No, wiadomo: niebieski. Nawet mężczyźni to widzą, chociaż podobno rozróżniają tylko trzy kolory. Były jednak czasy, kiedy wody oceanu miały zupełnie, ale to zupełnie inną barwę. Taką, który dla większości facetów jest zupełnie nie do przyjęcia…
Skąd te barwy?
Współczesny ocean wydaje się niebieski, ale tylko jeśli obserwujemy go, będąc na otwartym morzu. Natomiast w strefie płytszej, przybrzeżnej, wydaje się trochę bardziej zielonkawy. Dlaczego jego barwa się zmienia?
Przyczyna takiego stanu rzeczy jest dwojaka; zielony kolor jest związany z zawieszoną w wodzie morskiej materią organiczną, która rozprasza promienie słoneczne tak, że najbardziej intensywnie odbijane są fale żółte i zielone. Poza tym, w oceanie żyje również mnóstwo mikroskopijnych roślin, których komórki uzbrojone są w chlorofil - a ten, jak wiemy z lekcji biologii, ma barwę zieloną. Wszystko to sprawia, ze ocean obserwowany z plaży wydaje się być niebieskozielony.
Na otwartym morzu, gdzie stężenie materii organicznej i roślin jest niewielkie, ich obecność (a zatem i barwa) nie ma aż takiego znaczenia. W takim przypadku cząsteczki wody rozpraszają promienie słoneczne tak samo, jak rozprasza je powietrze – dlatego obydwa te środowiska wydają się niebieskie.
A jak było kiedyś?
Paaanie, kiedyś to było, chciałoby się rzec. Miliony lat temu w naszej atmosferze było znacznie mniej tlenu niż obecnie, toteż fotosynteza w takiej formie, jaką znamy dzisiaj, byłaby mało wydajna, o ile w ogóle byłaby możliwa. Z tego powodu żyjące wówczas organizmy, zamiast chlorofilem, posługiwały się zupełnie innym związkiem: retinalem.
Retinal znajduje się także w ludzkim oku, ale przede wszystkim w pewnym białku, zwanym bakteriorodopsyną. Białko to buduje błony komórkowe halobakterii, czyli mikroorganizmów, które z użyciem retinalu są w stanie przeprowadzać proces bardzo zbliżony do fotosyntezy. Dzięki temu mogą one wytwarzać energię ze światła tak samo, jak robią to rośliny, a poza tym potrafią przetrwać zarówno w środowisku bogatym w tlen, jak i w tym mniej przyjaznym, beztlenowym.
Jednak tym, co wyróżnia retinal, jest nie tylko zdolność do „zastępowania” chlorofilu, ale też specyficzny kolor: taki mocno fioletowy, wpadający w fuksję i lekki amarant. No dobra: retinal jest po prostu różowy. OK, a skąd wiemy, że dawne mikroorganizmy też zawierały ten związek? Może to tylko hipoteza?
Co łączy ocean i pustynię?
Jak to co – bakterie. W tym konkretnym przypadku dość stare bakterie, a nawet… skamieniałe. Prehistoryczne mikroorganizmy morskie zostały odkryte na obecnej Saharze, na terenie Mauretanii, zaś badaniami nad ich naturą zajęli się uczeni z Australian National University.
Okazuje się, że „starożytne bakterie” również posiadały różowy i purpurowy pigment – tak samo, jak halobaktere. I dzięki temu, podobnie jak one, potrafiły przeżyć w środowisku ubogim w tlen, produkując sobie energię ze światła z użyciem retinalu. Co z tego wynika?
Tak naprawdę, dwie rzeczy: po pierwsze, dobry patent pozostaje dobry i nawet po milionach lat nadal znajduje zastosowanie. Po drugie – skoro wody oceanu były kiedyś pełne różowych mikroorganizmów, to… same również były różowe. Sorry, panowie. Też nam się to nie podoba, ale naprawdę nie chce być inaczej.