Mało kto z nas dopuszcza myśl o wypadku na jachcie. Mimo iż żeglarstwo jest traktowane jako sport extremalny. Wypływając w rejs powinniśmy zatem zrobić wszystko co możliwe aby maksymalnie zwiększyć szanse swoje i załogi.
W tym celu postanowiłem zdobyć najpierw odpowiednie kwalifikacje bo wiedza, praktyka i szybkie działanie są tu najważniejsze. Najwyższe kwalifikacje w Polsce jakie może uzyskać osoba bez wykształcenia medycznego to sześciodniowy kurs na ratownika KPP. Kurs jest stosunkowo drogi więc postanowiłem poświęcić trochę czasu na szukaniu najlepszego z dostępnych. Tak natknąłem się na Centrum Ratownictwa z Wrocławia, które szkoli strażaków, policję, wojsko i osoby prywatne.
To był strzał w dziesiątkę Instruktorzy w lekkiej formie przekazywali wiedzę i umiejętności, informacji było tak wiele, że pod koniec każdego dnia padałem na twarz ze zmęczenia. Dodatkowo nierzadko wykraczali poza zakres podstawowego KPP aby przekazać wiedzę potrzebną kursantom do ich prywatnego celu. Jako iż mój cel był jasny padła propozycja działań praktycznych na morskiej tratwie ratunkowej i przeciwdziałaniu hipotermii. Ja cieszyłem się jak dziecko reszta kursantów patrzyła z niedowierzaniem. Finalnie jednak wszyscy zaliczyli tę część praktyczną wbiegając ochoczo w listopadzie do jeziora pakując się do tratwy z wody i wytrzymując pod kocami NRC do momentu zagrzania się. Miałem również możliwość przetestowania w warunkach testowych skafandra wypornościowego - jego wypornościowe i termiczne walory przeszły moje najśmielsze oczekiwania ale o tym może kiedy indziej. Po kursie i zaliczeniu egzaminu naszło mnie kolejne pytanie - co powinno się znaleźć w morskiej apteczce jachtowej?
Gdybym nie miał ograniczeń finansowych zapewne kupiłbym wszystko to czego używaliśmy na kursie. Jednak musiałbym mieć jakieś 3-8 tys. a połowę sprzętu musiałbym wymienić po dwóch latach bo by się przeterminował. Założenie jest więc takie, by zmieścić się w kwocie do od 500 zł do 800 zł bo tyle na załogę 5 czy 8 osobową to nie problem.
Zdarzenia, jakich możemy się obawiać na jachcie:
Udar mózgu, zawał, hipoglikemia, hipotermia, omdlenie, krwotoki, uczulenia, wypadnięcia dysku, oparzenia, złamania.
Co według mnie powinno znaleźć się w apteczce jachtowej:
Aspiryna, tlen, folia NRC, pocket mask z filtrem hepa i zaworem zwrotnym, adrenalina, coca-cola, glukagon hipo kit ( jeśli masz cukrzyka w załodze), otrivin, chusta trójkątna, bandaże, gazy wyjałowione, żelowy opatrunek na oparzenia, opatrunek hemostatyczny, nożyczki, szyna kramera, środki przeciwbólowe, zestaw do szycia.
Jeśli ktoś może i chce wydać więcej to worek AMBU i respirator.
Wykorzystania tych środków powinniście nauczyć się od wykwalifikowanego personelu medycznego dlatego nie zostanie to opisane w tym artykule. Kurs ratowniczy pokazał mi jak wiele legend i mitów krąży na temat pierwszej pomocy. Dlatego warto uczyć się tego od najlepszych. Mam nadzieję, że zdobytej wiedzy nie będę musiał nigdy użyć a gdyby się i tak zdarzyło to kurs przyniesie zamierzony efekt czyli dopłynięcie do portu z całą i zdrową załogą.
Ostrzeżenie! Niniejszy tekst nie jest pisany przez osobę o wykształceniu medycznym. Artykuł ma charakter subiektywnej oceny rzeczy przydatnych do przeprowadzenia pierwszej pomocy na jachcie i dostarczenia poszkodowanego w ręce wykwalifikowanych służb medycznych.