Aż trzy tysiące osób w miniony weekend hospitalizowano w australijskim stanie Queensland . Australijczykom zaszkodził kontakt z żeglarzami. A dokładniej z żeglarzami portugalskimi.
Beaches shut as invasion of venomous jellyfish leaves thousands stung in #Australia https://t.co/DEwV8cH3XN pic.twitter.com/kbtcDgDliW
— RT (@RT_com) 8 stycznia 2019
I nie, nie chodzi o chodzących rozkołysanym krokiem panów z portugalskimi paszportami, a o rurkopława z rodziny Physaliidae. Rurkopław ma bardzo charakterystyczny wygląd – na powierzchni wody unosi go charakterystyczny przezroczysty żagielek, a u spodu unoszą się w wodzie sięgające nawet kilkunastu metrów polipy spełniające funkcje rozrodcze albo odżywcze. Co ważne, żeglarz portugalski ma bardzo silne parzydełka, które mogą – i jak widać są – niebezpieczne dla człowieka.
Żeglarze żyją w dużych skupiskach, a ostatnio tysiace tych stworzeń wyrzucił Ocean Spokojny na plaże Queensland, szczególnie w mieście Gold Coast oraz w rejonie Sunshine Coast. Wiele z nich było jeszcze żywych, a że wysokie temperatury panujące w tym rejonie sprzyjały spacerom, skończyło się olbrzymią ilością poparzeń. Tylko w weekend było ich ok. 3 tysięcy, a w sumie w ostatnim tygodniu z powodu poparzenia przez żeglarza ratownicy medyczni musieli interweniować około 13 tysięcy razy. Niektórzy z poparzonych doznali wstrząsu anafilaktycznego.
Inwazja parzydełkowców jest prawdopodobnie wynikiem wyjątkowo silnego falowania morza od północnego wschodu, czyli od strony tropikalnych wód Oceanu Spokojnego.