TYP: a1

Skipper - ­ czyli kto?

środa, 11 maja 2016
Anna Ciężadło
Kim właściwie jest skipper? Kapitanem, głównodowodzącym, pierwszym po Bogu? Czy może zwykłym, kontraktowym pracownikiem, łączącym rolę majtka, kucharza i lokaja, a na dodatek bezczelnie wyżerającym nasze żarcie?

Odpowiedź pytanie o rolę skippera wcale nie jest oczywista, czego liczne, aczkolwiek bolesne przykłady możemy znaleźć na rozmaitych forach. Sytuacja jest nieco patowa ­ z jednej bowiem strony staje człowiek, który odpowiada za łódź, załogę i ogólne bezpieczeństwo podczas rejsu, z drugiej natomiast – ludzie, którzy są na wakacjach i raczej nie wybrali się na nie po to, by ktoś na nich wrzeszczał, kazał im wstawać o nieludzkiej porze i myć pokład.
 

Teoria kontra rzeczywistość

Zgodnie z wiki­mądrościami, skipper (lub szyper) to potoczne określenie... kapitana, a przynajmniej jego zastępcy (przynajmniej tak było w okolicach XVII wieku). To zresztą zgadzało by się z popularną kreskówką, gdzie Skipper jest dowódcą dzielnego, pingwiniego oddziału.
Traktowanie skippera jak kapitana nie jest, niestety, normą, a jego rola podczas rejsu jest przede wszystkim... ryzykowna. Poziom ryzyka jest zaś wprost proporcjonalny nie tyle do trudności trasy i warunków, ile do doświadczenia załogi: im więcej ma ona pojęcia o morzu, tym lepiej traktuje skippera, bardziej szanuje jego polecenia oraz  ogólnie czerpie większą radochę z „żeglarskich obowiązków” ­ nawet wówczas, gdy trzeba wstać na psią wachtę albo umyć gary.
Niestety, często zdarza się, że w rejs płynie niedoświadczona, żeby nie rzec, totalnie zielona załoga, która nie tyle nic nie umie, ile nie chce się nauczyć, wychodząc z założenia, że skoro płacę, to wymagam i nie zamierzam pobrudzić sobie rąk. Przykłady?
 
  • ­„Załoga nie wykonuje żadnych poleceń skipppera i bezustannie przebywa w stanie upojenia alkoholowego albo transu narkotykowego. Wśród załogi znajdują się ludzie leczący się psychiatrycznie albo posiadający bogatą przeszłość kryminalną albo chorzy na choroby zakaźne. Dochodzi do gróźb karalnych, aktów przemocy, gróźb nie wywiązania się z umowy...”;
  • ­„Skipper w Chorwacji to gówniane zajęcie”;
  • ­„Znam przypadek, że skipper wysadził załoganta w trakcie rejsu przy pomocy policji”.

I tak dalej – to cytaty tylko z jednego forum, gdzie skipperzy wypowiadają się ciepło o swoich byłych załogantach. Niestety, faktem jest, że to skipper odpowiada za załogę, niezależnie od tego, czy jest ona subordynowana i trzeźwa.
Co więcej, często zdarza się, że osoby czarterujące jacht, nawet jeśli nie mają zamiaru przemieniać rejsu w dwutygodniową libację, mogą nie zdawać sobie sprawy z tego, co je czeka. W sumie, trudno się temu dziwić, skoro laikom hasło „wakacyjny rejs” kojarzy się bardziej z opalaniem się na dziobie i sączeniem drinka z parasolką, niż z myciem naczyń, albo, co gorsza, szorowaniem pokładu.

Druga strona medalu

Z drugiej strony medalu sprawa wygląda zupełnie inaczej – i, co bardzo ważne, nie jest to wina czarterujących, ale idiotycznych skrótów myślowych. Każdy z nas był kiedyś nowicjuszem, a to, w jaki sposób należy traktować kapitana, skippera czy kuka, wynieśliśmy albo z kursów, albo z rodzinnego pływania ­ ale raczej nie urodziliśmy się z tą wiedza. Tymczasem, jaką wiedzę w temacie może mieć człowiek, który nigdy w życiu nie był na rejsie, ale chciałby spróbować? Żadną. Wchodzi więc taki na stronkę o czarterach np. w Chorwacji i czyta:

„Wielkim plusem czarteru ze skipperem jest możliwość odpoczynku i cieszenia się wakacjami bez zamartwiania się o wyznaczanie trasy czy odpowiedni wiatr”.
Albo:
„Osobom nieposiadającym odpowiednich patentów lub doświadczenia polecamy wynajęcie skippera. To on zajmie się za nas obsługą jak i prowadzeniem jachtu”.

Zwróćmy uwagę na ostatnie zdanie: ON ZAJMIE SIĘ ZA NAS OBSŁUGĄ. Czyli jednak czeka nas opalanie i drink z parasolką, a ktoś inny odwali całą brudną robotę? Świetnie, no to płyniemy.
Oczywiście, powyższe cytaty nie tłumaczą zachowania idiotów, którzy zamiast urządzić libację gdzieś na terenie osiedlowych ogródków działkowych, tułają się w tym celu do najpiękniejszych zakątków świata, których i tak nie zobaczą przez dno butelki. Można jednak zrozumieć ludzi, którzy spodziewają się, że będą sobie ODPOCZYWAĆ, a nie słuchać poleceń człowieka, któremu w dodatku trzeba za to płacić i jeszcze go karmić.

