TYP: a1

Oligarcha i wyższość żagli nad dieslem

czwartek, 17 marca 2022
Hanka Ciężadło

Co można zrobić, kiedy oficjalnie nie można nic, "bo przepisy nie pozwalają"? W takim układzie pozostają jeszcze rozwiązania niekonwencjonalne. Norwegowie udowodnili ostatnio, że mimo iż jacht rosyjskiego oligarchy nie podlega oficjalnej konfiskacie, i tak nigdzie nie popłynie. Niewymownie nam przykro. 

Oligarcha na wakacjach

Bandyckie zachowanie Rosji sprawia, że większość świata nie chce mieć nic wspólnego z jej obywatelami, zwłaszcza takimi, którzy od lat pozostawali w ścisłym kręgu putinowskiego dworu. Jeśli tylko można takim osobom uświadomić, że nie są bezkarne, miło jest skorzystać z tej możliwości.  

Jedną z takich person jest Władimir Strzałkowski, dawny agent KGB, oligarcha, a prywatnie — zaufany człowiek Putina, który dzięki tym koneksjom zbił gigantyczną fortunę na handlu niklem. Pan Strzałkowski jest też posiadaczem luksusowego jachtu „Ragnar”, który obecnie stoi zacumowany w jednym z norweskich portów i chyba pozostanie tam na dłużej. Wbrew woli właściciela, rzecz jasna.

Papierologia po norwesku

Konfiskata mienia nie jest taką prostą sprawą, jakby się mogło wydawać. OK, w Rosji pewnie jest, ale cywilizowane państwa muszą jednak przestrzegać pewnych form prawnych. Dlatego, mimo iż politycy z wielu norweskich partii nawołują do konfiskaty „Ragnara”, władze na razie powstrzymały się przed takim krokiem.

Jak powiedziała Anniken Huitfeldt, minister spraw zagranicznych Norwegii, bez dyrektywy Komisji Europejskiej przejęcie przez rząd kontroli nad jachtem jest niemożliwe. Na dodatek Władimir Strzałkowski nie figuruje na liście osób poddanych unijnych sankcjom, a Norwegia nawet nie jest członkiem Unii, a zatem nie ma formalnie prawa zgłaszać sugestii co do wysłużenia tej listy. Czy zatem „Ragnar” spokojnie odpłynie sobie do Rosji? Otóż nie.

Wiosłuj, Władek, wiosłuj!

Warto przypomnieć, że zabawka pana Strzałkowskiego nie jest taką sobie łodzią, jaką można kupić w każdym sklepie z luksusowymi jachtami. W czasie, gdy zbliżała się do norweskiego wybrzeża (a miało to miejsce tuż przed wojną, bo do portu zawinęła 24 lutego), doszło do uszkodzenia podwodnego kabla światłowodowego. Zapewne przypadkiem. 

Ponieważ jednak „Ragnar” dysponuje miniaturową jednostką podwodną, pojawiły się sugestie, że mógł to być tak zwany ruski przypadek. Na pokład jachtu weszła policja, Służba Celna i Straż Przybrzeżna, a sprawą zainteresowała się nawet Norweska Służba Wywiadowcza. Oficjalnie nikomu nie postawiono jednak zarzutów. 

Od tego czasu superjacht oligarchy stoi w Narwiku i jeśli nic się nie zmieni, pozostanie tam na zawsze. Aby opuścić port, potrzebuje przecież paliwa. A tak się składa, że Norwegowie postanowili nie sprzedawać jednostce ropy. Sven Holmlund, jeden z okolicznych dostawców, powiedział: "Dlaczego mielibyśmy im pomóc? - Mogą wiosłować do domu. Albo użyć żagla". Sęk w tym, że „Ragnar” jest łodzią motorową, więc załodze zostają pagaje.

 

Tagi: Rosja, Norwegia, oligarcha, jacht, wojna
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 23 listopada

Francis Joyon na trimaranie IDEC wyruszył z Brestu samotnie w okołoziemski rejs z zamiarem pobicia rekordu Ellen MacArthur; zameldował się na mecie po 57 dniach żeglugi, poprawiając poprzedni rekord o dwa tygodnie.
piątek, 23 listopada 2007