Mówi się, że czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, no nie do końca … Zbliżają się Walentynki, a to idealna okazja, żeby udać się na romantyczną kolację z owocami morza. (No i oczywiście z drugą połówką). Czy popularne krewetki bogate są w składniki odżywcze, a może bardziej w bakterie i toksyny morskie?
Krewetki to jedne z najpopularniejszych owoców morza, które odpowiednio przygotowane i doprawione, obfitują w wyjątkowe walory smakowe. Jednakże, na tym zalety się nie kończą, bo krewetki dostarczają także wielu cennych składników odżywczych, w tym witamin B12, D i E. Te wyjątkowe owoce morza są również dobrym źródłem minerałów. Zawierają wysokie ilości selenu, który jest antyoksydantem, pomaga w ochronie organizmu przed uszkodzeniami komórek oraz wspiera zdrową funkcję tarczycy. Krewetki są również bogate w cynk, który jest niezbędny do wzrostu i regeneracji tkanek oraz ma pozytywny wpływ na układ immunologiczny. Nie można również zapomnieć o nienasyconych kwasach tłuszczowych, które mają korzystny wpływ na zdrowie serca, obniżamy poziom cholesterolu i redukują ryzyko wystąpienia chorób sercowo-naczyniowych.
Kiedy mówimy o krewetkach, warto zaznaczyć, że posiadają bardzo delikatną tkankę mięsną, co czyni je podatnymi na uszkodzenia oraz psucie. Co ciekawe przeprowadzono badania dotyczące występowania Staphylococcus aureus w krewetkach pochodzących z rynku. Stwierdzono obecność gronkowca aż w 80% badanych krewetek. Teoretycznie nie mamy o co się martwić, przecież gronkowiec złocisty ginie w 60 °C. Niestety toksyna (enterotoksyna gronkowcowa A, B, C1, C2, D, E, F), którą produkują, nie ulega zniszczeniu nawet w trakcie 30-minutowego gotowania. W kolejnych badaniach poddano testom krewetki z sieci handlowych w Trójmieście w celu oznaczenia pałeczek Listeri monocytogenes. Okazało się, że w 35% badanych próbek występują pałeczki listerii. Jednakże, listerioza zazwyczaj ogranicza się do przewodu pokarmowego i ma nieinwazyjny przebieg. Dla kobiet w ciąży zakażenie może być szczególnie niebezpieczne i prowadzić do poronienia oraz porodu martwego płodu.
Coraz więcej mówi się jednak o zatruciach wywołanych toksynami znajdującymi się w owocach morza. Toksyny te są wytwarzane przez wykwity niektórych gatunków glonów, a następnie kumulowane w organizmach morskich, dla których nie są szkodliwe, natomiast ich konsumpcja przez człowieka może doprowadzić do różnych chorób oraz powikłań. Warto zaznaczyć, że podczas gotowania substancje te nie są dezaktywowane.
W szczególności warto powiedzieć o toksynach występujących w Europie, bo kto nie kocha makaronu z owocami morza? Zacznijmy od saksytoksyny, którą możemy również spotkać w Azji i Usa. Toksyna ta powoduje zatrucie paralityczne (PSP). Objawy można zobaczyć w przedziale 5-30 minut po spożyciu (zaburzenia ruchowe, bóle głowy, trudności w połykaniu). Mechanizm działania polega na blokowaniu przepływów jonów sodu, co wpływa na przekazywanie impulsów nerwowych i może doprowadzić do paraliżu nerwowego. Kolejną biotoksyną morską, która występuje w Europie jest kwas okadaikowy. Główne objawy to biegunka oraz problemy żołądkowe, które zazwyczaj występują po kilku dniach. Jednakże, inne odmiany tego kwasu mogą już być niebezpieczne, gdyż są odpowiedzialne za martwicę śledziony oraz zmiany strukturalne włókien mięśnia sercowego.
Pamiętajcie jednak, że nie warto dać się zwariować, warto pamiętać o przygotowywaniu owoców morza w temperaturach powyżej 80 °C, gdyż w ten sposób dezaktywujemy większość bakterii. Trzeba też zaznaczyć, że krewetki zanim trafią do sklepów, powinny być badane pod względem toksyn oraz innych zanieczyszczeń, więc jako konsumenci powinniśmy czuć się bezpiecznie.