Jak powszechnie wiadomo, natura jest znacznie bardziej łaskawa dla facetów: później się starzeją (a przynajmniej tak im się wydaje), mogą sikać na stojąco (przynajmniej do pięciu piw, potem różnie to bywa), a poza tym — nie muszą depilować nóg, co już stanowi całkowity skandal.
Mimo to, bycie babą (i to żeglującą), ma pewne zalety; niestety, obarczone jest również szeregiem nieznanych mężczyznom kłopotów — i nie chodzi tu bynajmniej o złamany paznokieć.
Ciężkie dni w ciężkich warunkach
Ciężkie dni nawet na lądzie bywają mało fajne (i to nie tylko dla samej zainteresowanej, ale też dla otoczenia, o czym zresztą krążą różne, „jakże zabawne” dowcipy), ale na wodzie stają się prawdziwym wyzwaniem.
Z drugiej strony, załoga to pewna całość — i jeśli jeden z jej członków ma problem, to tak naprawdę mają go wszyscy. Jak zatem, będąc kobietą (i to bardzo kobiecą przez tych kilka dni), poradzić sobie z trudnościami obiektywnymi w postaci kłopotów z higieną, bólem brzucha, czy wreszcie zapewnieniem sobie minimum komfortu?
Mały kubeczek ma wielką moc
Obsługa kingstona wymaga odpowiedniego zagospodarowania zużytych środków higienicznych — również tych bardzo babowych, co nie zawsze jest fajne. Dlatego ciekawym i na pewno wartym rozważenia rozwiązaniem są tzw. kubeczki menstruacyjne.
Co nam dają takie kubeczki? Po pierwsze, możliwość pływania w wodzie (tak samo, jak w przypadku tamponów). Po drugie, w odróżnieniu od środków jednorazowych, nie ma opcji, że nam się „skończą” — bo kubeczek jest jeden, a rekordzistkom ten sam egzemplarz potrafi służyć nawet kilka lat. Po trzecie, kubeczek jest bardzo łatwy do utrzymania w czystości: wystarczy co parę godzin wyjąć go, opłukać zwykłą wodą i umieścić z powrotem w strategicznym miejscu. Cała procedura zajmuje jakieś dwie minuty i nie pozostawia po sobie żadnych stałych odpadów, które trzeba by utylizować.
Mokre chusteczki z kwasem mlekowym
Jak wiemy, podczas niektórych rejsów utrzymanie higieny wymaga wzniesienia się na wyżyny pomysłowości oraz akrobatyki. Wszystko to sprawia, że z myciem bywa różnie — a w takiej sytuacji można łatwo nabawić się przykrej infekcji. Taka rzecz potrafi skutecznie zrujnować rejs, więc warto zainwestować w coś, co pozwoli umyć się „na sucho” — a przynajmniej bez prysznica.
Mowa oczywiście o chusteczkach do higieny intymnej — koniecznie takich z kwasem mlekowym. Chodzi o to, że pałeczki kwasu mlekowego to nasi mali sprzymierzeńcy: mieszkają sobie w najbardziej babskiej części baby i dobrze im tam — a kiedy jakieś wraże mikroby planują abordaż, pałeczki interweniują i wrogie bakterie zostają bezlitośnie wykończone. Mając na uwadze fakt, że brak higieny wyraźnie sprzyja infekcjom, warto wzmocnić własne siły obronne, dodając naszym pałeczkom drobne kilka miliardów koleżanek.
Środki przeciwbólowe do d…, no w każdym razie nie-doustne
Kolejnym ciekawym patentem — a co więcej, patentem podpowiedzianym naszej koleżance przez żeglarza płci jak najbardziej męskiej — są środki przeciwbólowe w czopkach.
Takie rozwiązanie przydaje się zresztą nie tylko do uśmierzania bólu istnienia podczas ciężkich dni, ale też w każdym innym przypadku, gdy istnieje realna opcja, że spożyte doustnie środki za chwilę znów opuszczą nasze ciało. Co więcej, taka forma podania gwarantuje znacznie szybsze przyswajanie leku, czyli, mówiąc wprost, cokolwiek nas boli, będzie bolało krócej.
„Być kobietą, być kobietą…”
Jak widzicie, baby na wodzie mają nieco pod górkę — i muszą zmagać się z wyzwaniami, jakie większości facetów nawet nie przyjdą do głowy (chociaż, jak wskazuje powyższy przykład, bywają wyjątki).
Widzicie zatem, jak bardzo, ale to bardzo trzeba lubić żeglowanie, by mimo wszystkich tych niedogodności, nawet nie pomyśleć o pozostaniu w domu…
A może macie jakieś własne patenty na przetrwanie trudnych dni? Chętnie się czegoś dowiemy.
Tagi: kobieta, żeglarka, higiena