Brzmi jak idealne wakacje – z tym że w przypadku, o jaki chodzi, był to raczej dramat. Historia rozegrała się na Morzu Ochockim i kosztowała życie dwóch osób; jedna z ofiar miała zaledwie 15 lat. Jak informuje rosyjska prokuratura, w chwili odnalezienia jednostki na pokładzie został tylko jeden żywy człowiek. Co dokładnie się tam wydarzyło?
Rodzinna wyprawa
Feralny rejs rozpoczął się na początku sierpnia, a wzięli w nim udział Michaił Piczugin (jedyny ocalały) oraz jego brat Siergiej ze swoim 15-letnim synem Ilją. Chłopak z ojcem na co dzień mieszkali w Buriacji, a do wuja przyjechali jedynie w odwiedziny.
Ktoś wpadł na pomysł, by pooglądać wieloryby, więc 9 sierpnia cała trójka wybrała się na rejs katamaranem. Wystartowali z rejonu nikołajewskiego w Kraju Chabarowskim z zamiarem udania się w stronę Sachalinu.
Trzeba podkreślić, że wyprawa została dobrze przygotowana, a nieliczna załoga zabrała ze sobą odpowiednie wyposażenie: ciepłą odzież, kamizelki, flary, a także niewielki zapas żywności i 20 litrów wody. Wszystko to powinno spokojnie wystarczyć na krótki rejs; niestety, wyprawa zamieniła się w koszmar.
Co poszło nie tak?
Wszystko wskazuje na to, że niedługo po wypłynięciu z portu na katamaranie doszło do awarii silnika, wskutek czego jednostka straciła sterowność i zaczęła dryfować. Na dodatek Piczuginowie trafili na kiepską pogodę, a sztorm, jaki się wkrótce rozpętał, jeszcze pogorszył ich sytuację. W efekcie bezradna załoga mocno zboczyła z kursu, a nie mogąc manewrować jednostką, była zdana na łaskę losu.
Oczywiście krewni Piczuginów zgłosili służbom fakt ich zaginięcia i uruchomiono odpowiednie procedury. Poszukiwania katamaranu nie przyniosły jednak żadnych rezultatów, i to nawet pomimo faktu, iż rodzina własnym sumptem zorganizowała alternatywną akcję ratunkową.
Smutny finisz
Ostatecznie katamaran udało się odnaleźć dopiero w miniony poniedziałek (14 października). Zlokalizowali go miejscowi rybacy, chociaż początkowo byli przekonani, że mają do czynienia z boją, bowiem wskazania radaru były niejednoznaczne. Kiedy jednak zbliżyli się do jednostki, okazało się, że to zaginiona od dwóch miesięcy łódź.
Katamaran został odnaleziony około 23 km od wybrzeży Kamczatki — czyli ponad 820 km od celu podróży. Na pokładzie znajdowały się ciała Siergieja i jego syna oraz żywy, ale skrajnie wycieńczony Michaił. Mężczyzna przeżył, jednak w momencie odnalezienia był w stanie szoku, a kontakt z nim był bardzo utrudniony. Schudł 50 kilogramów, a do tego był skrajnie odwodniony. Wedle wstępnych ustaleń to właśnie odwodnienie było przyczyną śmierci jego brata oraz bratanka.
Jemu samemu udało się przeżyć — trudno mówić o „szczęściu”; zapewne do końca życia będzie się zmagać z traumą, a być może nawet skończy w więzieniu. Rosyjscy śledczy wszczęli bowiem sprawę karną w związku z art. 263 kodeksu karnego (naruszenie zasad bezpieczeństwa ruchu wynikającego z zastosowania transportu wodnego).
Tagi: Kamczatka, Rosja, katamaran, Piczugin