Sąd Rejonowy w Gdańsku uniewinnił w środę Marka W., kapitana statku wycieczkowego „Danuta”. Statek w lipcu 2017 r. przepłynął pod kładką na Motławie w trakcie jej opuszczania.
Do wydarzenia doszło 25 lipca 2017 roku. „Danuta” przepłynęła właściwie w ostatnim momencie pod opuszczaną właśnie kładką. Na pokładzie było 139 pasażerów. Kapitan, Marek W. odpowiadał za „sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu wodnym, zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach” i został właśnie uniewinniony.
W uzasadnieniu wyroku sędzia Anna Kłosowska podkreślała, że kapitan podjął słuszną decyzję o szybkim przepłynięciu statkiem pod kładką. - W momencie kiedy dziób statku znajdował się już przy przęśle opadającej kładki nie było możliwości, żeby jednostkę zatrzymać. Dlatego też kapitan wydał komendę „cała naprzód” i podjął decyzję, aby przepłynąć pod kładką, co w ocenie sądu i biegłego, było decyzją jak najbardziej uzasadnioną i prawidłową. I co ważne, znajdującą oparcie w przepisach żeglugowych - powiedziała sędzia dodając, że nie doszło do narażenia pasażerów na niebezpieczeństwo a dzięki decyzji kapitana uniknięto katastrofy. Z opinii biegłego i zapisu monitoringu wynika, że gdyby kapitan podjął decyzję o zatrzymaniu statku, to kładka opadłaby na jednostkę.
Sąd, rozpatrując sprawę, zwrócił również uwagę na nieprawidłowe oznakowanie kładki. Osoby kierujące jednostkami nie miały możliwości dostrzeżenia wyświetlanego oznakowania z uwagi na różne czynniki m. in. atmosferyczne. Sygnał dźwiękowy o tym, że kładka się opuszcza był zbyt cichy, kapitan mógł tego nie słyszeć. Co ważne, oskarżony Marek W. próbował kilkakrotnie nawiązać kontakt z operatorem kładki przez radiotelefon, bezskutecznie.
- Kapitan próbował jednostkę zatrzymać, jednocześnie próbując nawiązać kontakt z kładką w celu opóźnienia jej opuszczenia. Trzeba zaznaczyć, że opuszczanie takiej kładki jest powolne i jej ruch z odległości również mógł być przez kapitana niewidoczny od samego początku. W pewnym momencie operator kładki podjął decyzję, aby dać kapitanowi sygnał do zatrzymania jednostki i użył w tym celu lizaka, co jest nieprawidłowe, bo według przepisów na wyposażeniu kładki powinna znajdować się czerwona flaga. Sygnały lizaka dla kapitana również były niewidoczne - powiedziała sędzia Anna Kłosowska.
Wyrok sądu nie jest prawomocny. Prokuratura wystąpi do sądu o pisemne uzasadnienie wyroku i dopiero wówczas podejmie decyzję o ewentualnym złożeniu apelacji. Na ostatniej rozprawie prokuratura wnioskowała dla Marka W. o karę roku więzienia.