kiedy zrobi się ciemno, to fitoplankton - podobnie jak rośliny lądowe - przestawi się na konsumpcję tlenu, który w dzień wyprodukował i zacznie wydzielać CO2, prawda?
Prawda. Z tym, że jak już wiemy, w morzu mieszka też zooplankton, który używa dwutlenku węgla do budowy swoich małych pancerzyków. A kiedy szczęśliwie nie zostanie pożarty, umrze ze starości i opadnie na dno, z czasem przekształci się w skałę. Innymi słowy, zooplankton zamienia gazowy CO2 w formę geologiczną. Czyli w efekcie bilans O2/CO2 wyjdzie na korzyść tlenu.
Wynika stąd, że istnienie naszej bogatej w tlen atmosfery zawdzięczamy właśnie oceanom, a konkretnie - ich mikroskopijnym mieszkańcom, którzy tlen uważają za odpad - za to wielorybi nawóz za rarytas.
Wnioski?
Jeśli wierzyć naukowcom (co samo w sobie jest dość ryzykownym posunięciem), z oceanów pochodzi nawet 50 proc. tlenu w ziemskiej atmosferze. Do tezy o tlenotwórczej roli oceanu przychylają się zresztą nie tylko wspomniani Amerykanie, ale też nasz, osobisty, jak najbardziej rodzimy Komitet Badań Morza PAN.
A skoro tlenowa nadwyżka na Ziemi produkowana jest przez ocean - to znaczy, że właściwie moglibyśmy żyć bez lasów (chociaż byłoby trochę smutno). Sorry, panie Sting. Natomiast bez oceanu i jego mieszkańców - zwyczajnie nie damy rady. Nie wspominając już o kupie wieloryba, która napędza cały ten interes.
Tagi: wieloryb, plankton, tlen, ocean