TYP: a1

Vendee Globe – co dalej z bohaterami?

poniedziałek, 7 grudnia 2020
Anna Ciężadło

W zeszłym tygodniu pisaliśmy o historii, jaka miała miejsce podczas okołoziemskich regat Vendee Globe: jeden z uczestników stracił łódź i dryfował na tratwie ratunkowej, a jego konkurent – na prośbę służb ratunkowych – zboczył z trasy i podjął go na pokład. Czy ten szlachetny gest zostanie nagrodzony? Czy jednostka, na której gości rozbitek (w dodatku rywal) nadal może uczestniczyć w wyścigu dla samotników?

Wilk morski

Człowiek, który ruszył na pomoc swojemu konkurentowi, nazywa się Jean Le Cam. Ma 61 lat i spore doświadczenie - to jego piąte regaty Vendee Globe. Może właśnie fakt, że jest starym morskim wygą sprawił, iż nie stracił głowy i natychmiast odpowiedział na prośbę organizatorów oraz służb ratunkowych, by zmienić kurs i podjąć próbę uratowania rozbitka.

Dotarcie w rejon, w którym znajdowała się tratwa, zajęło mu około 2 godziny. Kiedy dopłynął na miejsce, warunki były bardzo ciężkie – silny wiatr, wysokie fale, barbarzyńska godzina i ponad 800 mil morskich do najbliższego portu. Le Cam zlokalizował tratwę, ale manewrowanie było bardzo utrudnione, przez co na chwilę stracił rozbitka z oczu. Ostatecznie jednak akcja zakończyła się sukcesem i mimo początkowych trudności, żeglarz został skutecznie podjęty na pokład.

Rozbitek

Uratowany żeglarz to 40-letni Kevin Escoffier, posiadający spore doświadczenie na morzu - ale tylko w pływaniu drużynowym (brał udział między innymi w Volvo Ocean Race). W Vendee Globe wystąpił pierwszy raz w życiu. Jego udział trudno uznać za fortunny, a mimo to, może mówić o ogromnym szczęściu. Z relacji  Escoffiera wynika, iż jego własna łódź praktycznie pękła na pół i zatonęła w ciągu 2 minut. Żeglarz został natychmiast zmyty do wody i wielkim wysiłkiem wdrapał się do automatycznie nadmuchiwanej tratwy ratunkowej. Jak sam przyznaje, żałuje, że nie miał czasu na zrobienie zdjęcia, bo widok jednostki, w której dziób znajduje się pod kątem 90 stopni względem rufy, był naprawdę niesłychany. Woda zalała pokład w ciągu kilku sekund, a łódź pękła tuż w okolicy masztu i dosłownie złożyła się jak książka. Escoffier zdążył jedynie nadać sygnał do swojego zespołu na lądzie: „Tonę, nie żartuję. MAYDAY”.

Kiedy po trudnej akcji ratunkowej obaj żeglarze zameldowali się przez Skype, informując, że misja zakończyła się sukcesem, wszyscy odetchnęli z ulgą. Warto zaznaczyć, że nie tylko Jean Le Cam wyruszył na pomoc. W poszukiwaniach tratwy wzięli też udział inni uczestnicy regat: Yannick Bestaven, Boris Herrmann i Sébastien Simon. Na miejsce dotarł jednak właśnie Jean Le Cam, na swojej łodzi o dość proroczej nazwie: IMOCA 60 Yes We Cam! Escoffier przyznaje, iż jego wybawca naprawdę się przejął całym wydarzeniem: kiedy podpłynął do tratwy i przekonał się, że rozbitek jest cały i zdrowy, był bardzo szczęśliwy, a po podjęciu na pokład szczerze wyściskał pechowca. 

Co będzie dalej?

W czasie, kiedy akcja ratunkowa jeszcze trwała, kierownictwo regat zastanawiało się nad opracowaniem planu ewakuacji Escoffiera na fregatę Nivôse a Floréal, należącą do francuskiej marynarki wojennej. Na tym jednak nie koniec - pozostaje bowiem pytanie, co będzie z uczestnikami, którzy przerwali wyścig dla podjęcia misji ratunkowej.

Wiadomo już, że będą go kontynuować, a międzynarodowe jury Vendee Globe dyskutuje właśnie nad rekompensatami dla nich. Ustalono na razie, że uwzględniony zostanie nie tylko czas, który stracili dla przeprowadzenia poszukiwań, ale też wszelkie istotne zmiany warunków regat, jakie wynikły z opóźnienia, a więc przebieg trasy oraz zmiana kierunku wiatru i warunków pogodowych.

Pozostaje nam trzymać kciuki i pogratulować bohaterom. Robi się ciepło na sercu kiedy pomyślimy, że wyścig wyścigiem, ale uratowanie innego człowieka (w dodatku rywala) pozostaje nadal ważniejsze, niż splendor i chwała zwycięscy regat.

Tagi: Vendee Globe, regaty, S.O.S., pomoc, Francja, rozbitek
TYP: a3
0 1
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 listopada

Do wybrzeży na północ od Wirginii, pierwszej angielskiej kolonii w Ameryce, na statku "Mayflower" przybyło 102 osadników. Założyli miasto w Plymouth, od nazwy portu, z którego wypłynęli we wrześniu; tak narodziła się Nowa Anglia.
sobota, 21 listopada 1620