Wydawałoby się, że nie ma nic prostszego niż logiczne rozumowanie i wyciąganie konstruktywnych wniosków. Nic bardziej mylnego - udowadniają ministerialni urzędnicy.Od kilku lat wojuję z pewną, moim zdaniem, idiotyczną interpretacją Ministerstwa Sportu i Turystyki, polegającą na rozróżnianiu określenia „uprawnienia” od określenia „certyfikat kwalifikacji”. Wiadomo, że uprawnienia to jest coś reglamentowanego, wydzielanego obywatelowi po spełnieniu jakichś warunków i poniesieniu kosztów. Jeśli ja zabieram głos, to zapewne chodzi o żeglarstwo, a jak żeglarstwo to nasze sławne patenty, kiedyś PZŻ, a teraz państwowe. Obok krajów posttotalitarnych istnieją stare demokracje, gdzie po regulacje prawne sięgano ostrożnie i żeglarstwo w tych demokracjach uniknęło reglamentacji dostępu do tego dobra. No ale żeglarstwo wymaga określonych kwalifikacji, jeśli ktoś nie jest szaleńcem. Stąd krok do szkolenia, a jak szkolenie to człowiek chce jakiegoś papierka poświadczającego czego się nauczył. Jak w takim kraju nazwać taki dokument „uprawnieniem”, skoro prawodawstwo tego kraju tego nie wymaga? Nazwano, w odróżnieniu od np. Polski, Certyfikatem kompetencji. Jak nazwa wskazuje, poświadcza on co jego okaziciel potrafi. U nas dokument musi poświadczać, gdzie i co może prowadzić.
Czy jest coś wspólnego dla obu tych dokumentów? Sprawa się komplikuje. Myślę, że każdy z Was czytających ten tekst powie, że w obu wypadkach trzeba się wykazać wiedzą i umiejętnościami w czasie jakiegoś sprawdzianu. I macie rację, do obu dokumentów prowadzi ta sama droga. Dopiero na jej końcu jeden dostaje patent (uprawnienie), a drugi certyfikat.
Proste jak konstrukcja cepa, a jednak.....
Jednak wg interpretacji urzędników jak ktoś ma certyfikat, to nie oznacza, że jest uprawniony. Potraficie to pojąć?! To samo trzeba umieć, a w Polsce jachtu nie pożyczysz na certyfikat.
Od kilku lat staram się pokazać ten brak logiki, bezskutecznie. Obrona monopolu polskich uprawnień wygrywa, a polskim żeglarzom jest wstyd. Dotychczasowe wysiłki posługujące się rozumem i logiką nie dały rezultatu, więc sięgam po przepisy unijne i polskie. Unijni biurokraci przewidzieli widocznie takie problemy, bo odpowiednia dyrektywa mówi jak to rozwiązać w wypadku patentów zawodowych (poczytacie dalej). Niestety, u nas zadbano, aby tę furtkę zamknąć dla jachtów rekreacyjnych, więc znowu muszę się odwołać do szarych komórek, aby Polska wyszła z tej patowej sytuacji. O tym poniżej (towarzyszący materiał
http://www.tawernaskipperow.pl/uprawnienia-do-uprawiania-turystyki-wodnej-w-polsce,4068,artykul.html).
Kto jeszcze wierzy w logikę i zdrowy rozsądek, niech apeluje do decydentów o rychłe rozwiązanie tej sytuacji. A teraz słowo na dzisiaj...
Niedawno przedstawiłem list, jaki MSiT wystosowało do Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju w sprawie interpretacji przepisów dotyczących uznawania lub nie dokumentów uzyskanych w innych państwach, a dotyczących uprawnień do prowadzenia jachtów w Polsce powyżej 7,5 m długości. Ministerstwo już nie wiedziało jak odpowiadać na zalew pytań w tej dziwnej sprawie i postanowiło sięgnąć po pomoc do innego ministerstwa. Dobra wiadomość to ta, że ptaszki ćwierkają iż wsparcia nie będzie. Zła to taka, że i przecięcia gordyjskiego węzła tez nie będzie. Idiotyczna interpretacja na temat różnicy w określeniu „uprawnienie” a "certyfikat", wymyślona dla ratowania monopolu podległych związków sportowych, stworzyła sytuację patową. Powoduje też narastanie wstydu za polskie władze, ponieważ MSiT eufemistycznie operuje przykładem ISSA, a wiadomo, że Certyfikaty mają w nazwie i dokumenty brytyjskie, duńskie, szwedzkie i wiele innych państw z o wiele wyższym poziomem szkolenia i tradycji.
Polscy urzędnicy z lubością powołują się na Unijne Dyrektywy (patrz news o nowym projekcie w sprawie bezpieczeństwa na morzu
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2612&page=0), licząc że „durny naród to kupi”.
