Wydaje się, że trudno o bardziej odległe skojarzenia, niż zeszłoroczna powódź w Kanadzie i dzisiejszy rozmiar frytek w japońskich McDonaldach. Rzeczywistość pokazała jednak, że te dwa zagadnienia są ze sobą ściśle powiązane. Jak to możliwe? Zaraz wszystko stanie się jasne.
„Rzeka atmosferyczna”
W listopadzie ubiegłego roku kanadyjska Kolumbia Brytyjska zmagała się z rekordowymi powodziami. Deszcze były tam do tego stopnia intensywne, że specjaliści mówili wręcz o „rzece atmosferycznej”, a premier prowincji ubolewał, że trafiło akurat na jego kadencję, bowiem takie opady w regionie zdarzają się raz na 500 lat. Fakt, miał facet wyjątkowego pecha.
Gigantyczne ilości wody doprowadziły do bardzo niebezpiecznych zjawisk, takich jak podtopienia, lawiny błotne i osuwiska. Mocno oberwało też Vancouver, gdzie znajduje się największy port w Kanadzie oraz dwie wielkie linie kolejowe, dowożące do niego towary. OK, i co to ma wspólnego z Japonią?
Co z tymi frytkami?
Japonia kojarzy nam się raczej z sushi, niż ze smażonymi ziemniakami. Warto jednak pamiętać, że obraz tego kraju, jaki mamy w głowach, często odbiega od rzeczywistości. Zresztą, my też nie jemy codziennie pierogów.
Japończycy, zwłaszcza ci należący do młodszego pokolenia, nie gardzą więc fastfoodami, toteż sieć McDonalds świetnie tam prosperuje. OK, prosperowała. Okazuje się bowiem, że zeszłoroczne uszkodzenia portu w Vancouver spowodowały poważne zachwianie łańcucha dostaw ziemniaków do Japonii. W obrębie ziemniaczanego kryzysu sieć McDonalds postanowiła więc podjąć stosowne kroki.
Rozmiar ma znaczenie
W ubiegły piątek zarząd McDonald's Holdings Company Japan wydał specjalne oświadczenie. Czytamy w nim, że wpływ szkód powodziowych oraz innych czynników (czyli najsłynniejszego obecnie wirusa) spowodował zakłócenia w transporcie ziemniaków z Ameryki Północnej.
Po namyśle władze holdingu podjęły więc męską decyzję – do momentu uregulowania łańcucha dostaw w japońskich restauracjach McDonalds sprzedawane będą wyłącznie frytki w rozmiarze S. Wszystko po to, „aby upewnić się, że mamy duży zapas, a nasi klienci mogą cieszyć się frytkami McDonald's bez przerwy”.
Pozostaje mieć nadzieję, że Japończycy jakoś pogodzą się z tym ciosem. A tak swoją drogą, czy ta historia nie pokazuje dobitnie, jak krucha jest równowaga międzynarodowego transportu? I jak łatwo nasz uporządkowany, wygodny świat może stać się znacznie mniej fajnym miejscem?
Tagi: dostawy, Japonia, Kanada, McDonald, frytki, powódź