Czy jeden człowiek może zastopować gigantyczną inwestycję? Pewnie nie. Chyba że uda mu się to mimowolnie, jeśli stanie się ofiarą głośnego przestępstwa. Wiele wskazuje na to, że możemy mieć do czynienia z takim właśnie przypadkiem.
W jakim jednak stopniu niemieckie obietnice porzucenia Nord Stream 2 są rzeczywistym zamiarem, a jak dalece grą polityczną? A może stanowią tylko sprytną zagrywkę, mającą pomóc im wynegocjować od Rosjan lepsze warunki kontraktu?
Okoliczności przyrody
O co chodzi w całym tym zamieszaniu? Tego nie wiedzą chyba najstarsi górale, więc i my nie ośmielamy się przedstawiać Wam gotowych wniosków. Te wyciągnięcie sami. W wielkim skrócie, okoliczności tego przedstawienia wyglądają następująco:
Rosyjski opozycjonista, Aleksiej Nawalny, został jakiś czas temu otruty. Prawdopodobnie przez Rosjan, chociaż oficjalnie nikt tego nie udowodnił, więc na razie nie można nic im zarzucić.
Jednocześnie Niemcy uparcie budują swój gazociąg Nord Stream 2, i to pomimo protestów z różnych stron – w tym naszej, bowiem ta inwestycja pod wieloma względami godzi w polskie interesy. Żeby było ciekawiej, od 1 lipca 2020 roku Niemcy przejęły przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej, co daje im doskonałą sposobność, by za pomocą chwytliwego hasła swojej prezydencji: „Solidarna i spójna wewnątrz, zdolna do działania i suwerenna na zewnątrz” uporać się z narzuconymi przez USA sankcjami za pomocą narzędzi wspólnotowych, europejskich – a nie tylko niemieckich.
Trzecim wielkim graczem są bowiem Stany Zjednoczone, które uznały, że dokończenie tej inwestycji uderza w sprawy USA oraz ich sojuszników (czyli m. in. nasze). Postanowiły więc uprzykrzyć życie Niemcom za pomocą wojny handlowej, jeśli ci nie zrezygnują z budowy gazociągu.
Donnerwetter!
Śledztwo w sprawie otrucia pana Nawalnego trwa i nic nie wskazuje na to, żeby w niedługim czasie miało się ono zakończyć. Wydawać by się jednak mogło, że ta sprawa nie ma absolutnie nic wspólnego z gazociągiem.
Mimo to ostatnio niemiecki minister spraw zagranicznych Heiko Maas zapowiedział, że jeśli strona rosyjska w ciągu kilku dni nie włączy się aktywnie w wyjaśnienie okoliczności całej sytuacji, Niemcy wstrzymają budowę Nord Stream 2.
Maas, w wywiadzie, jakiego udzielił Bild am Sontag nazwał to zdarzenie „poważną sprawą kryminalną” oraz stwierdził: „Liczę na to, że Rosjanie nie skłonią nas do zmiany stanowiska w sprawie Nord Stream 2”. Dodał ponadto, że jeżeli działania strony rosyjskiej nie wyjdą poza pozory współpracy, będzie to mocno podejrzane; jeśli natomiast Rosja nie ma nic wspólnego z otruciem opozycjonisty, w jej najlepiej pojętym interesie leży szybkie oczyszczenie się z podejrzeń.
O co tu tak naprawdę chodzi?
Czy rzeczywiście Niemcy nagle doszli do zaskakującego wniosku, że ich kontrahent, czyli Rosja, nie jest aż tak kryształową postacią na politycznej scenie, jak wcześniej mniemali? Cóż, może tak właśnie było – ale przyznajcie, że takie nagłe przebudzenie wytrawnych polityków wydaje się dość wątpliwe.
Nie brak zatem głosów, że być może Niemcy obliczyli po prostu, iż sankcje, jakie nałożyło na nich USA (i które zamierza niedługo poszerzyć) będą dla ich gospodarki bardziej kosztowne, niż rezygnacja z ukończenia inwestycji. Chwycenie się zgrabnego i „szlachetnego” pretekstu, jakim była próba zabicia opozycjonisty, pozwoli niemieckim politykom wyjść z twarzą z tej sytuacji i udawać, że wcale nie przestraszyli się amerykańskich nacisków gospodarczych.
Jest to tym bardziej prawdopodobne, że w samych Niemczech nie brak głosów, które podważają zasadność kontynuacji tej inwestycji; gazety Handelsblatt i Frankfurter Allgemeine Zeitung piszą wprost o zatrzymaniu budowy gazociągu, a partie CDU oraz Zieloni w zaapelowały do byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera, by ten wycofał się z zarządu spółki Nord Stream 2 (a przy okazji Nord Stream 1).
Jak to się skończy – zobaczymy. Pozostaje mieć nadzieję, że gazociąg nie zostanie ukończony – a to, czy rzeczywistą przyczyną zaniechania jego budowy będzie podejrzana sprawa kryminalna, czy może amerykańskie sankcje gospodarcze, to już kwestia drugorzędna.