Duże problemy w swojej przeprawie przez Atlantyk napotkał Aleksander Doba. Słynny kajakarz z Polic dryfuje bez steru i czeka na pomoc, którą starają się zorganizować jego przyjaciele. Kontynuuje rejs do Lizbony, ale sytuacja jest poważna.
Ster został uszkodzony przez linę dryftkotwy podczas sztormu o sile 8 stopni w skali Beauforta. Podróżnik skonstruował zastępczy układ sterowy, ale silny wiatr spowodował, że ster został ponownie zdemontowany.
Piotr Chmieliński - koordynator medialny wyprawy - stara się zaangażować armatorów, by załoga któregoś z przepływających statków udzieliła Polakowi pomocy. Koszty całej akcji mogą być jednak olbrzymie. Sytuacja jest poważna i trwa wyścig z czasem, bo choć na razie prognozy są dobre, to prędzej czy później nadejdzie sztorm, a to może oznaczać poważne kłopoty dla Olka.
Jak podaje RMF24.pl, Doba wciąż liczy na to, że kajak uda się naprawić na oceanie z pomocą marynarzy i nie będzie musiał nadać sygnału SOS. W takiej sytuacji oznaczałoby to już podjęcie przez służby amerykańskie akcji ratowniczej, a w konsekwencji ratowanie tylko człowieka. Kajak OLO zostałby prawdopodobnie zatopiony, by nie stanowił przeszkody nawigacyjnej.
W tej chwili Doba znajduje się około 1000 mil morskich od wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Do celu, czyli Lizbony zostało mu 2000 mil morskich.
Tagi: Aleksander Doba, ster, kajak, wyprawa