Co się stanie, jeśli za opisywanie pewnego pisarza zabierze się biografka i historyczka? Jeśli jesteście ciekawi, sięgnijcie po książkę „Joseph Conrad i narodziny globalnego świata”. Książka, uznana na najlepszą w 2017 roku przez New York Times to jednocześnie biografia słynnego pisarza-żeglarza, relacja z podróży i analiza literacka.
Różne biografie już czytałam, ale ta napisana przez Mayę Jasanoff zdecydowanie przekracza granice gatunkowe. Być może dlatego, że autorka rusza śladami Josepha Conrada (wliczając w to płynięcie przez ocean kontenerowcem czy podróż do Konga). A może dlatego, że fragmenty biografii zderza z książkami Conrada, pokazując, jak po pierwsze bardzo czerpią one z osobistych doświadczeń autora a po drugie, jak dalece są przykładem zmian zachodzących w ówczesnym świecie. Tak książki Conrada jak i jego życiorys autorka analizuje przez pryzmat kolonializmu, prymatu białego człowieka i rodzącego się, zawartego w tytule, globalnego świata. Conrad był przykładem Europejczyka nowego typu – urodzony w jednym kraju, przemieszczający się po sąsiednich, urodzony jako Polak ale poddany rosyjski, ostatecznie zmienił obywatelstwo (i nazwisko) na brytyjskie, a pracował w Europie, Azji, Afryce… Pozbawiony korzeni, żeglarz idealny, samotny w mieszanych załogach, składających się z Duńczyków, Brytyjczyków, Malajów, Chińczyków, Hindusów…Nieustannie szukał dla siebie odpowiedniego miejsca i nieustannie cierpiał na depresję, tego miejsca nie mogąc znaleźć. Nawet, jeżeli chciał, żeby tym miejscem był statek, bowiem Conrad certyfikat kapitański odebrał w czasach, kiedy wielkie żaglowce jako środek transportu odchodziły już do lamusa, a morza i oceany oraz częściej przemierzały parowce. Dla Conrada i żeglarzy tamtego okresu pływanie na parowcu nie liczyło się jako praca na morzu, chociaż Conrad wciąż próbował załapać się do pracy na jakąś dużą jednostkę. Jednak bez koneksji mógł liczyć tylko na posady poniżej swoich kwalifikacji i na jednostkach pozostawiających wiele do życzenia. Albo z kapitanami, z którymi nie mógł się dogadać (swoją drogą książka Jasanoff pokazuje także, jak wyglądała praca marynarza, szczególnie angielskiego i jak przebiegała kampania o polepszenie losu brytyjskich marynarzy). Zresztą jedna z takich szemranych posad zaprowadziła go do Konga, gdzie powstała najsłynniejsza książka Conrada, „Jądro ciemności”. Jasanoff pokazuje zarówno fakty dotyczące wędrówki Conrada wzdłuż rzeki i to, jak ta podróż na niego wpłynęła, a wszystko to umieszcza w kontekście kolonialnym. Czyli potrzeby „białego człowieka”, Europejczyka, „cywilizowanego Europejczyka” do wprowadzania tejże cywilizacji wszędzie tam, gdzie się pojawiał. Przy czym to wprowadzanie cywilizacji oznaczało automatyczne negowanie obcych kultur, języków, zjawisk, wierzeń, a przede wszystkim koloru skóry. No i bardzo silnie wiązało się z korzyściami materialnymi – w przypadku Konga chodziło o niewolniczą pracę i słoniowe kły. Tę hipokryzję zachodniego świata widział Conrad. Odchorował ją. A potem opisał.
Warto przeczytać, nie tylko ze względu na osobę bohatera, ale także dlatego, że Maya Jasanoff to jedna z najlepiej zapowiadających się historyczek młodego pokolenia.
Tytuł: Joseph Conrad i narodziny globalnego świata
Autorka: Maya Jasanoff
Wydawnictwo Poznańskie
Tagi: Joseph Conrad, recenzja, Maya Jasanoff