Przynajmniej raz do roku Joseph Qruel porzucał karaibskie wody i wyruszał w kierunku brzegów Ameryki Północnej. Ta wyprawa miała jeden cel. Nie chodziło o polowanie na hiszpańskie statki i rabunek, jeno o zbiór bulw topinamburu, rośliny gęsto porastającej tamtejsze łąki. Gdy spiżarnia okrętu nimi się zapełniła, „Czarna Pszczoła” brała kurs powrotny na Karaiby. Te zbiory miały oczywiście zapewnić załodze wyżywienie, smaczną strawę, ale topinambur był wykorzystywany także w innym celu.
To właśnie dzięki topinamburowej diecie załogi, fregata piracka uzyskiwała niesłychaną chyżość. Józek Okruszko, znany bardziej jako Joseph Qruel, potrafił wykorzystać pewną właściwość topinambura, który wprawdzie smakował znakomicie, ale wzmagał jednocześnie pracę kiszek. Inny dowódca prawdopodobnie zabroniłby spożywania tych bulw, mając na względzie atmosferę, jaka po posiłku panowała w kubryku – po kilku chwilach nie można było w nim po prostu wytrzymać, ale Józek twórczo i z korzyścią potrafił ową specyfikę topinamburu wykorzystać. Gdy „Czarna Pszczoła” puszczała się w pościg za zdobyczą, nakazywał części swoich marynarzy, którzy aktualnie nie byli zajęci robotą przy żaglach, zebrać się na rufie. Stawali tam i wypinając zadki dostarczali okrętowi dodatkowy napęd. Fregata nawet przy kompletnej flaucie i smutnie obwisłych żaglach, których nie poruszał najmniejszy powiew wiatru mogła posuwać się do przodu po gładkiej jak lustro tafli wody. Również przy dokonywaniu abordażu ów odrzut pomagał piratom przedostać się na pokład zdobywanej jednostki. Niektórzy potrafili jednym susem pokonać odległość kilku metrów dzierżąc w rękach kordelasy i pistolety.
I tak topinambur, a właściwie jego wspomniana cecha, w dużej mierze przyczynił się do sukcesów w pirackim rzemiośle. Ponieważ spora część załogi była angielskojęzyczna, toteż słowo „fart”, jakim nazywano efekt wywoływany spożyciem bulw, królowało na okręcie. Józek zaś wprowadził je do polskiego słownika jako synonim powodzenia.
Pieczony topinambur Topinambur czyli słonecznik bulwiasty pochodzi z Ameryki Północnej, obecnie rośnie również w Europie. Jadalne są jego bulwy. Rzeczywiście posiada pewne właściwości wiatropędne, jednak w powyższym tekście zostały one mocno przesadzone. Można bulwy spożywać na surowo, ale także przygotowywać na wiele sposobów. Znakomicie smakuje pieczony. Bulwy starannie myjemy, aby oczyścić je z ziemi. Nie trzeba ich obierać, skórka jest cieniutka i zawiera wiele składników mineralnych i odżywczych. Większe można przekroić. Układamy je w naczyniu do zapiekania, solimy, posypujemy rozmarynem i polewamy oliwą. Całość mieszamy, tak aby oliwa, sól i rozmaryn dokładnie je oblepiły. Wkładamy do rozgrzanego piekarnika i pieczemy przez około pół godziny. Tak przygotowane można jeść same, lub potraktować jako dodatek do mięs zamiast ziemniaków. Mają przyjemny, nieco orzechowy smak. Są wskazane między innymi przy diecie cukrzycowej, a także przy odchudzaniu. |