Nie, oczy Was nie mylą: kultowa konserwa rybna doczekała się własnego pomnika. Stanął on na jednym ze szczecińskich placów, pomiędzy Starą Rzeźnią, dawnym cielętnikiem, a chłodnią portową.
Czy to na pewno dobry pomysł? I co na to Szef Wszystkich Szefów, czyli Krzysztof Jarzyna ze Szczecina – który, notabene, również może kiedyś doczekać się własnego pomnika, pod warunkiem, że uda się przeforsować tę ideę w głosowaniu na Budżet Obywatelski.
Po co to komu?
Przyczyny, dla których ludzie stawiają pomniki, bywają rozmaite; czasami jest to chęć uczczenia czyichś zasług lub upamiętnienia ważnego wydarzenia czy idei, a kiedy indziej — próba okazania własnej dominacji. Podobizna człowieka wydaje się jednak do pewnego stopnia naturalna — każde większe miasto może przecież poszczycić się choćby jednym takim wizerunkiem, przedstawiającym wodza, myśliciela lub świętego. Wznoszenie pomników zwierzętom lub przedmiotom bywa już jednak uznawane za ciut dziwaczne. Mimo to wcale nie należy ono do rzadkości.
Przykładowo, w Krakowie nieopodal Wawelu, znajduje się pomnik wiernego psa Dżoka. W Szczebrzeszynie są aż dwie podobizny sławnego Chrząszcza. Z kolei Kapral Wojtek, dzielny miś z 22 Kompanii Zaopatrywania Artylerii, doczekał się aż kilkunastu pomników, i to w kilku krajach. Z bardziej odjechanych pomysłów warto wymienić monumenty: Ziemniaka we wsi Biesiekierz, Grzyba w miejscowości Łężeczki, albo Czajnika w Mrągowie.
Można? Można. Dlaczego zatem Paprykarz miałby być gorszy?
Kultowa konserwa
Paprykarz Szczeciński towarzyszył nam wiernie podczas wakacyjnych eskapad, rejsów, wypraw w góry, czy nawet podróży po Europie – a w każdym razie po tej części Europy, którą można było bez większych przeszkód zwiedzać w „ciekawych” czasach PRL-u. Kultowa konserwa przeżywała bowiem szczyt swojej popularności właśnie w epoce wiecznego niedostatku – i jak twierdzą złośliwy, właśnie dlatego tak nam smakowała. Ale co oni tam wiedzą.
Tak naprawdę produkt szczecińskiego Przedsiębiorstwa Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich „Gryf” był po prostu smaczny – a to, czy trafiały do niego wyłącznie delikatne filety, czy może jakieś inne rybie elementy, to już odrębna sprawa.
Nawiasem mówiąc, geneza Paprykarza stanowi esencję tamtych czasów – była ona bowiem „pomysłem racjonalizatorskim na zagospodarowanie odpadów po wykrawaniu kostki rybnej”. No cóż… Zresztą, jeśli ktoś jest ciekawy składu, zawsze może podejść pod pomnik i go przeczytać, przy okazji dochodząc do niepokojącego wniosku, że „mięso ryb morskich” to jednak dość szerokie pojęcie.
Kariera Paprykarza
Warto nadmienić, iż nasz Paprykarz zyskał wiernych smakoszy również w innych krajach – w sumie eksportowano go do 32 państw. Czego by nie mówić, jest to spory sukces. Najdalej w umiłowaniu naszej konserwy posunęła się jednak Kolumbia, która stworzyła ordynarną podróbę – i też ją eksportowała.
Obecnie czasy są – na szczęście – ciut lepsze; chociaż nadal ciekawe. Możemy pozwolić sobie na ryby i owoce morza, a jednak sentyment do Paprykarza pozostał. W 2010 roku, na wniosek Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego, Ministerstwo Rolnictwa wpisało paprykarz na oficjalną listę produktów tradycyjnych. Postawienie pomnika kultowej konserwy, zaprojektowanego przez Bogusława Dydka, jest zatem naturalnym zwieńczeniem tego dzieła, a zarazem ukłonem w stronę smaków naszej młodości (no dobra, powiedzmy, że dzieciństwa – inaczej młodsi pomyślą, że to my rzucaliśmy kamieniami w te dinozaury).
Tagi: Szczecin, paprykarz, PRL, pomnik