TYP: a1

James Cook poległ. Znowu.

piątek, 26 stycznia 2024
Hanka Ciężadło

Kapitan Cook to postać tragiczna – w głównej mierze dlatego, że chociaż podczas swoich wypraw zwiedził kawał świata, niczego się po drodze nie nauczył. Jego buta i arogancja sprawiły, że w końcu trafił pod nóż, a właściwie pod wiele noży; oraz na liczne pomniki. Dzisiaj, mimo iż od poćwiartowania kapitana minęło 245 lat, ludzie na myśl o nim nadal sięgają po narzędzia. Nawet jeśli jedyne, co mogą mu zrobić, to odciąć stopy.

Dlaczego w Australii nie lubią Cooka?

Chyba nie tylko dlatego, że przez niego muszą jeździć po niewłaściwej stronie drogi? Oczywiście przyczyn jest znacznie więcej, i to dużo bardziej poważnych. Dodajmy, że kapitan budzi ciepłe uczucia nie tylko w Australii – z równą sympatią myślą o nim mieszkańcy Hawajów, których przodkowie rozprawili się z Cookiem za pomocą noży, które wcześniej dostali od Brytyjczyków. Taka tam ironia losu.

A chociaż trudno legitymizować morderstwo, trzeba uczciwie podkreślić, że Hawajczycy mieli wiele powodów, by zachować się wobec Brytyjczyków w taki właśnie sposób – i właściwie dziw bierze, że zwlekali z wymierzeniem najeźdźcom sprawiedliwości.

Wróćmy jednak do Australii; Cook dopłynął do jej wybrzeży w 1770 roku, a chociaż wcześniej zrobili to Holendrzy, to właśnie on sporządził mapę nowego lądu, uznał samego siebie za odkrywcę i zgodnie z brytyjską mentalnością, przyłączył go do tzw. Korony. Naturalnie nie zapytał nikogo o zgodę – widocznie uznał, że nie musi. W końcu reprezentował Wielką Brytanię.

Cook i jego krajanie

Jak wiemy, Brytyjczycy postanowili zrobić w Australii jedną wielką kolonię karną, co sprawiło, że przybywający na nowy ląd kolonizatorzy nie stanowili elity społeczeństwa, a relacje pomiędzy nimi a rdzenną ludnością były dokładnie takie, jak możemy sobie wyobrazić.

Stojący w Melbourne pomnik Jamesa Cooka stanowi wyraźny znak dominacji Brytyjczyków, a zarazem symbol tych mrocznych czasów... które skończyły się wcale nie tak dawno temu. Warto pamiętać, że Aborygeni zostali oficjalnie uznani za ludzi dopiero w 1967 roku (!) - wtedy bowiem wykreślono ich z Księgi Fauny i Flory.

26 stycznia w Australii przypada święto upamiętniające początek tragedii miejscowej ludności, czyli przybycie pierwszych brytyjskich kolonizatorów, jakie miało miejsce w 1788 roku. Oficjalnie nazywa się to Dniem Australii, mniej oficjalnie – Dniem Inwazji. Niezależnie jednak od nazwy, mieszkańcy Melbourne postanowili uczcić tę uroczystość we własny sposób, odcinając pomnik Cooka na wysokości kostek i malując na cokole hasło „kolonia upadnie”.

Co na to władze Melbourne?

Dodajmy, że nie był to pierwszy zamach na pomnik – dewastowano go na różne sposoby już wcześniej, co dowodzi, że nie chodzi jedynie o akt wandalizmu, ale o głębszy przekaz. Mimo wszystko naprawa kosztuje, a finansowana jest z kieszeni podatników.

Lokalne władze, zapewne mając na uwadze tragiczny koniec Jamesa Cooka, wykazują dużo większą niż on powściągliwość w wyrażaniu radykalnych opinii. Policja wszczęła oczywiście postępowanie w sprawie dewastacji pomnika, bo musiała to zrobić. Jednak pani burmistrz dzielnicy Port Phillip, w której stał pomnik, stwierdziła tylko, że jej administracja rozumie "złożone i różnorodne poglądy" dotyczące zarówno Dnia Australii, jak i samego Cooka.

 

 

Tagi: Cook, Australia, pomnik, Melbourne
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 23 listopada

Francis Joyon na trimaranie IDEC wyruszył z Brestu samotnie w okołoziemski rejs z zamiarem pobicia rekordu Ellen MacArthur; zameldował się na mecie po 57 dniach żeglugi, poprawiając poprzedni rekord o dwa tygodnie.
piątek, 23 listopada 2007