Turyści z pożądanych gości zaczynają być uciążliwością. Coraz więcej popularnych wśród turystów miast zaczyna mówić o ograniczaniu ich liczby. Po Florencji, Wenecji czy Barcelonie przyszedł czas na włoska wyspę Capri.
To, co się działo w pierwszych dniach czerwca, kiedy to Włosi maja długi weekend, przypominało oblężenie wyspy. Capri przeżyła niekontrolowany, rekordowy napływ turystów. W ciągu dwóch dni przypłynęło tam 25 tys. osób. Kolejki były wszędzie - w porcie, na postoju taksówek, nie mówiąc już o długim oczekiwaniu na zamówiony posiłek w restauracji. Dodatkowo w dużej części wyspy doszło do awarii prądu i wstrzymano kursowanie kolejki linowo-terenowej.
- Obecna liczba turystów jest wyższa niż w czasie letnich weekendów- podkreślił cytowany w prasie szef kapitanatu Dario Gerardi.
Szef wydziału turystyki w zarządzie gminy i jednocześnie właściciel hotelu Antonio Esposito stwierdził Nie taką wyspę chcemy pokazać tym, którzy chcą ją zwiedzić
W trosce o jakość świadczonych usług na wyspie i o samych turystów, władze wyspy zapowiedziały, iż zwrócą się do Ministerstwa Kultury i Turystyki o wprowadzenie dziennego limitu przyjazdów. Prowadzone obecnie są rozmowy o dziennych limitach, których musieliby przestrzegać właściciele statków i wodolotów. Burmistrz Gianni De Martino uważa, że obecnie rejsów tych jest zdecydowanie za dużo.