TYP: a1

Skąd się wziął kryzys w Ceucie? Wszystko przez jednego faceta

czwartek, 20 maja 2021
Hanka Ciężadło

Około 10 tysięcy nielegalnych imigrantów, głównie młodych mężczyzn, dostało się w ciągu ostatnich trzech dni do Ceuty. Jej mieszkańcy mówią wprost o kryzysie, katastrofie i strachu.

Ta hiszpańska enklawa w Afryce niejednokrotnie bywała już celem podobnych akcji, jednak nigdy na taką skalę. Co się stało tym razem? I dlaczego władze marokańskie mają z tego powodu dziką satysfakcję?

Zemsta sąsiadów

Aby zrozumieć, w jaki sposób doszło do tej sytuacji, musimy spojrzeć na tak zwane okoliczności przyrody. Otóż Ceuta, a właściwie - Ciudad Autónoma de Ceuta, jest tak zwaną eksklawą Maroka. Nie jest specjalnie duża – zajmuje około 20 km kwadratowych. Leży na kontynencie afrykańskim, niemal na wprost Gibraltaru, a od reszty kontynentalnej Hiszpanii dzieli ją około 22 km wody.

Oficjalnie Ceuta jest miastem autonomicznym, a jednocześnie stanowi hiszpańską jednostkę administracyjną. Od 1956 roku, czyli od chwili, gdy Hiszpania uznała niepodległość Maroka, Ceuta została integralną częścią jej terytorium.

Reasumując – jest to kawałek europejskiego kraju położony w Afryce. Sąsiaduje z państwem, które Hiszpanii nie lubi, nie lubiło i lubić nie będzie. I dlatego, kiedy tylko znajdzie pretekst do odegrania się na niej za trudną kolonialną przeszłość, z pewnością skwapliwie skorzysta z tej opcji.

Co wywołało ten incydent?

Obecna fala nielegalnych migrantów zalewa Ceutę przy pełnej aprobacie władz Maroka. Na aprobacie się zresztą nie kończy – w Internetach można zobaczyć filmiki ukazujące aktywną pomoc marokańskich żandarmów w szturmowaniu hiszpańskiej granicy.

Taka postawa Maroka jest zemstą za przyjęcie i leczenie w jednym z hiszpańskich szpitali niejakiego Brahima Gali. Co więcej, Hiszpanie wiedzieli, że Maroko może się zdenerwować, dlatego pacjent leczony jest pod innym nazwiskiem. Dlaczego właściwie Marokańczycy go nie lubią?

Otóż dlatego, że jest on założycielem tzw. Ludowego Frontu Wyzwolenia As-Sakijja al-Hamra i Rio de Oro, znanego też pod bardziej chwytliwą nazwą - Front Polisario. Jest to ruch dążący do wyzwolenia ludu Sahrawi z Sahary Zachodniej.

A tak się pechowo składa, że władze marokańskie mają z Saharą Zachodnią stary i nierozstrzygnięty zatarg. Co więcej, z powodu tego konfliktu Maroko sporo straciło – kiedy w 1987 roku złożyło wniosek o przyjęcie do Unii Europejskiej, odmówiono mu i od tego czasu jest tzw. krajem stowarzyszonym (tak, nam też wydaje się dziwne, że afrykańskie państwo chciało być w UE – no ale skoro Izrael czy Australia mogą występować w Eurowizji, to w sumie czemu nie?).

Co będzie dalej?

W Ceucie mieszka nieco ponad 85 tys. osób. Oznacza to, że nielegalni migranci, którzy przybyli do niej w tym tygodniu, stanowią już około 12 procent populacji. I nie jest to „grzeczny” procent  - do wtorku udało im się przeprowadzić okupację czterech szkół. Jedną podpalono. Poza tym migranci trudnią się również napadaniem na sklepy i domy oraz ogólnym sianiem chaosu. Z całą pewnością wzbudzi to współczucie Hiszpanów i skłoni ich do przyjęcia tej elity do swojego kraju.

Rząd w Madrycie odesłał około 4 tysięcy z nich do Maroka. Niestety, nie zabawili tam długo – większość z nich powróciła. Rekordziści szturmowali Ceutę już trzykrotnie w tym tygodniu. A mamy dopiero czwartek.

Duży problem stanowią też dzieci i nastolatkowie – wśród 10 tysięcy migrantów znalazło się ich około półtora tysiąca. Część  z nich przybyła do Ceuty bez opieki dorosłych. Hiszpania musi zorganizować dla nich pomoc i schroniska – i nie chodzi tu jedynie o litość, chociaż mali imigranci z pewnością nie są winni zaistniałej sytuacji, a większość z nich zapewne nie do końca rozumie, co właściwie się dzieje. Sęk w tym, że władze w Madrycie nie mają w tej kwestii wyboru – zgodnie z hiszpańskim prawem, deportowanie nieletnich jest nielegalne.

Pomoc czy łapówka?

Jak zakończy się ten kryzys? Zobaczymy. Na razie Hiszpania zrobiła chyba najgorszy z możliwych ruchów, czyli postanowiła wykupić sobie spokój za pomocą pieniędzy. W ubiegły wtorek rząd w Madrycie zadecydował o przekazaniu 30 mln euro pomocy dla marokańskiego MSW. Sroga pokuta za jednego kłopotliwego pacjenta. Byłoby taniej, gdtyby Hiszpanie, zamiast leczyć Brahima Gali u siebie, wysłali go prywatnym odrzutowcem do USA. No ale cóż, stało się.

Zgodnie z oficjalnymi informacjami, wyasygnowane przez hiszpański rząd pieniądze mają zostać przeznaczone przez Marokańczyków na „patrolowanie wybrzeża i walkę z nielegalną imigracją”. Pewne jest, że otwierający migrantom bramy marokańscy żandarmi dobrze spożytkują te kwoty.

Tagi: Maroko, Hiszpania, Ceuta, imigranci, kryzys
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 23 listopada

Francis Joyon na trimaranie IDEC wyruszył z Brestu samotnie w okołoziemski rejs z zamiarem pobicia rekordu Ellen MacArthur; zameldował się na mecie po 57 dniach żeglugi, poprawiając poprzedni rekord o dwa tygodnie.
piątek, 23 listopada 2007