Skąd ta śmiała teza, zapytacie. Odpowiedź brzmi: z obserwacji ENSO, czyli El Niño-Southern Oscillation; w skrócie El Niño. Chodzi o powtarzający się wzorzec klimatyczny oparty o temperaturę wód Pacyfiku. Wynika z niego, że w niedalekiej przyszłości tego typu zjawiska będą już wkrótce występować dwa razy częściej, niż dotąd. Tylko...jak uczeni do tego doszli?
O co chodzi z tym ENSO?
Przede wszystkim musimy wyjaśnić sobie, skąd w ogóle biorą się zjawiska typu El Niño. Pojawiają się one we wschodniej i centralnej części tropikalnych regionów Pacyfiku, a schemat ich powstawania jest następujący: wschodnie pasaty słabną, czego skutkiem jest hamowanie wstępującego prądu morskiego. Zwykle zadaniem tego prądu jest wynoszenie ku powierzchni zimnych bogatych w składniki odżywcze wód głębinowych.
Kiedy jednak system nie działa, dzieją się przykre rzeczy: odżywcze, chłodne warstwy zostają głębiej, a zamiast nich w strefie powierzchniowej utrzymuje się cieplejsza woda, która jest znacznie uboższa w składniki pokarmowe. A skoro jest mało jedzenia – jest także mało ryb, połowy są kiepskie, a rybacy mało zadowoleni. Dlaczego zatem zjawisko nazywa się El Niño, czyli Dzieciątko? Bynajmniej nie z powodu sympatii do niego; nazwa wzięła się stąd, że zwykle występuje ono w okolicy świąt Bożego Narodzenia.
Tu wcale ie chodzi o ryby
W gruncie rzeczy El Niño jest zjawiskiem wpływającym nie tylko na życie rybaków, ale całej planety. Jego wystąpienie podnosi średnie temperatury w różnych rejonach Ziemi (a przynajmniej pozostaje w ścisłej korelacji z nimi), a co za tym idzie – prowadzi do powstawania ekstremalnych zjawisk pogodowych, takich jak gwałtowne burze i huragany.
Jak duże jest oddziaływanie El Niño na klimat całej Ziemi? Tu uczeni nie są zgodni, bowiem pojawiają się głosy, że być może przeceniamy jego wpływ na pogodę. Aby wyjaśnić tę kwestię, naukowcy monitorują poszczególne epizody wystąpienia El Niño i tworzą skomlikowane modele matematyczne. Ich celem jest skorelowanie powtarzających się wzorców klimatycznych, które obejmują zmianę temperatury wód na Pacyfiku oraz częstotliwości występowania ekstremalnych zjawisk pogodowych. Niestety, jest pewien problem – brak danych z przeszłości. Czyżby?
Otwornice na ratunek
Prof. Kaustubh Thirumalai z University of Arizona wraz z zespołem postanowili „odzyskać dane” historyczne dotyczące czasów, w których było tak zimno, że w zasadzie mogło być już tylko lepiej. Tak, chodzi o kolejne zlodowacenia. Uczeni wzięli pod uwagę maksimum ostatniego takiego okresu, które miało miejsce 21 tys. lat temu.
Jako źródło danych posłużyły im skorupki otowrnic. Te małe zwierzątka żyją przypowierzchniowej warstwie wody, a kiedy umierają, opadają na dno, gdzie tworzą osady. Analizując ich skład chemiczny, można wysnuć daleko idące wnioski dotyczące temperatur, jakie panowały w czasie życia tych żyjątek. Są to analizy tak dokładne, że niekiedy otwornice nazywa się...paleotermometrami.
Analiza składu skorupek otwornic potwierdziła przypuszczenia uczonych: wszystko wskazuje na to, że ocieplanie klimatu prowadzi do częstszych zjawisk typu El Niño. Naukowcy przewidują, że w najbliższym stuleciu, zamiast co 20 lat, będą one występować co mniej więcej dekadę.
Tagi: nauka, ciekawostki, klimat, el Nino, otwornice