Biurokraci brukselscy przewidzieli jednak takie sytuacje, przynajmniej w tym wypadku i kto czyta ze zrozumieniem, to wygląda to następująco:
-
jedną z fundamentalnych zasad UE jest swoboda przepływu pracowników i świadczenia usług oraz prawo podejmowaniu działalności gospodarczej we wszystkich krajach UE. Jednakże przeszkody dla tej zasady mogą wynikać z krajowych, prawnych ograniczeń dotyczących pewnych zajęć i zawodów. Zawód regulowany to taki zawód, którego wykonywanie jest uzależnione od spełnienia wymagań kwalifikacyjnych i warunków określonych w odrębnych przepisach. Oznacza to, że każdy obywatel UE, który chce podjąć zawód regulowany w innym Państwie Członkowskim, musi podporządkować się stosowanym tam regulacjom dotyczącym tej działalności.
Wprowadzając przymus posiadania uprawnień do prowadzenia jachtu, Polska uczyniła z naszej żeglarskiej przygody – profesję, zawód.
Co mówią przepisy wdrażające unijne dyrektywy w tym zakresie?
USTAWA
z dnia 18 marca 2008 r.
o zasadach uznawania kwalifikacji zawodowych nabytych w państwach członkowskich Unii Europejskiej1), 2)
Rozdział 1
Przepisy ogólne
Art. 1.
1. Obywatelom państw członkowskich Unii Europejskiej, Konfederacji Szwajcarskiej lub państw członkowskich Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA) – stron umowy o Europejskim Obszarze Gospodarczym, zwanych dalej „państwami członkowskimi”, którzy nabyli w tych państwach, poza granicami Rzeczypospolitej Polskiej, kwalifikacje do wykonywania zawodów regulowanych lub działalności, o których mowa w załączniku nr IV do dyrektywy 2005/36/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 7 września 2005 r. w sprawie uznawania kwalifikacji zawodowych (Dz.Urz. UE L 255 z 30.09.2005, str. 22, z późn. zm.), zwanej dalej „dyrektywą”, uznaje się te kwalifikacje na zasadach określonych w ustawie.
2. Obywatelom państw członkowskich, których kwalifikacje zostały uznane, zapewnia się prawo wykonywania w Rzeczypospolitej Polskiej zawodu regulowanego lub działalności na takich samych zasadach jak osobom, które kwalifikacje do ich wykonywania uzyskały w Rzeczypospolitej Polskiej.
Jak to sobie wyobraża Unia? Ano tak, poczytajmy nasze Rozporządzenie.
ROZPORZĄDZENIE
MINISTRA TRANSPORTU, BUDOWNICTWA I GOSPODARKI MORSKIEJ
z dnia 9 października 2013 r.
w sprawie wykazu państw, w których wydane dokumenty kwalifikacyjne kierowników statków są uznawane przez dyrektorów urzędów żeglugi śródlądowej2)Na podstawie art. 35 ust. 6 ustawy z dnia 21 grudnia 2000 r. o żegludze śródlądowej (Dz. U. z 2006 r. Nr 123, poz. 857, z późn. zm.
3)) zarządza się, co następuje:
§ 1. Określa się wykaz państw, w których wydane dokumenty kwalifikacyjne kierowników statków są uznawane przez dyrektorów urzędów żeglugi śródlądowej:
- Republika Austrii;
- Królestwo Belgii;
- Republika Bułgarii;
- Republika Chorwacji;
- Republika Cypryjska;
- Republika Czeska;
- Królestwo Danii;
- Republika Estońska;
- Republika Finlandii;
- Republika Francuska;
- Republika Grecka;
- Królestwo Hiszpanii;
- Irlandia;
- Republika Islandii;
itd. itd. itd..................
Niniejsze rozporządzenie dokonuje w zakresie swojej regulacji wdrożenia dyrektywy Rady 91/672/EWG z dnia 16 grudnia 1991 r. w sprawie wzajemnego uznawania krajowych patentów żeglarskich uprawniających do przewozu rzeczy i osób żeglugą śródlądową (Dz. Urz. WE L 373 z 31.12.1991, str. 29, z późn. zm.; Dz. Urz. UE Polskie wydanie specjalne, rozdz. 6, t. 1, str. 275, z późn. zm.).
3) Zmiany tekstu jednolitego wymienionej ustawy zostały ogłoszone w Dz. U. z 2007 r. Nr 123, poz. 846 i Nr 176, poz. 1238, z 2008 r. Nr 171.
Sprawę komplikuje zapis w Rozporządzeniu MIiR, że obowiązek sporządzenia listy dokumentów wzajemnie uznawanych nie dotyczy jachtów rekreacyjnych. Nie wiem czy to przypadek, czy ciąg dalszy spiskowej teorii dziejów. Można to szybko wyjaśnić, jeśli MIiR jednak opracuje taki wykaz, na wzór wykazu dokumentów zawodowych, stosując zasadną tym razem interpretację, że wprowadzając regulacje do żeglarstwa, przeniosła rekreację do szufladki „zawód regulowany” – potrzeba tylko trochę konsekwencji w myśleniu.
Nowelizacja Rozporządzenia lub wydanie nowego, dotyczącego wykazu uznawanych w Polsce certyfikatów i patentów, w sposób prosty zakończy tę upokarzającą sytuację.
Już czas skończyć z pośmiewiskiem, na jakie się wystawiamy nie uznając pod bzdurnym pretekstem Certyfikatu Kompetencji RYA – np.! Inaczej „najdłuższa wojna współczesnej Europy” potrwa dalej.
Zbigniew Klimczak