W powszechnej wyobraźni powstanie styczniowe kojarzy się z obrazem Gierymskiego „Patrol powstańczy”, z grafikami Andriollego, czy wreszcie z nowelą Żeromskiego - „Rozdziobią nas kruki, wrony”, czy też z tegoż autora „Wierną rzeką”. Inni, oporni w sięganiu po słowo pisane, mogą przywołać z pamięci film Juliusza Machulskiego „Szwadron”. I tak przed oczami przetaczają się sceny batalistyczne, oddziały konnicy, grupki powstańców prowadzących partyzancką wojnę, kucie kos i kobiety żegnające straceńców ruszających w bój. Wszystko to składa się na obecną wizję działań powstańczych, nasyconych patriotyzmem, jednak od początku skazanych na klęskę w starciu z potężnym wrogiem. Wizja, z którą trudno polemizować, zapisana i akceptowana przez pokolenia.
Ale powstanie styczniowe i marynistyka? A jednak, autor sięgnął do pewnego epizodu z czasów powstania, gdy staraniem emigrantów i emisariuszy, z Londynu wyruszał statek „Ward Jackson” i szkuner „Emilia”, na których pokładach znaleźli się ochotnicy, by nieść pomoc oddziałom generała Sierakowskiego, walczących z Moskalami na Litwie. Statki te wiozły także uzbrojenie, tak potrzebne powstańcom. Mamy tu i grę wywiadów, carskiej ochrany i pruskiej policji, działania dyplomatyczne Anglików, jest Szczecin (Stettin), Paryż, Warszawa i Londyn. Są zdrajcy, tajni współpracownicy i agenci, są też bohaterowie. Więcej zdradzać nie będę, powiem tylko – ciekawa, trzymająca w napięciu opowieść, świetna do czytania na długie jesienne wieczory.
Zbigniew Kosiorowski „Desant”
Wydawca: Zakład Usług Poligraficznych i Wydawniczych, Szczecin 2013
Stron: 300