Co dalej z tym fantem?

W świetle powyższych zagadnień, wydaje się, że aby uniknąć zgrzytów i rozczarowań, konieczne jest ustalenie jeszcze PRZED WYPŁYNIĘCIEM, a najlepiej ­ przed decyzją o wakacjach na jachcie, co to znaczy być członkiem załogi: z czym się to wiąże, kto to jest skipper i dlaczego w pewnych sytuacjach nie należy z nim polemizować, tylko wykonywać jego polecenia. I to szybciutko.
Ustalenia te poniekąd leżą w gestii firm czarterujących – w końcu to one łączą obie strony (skippera i jego przyszłą załogę), a także, choćby przez zwykłą rozmowę, mają szansę rozeznać, z jak bardzo zielonym czarterowiczem mają do czynienia i co należy mu objaśnić drukowanymi literami.

Z drugiej strony, bądźmy realistami – w interesie firm czarterujących nie jest straszenie klientów nieprzespanymi nocami i krwawiącymi od szotów dłońmi, więc mają one prawo nie roztaczać przed nimi zbyt ponurych wizji. Faktem jest natomiast, że umowy są po to, by je czytać, więc skoro ktoś podpisuje umowę czarteru łodzi ze skipperem, to musi mieć świadomość, że zatrudnia sobie przewodnika i kapitana w jednym. To właśnie podpisał i na to się zgodził.

Osobnym zagadnieniem jest natomiast kwestia nie tyle zdobycia, ile utrzymania autorytetu przez skippera. Jest to coś, co musi wypracować sobie sam, często ucząc się na błędach (i potem skarżąc się na forach). Z pewnością pomocna może tu być aparycja dzielnego wilka morskiego, którą niestety, nie każdy dysponuje. Dlatego, przynajmniej na początku, warto poczytać co nieco o psychologii, zarządzaniu małymi grupami, a nawet o stosowaniu psychologicznych sztuczek. Dowodzenie każdą grupą wymaga bowiem odpowiednich umiejętności i konstrukcji psychicznej, a zawiadywanie ludźmi jest tylko trochę trudniejsze, niż zawiadywanie łodzią. Daje za to o wiele więcej satysfakcji, a także umożliwia zostanie ekspertem ­ a ekspert, jak wiadomo, to człowiek, który popełnił wszystkie możliwe błędy w bardzo wąskiej dziedzinie.

Co na to sami skipperzy?

Aby jak najlepiej  naświetlić sprawę, poprosiliśmy o komentarz naszych zaprzyjaźnionych skipperów, którzy, bazując na osobistych doświadczeniach, mogą najwięcej powiedzieć na temat swojej roli podczas rejsu.

 „Wiem, że jest tendencja do tego, żeby traktować rejsy jak wczasy all inclusive, leżysz, opalasz się, imprezujesz i pijesz drinki z palemką. Od paru lat ta tendencja się nasila i mocno się jej przyglądam. Chociaż ja akurat jestem konserwatystą, a poza tym wystawiam opinie żeglarskie, uznawane przez Polski Związek Żeglarski, wymagam więc czynnego uczestnictwa w rejsie. To oznacza branie udziału w wachtach, a przynajmniej pozostawanie w tym czasie do mojej dyspozycji, to oznacza branie udziału w manewrach i w przygotowaniach - mówi kpt. Jakub Sepielak. – Gdybym skipperował zarobkowo i spędzał kilka miesięcy w Chorwacji, to być może też bym się zajmował wszystkim, gotował i prał. Ale pływam dla przyjemności już w takie miejsca jak np. Kuba i Karaiby i tego nie robię, bo zasuwanie za wszystkich zabrałoby mi przyjemność. Chociaż zawsze wstaję najwcześniej i robię dla wszystkich kawę, bo robię ją też dla siebie. Wszystko jest według mnie kwestią wcześniejszego ustalenia zasad. Ja i tak zawsze wcześniej ustalam, w jaki sposób płyniemy – czy bardziej turystycznie, wtedy te obowiązki załogi są ograniczone, czy żeglarsko, ale wtedy reszta  musi mi pomóc bo sam nie dam rady. Do ustaleń dobiera się załogę.”

Z kolei kpt. Krzysztof Sieradzki twierdzi, że wszystko zależy od wypracowanego stylu – obie formy „skipperowania” (zarówno kapitan, jak i pracownik) są do przyjęcia, natomiast główną misją skippera jest animowanie życia na jachcie.
 „Skipper przede wszystkim kreuje pewne sytuacje i prowadzi jacht – a więc myśli jak i którędy popłynąć, zaś uczestnicy rejsu stanowią jego załogę. Skipper powinien przy tym sprawić, by pomiędzy członkami załogi powstała pomiędzy wspólnota, w której każda rola jest ważna – szorowanie garów również”. Być może taka „trzecia droga” jest najbardziej optymalnym rozwiązaniem, dającym obu stronom najwięcej satysfakcji z rejsu?
Tagi: Skipper, rejs, załoga
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 21 listopada

Do wybrzeży na północ od Wirginii, pierwszej angielskiej kolonii w Ameryce, na statku "Mayflower" przybyło 102 osadników. Założyli miasto w Plymouth, od nazwy portu, z którego wypłynęli we wrześniu; tak narodziła się Nowa Anglia.
sobota, 21 listopada 1620