Czym jest lugrotrawler? Przede wszystkim jest on doskonałym narzędziem do sprawdzania, czy powracający nad ranem małżonek naprawdę spożył tylko obiecywane jedno piwo.
Pomijając jednak zgubne skutki, jakie może wywołać (skazana z góry na porażkę) próba wypowiedzenia tego słówka, spróbujmy ustalić, co kryje się pod tą uroczą nazwą.
Definicja
Otóż lugrotrawler to coś pomiędzy lugrem a trawlerem; no, kto by się spodziewał...
Wyjaśnijmy jednak rzecz po kolei. Lugrem nazywamy statek rybacki służący do połowu ryb za pomocą sieci dryfujących, czyli pławnic. Z kolei trawler to statek przeznaczony do połowów z użyciem sieci holowanych po dnie (włoków). Natomiast lugrotrawler łączy obie te opcje: nadaje się zarówno do łowienia przy dnie, jak i w toni wodnej, co otwiera przed rybakami zupełnie nowe możliwości i sprawia, że jest on statkiem dużo bardziej wszechstronnym. Lugrotrawler jest mniejszy niż trawler, ale w odniesieniu do swoich parametrów dysponuje całkiem pokaźną mocą silnika, co pozwala mu na skuteczne trałowanie, czyli ciągnięcie włoków po dnie.
Można by zatem powiedzieć, że lugrotrawlery były takimi morskimi prekursorami multitaskingu... Niestety, historia naszej floty rybackiej pokazała, że w prawdziwym życiu multitasking nie do końca się sprawdza – szczególnie jeśli towarzyszy mu pośpiech i brak doświadczenia.
Ptaszki
Jak wiadomo, Niemcy napadli na Polskę w 1939 roku, po czym byli uprzejmi rezydować tu przez następnych 6 lat. Skutkiem tego, w 1945 roku nie posiadaliśmy ani floty rybackiej, ani załóg, które mogłoby ją obsługiwać. Dlatego też przez pierwsze lata po wojnie korzystaliśmy z zagranicznych, zwykle mocno wyeksploatowanych jednostek, zaś rybakami zostawali ludzie zupełnie przypadkowi, na przykład... skierowani do pracy absolwenci polonistyki.
Sytuacja była daleka od zadowalającej, toteż władze słusznie zauważyły, że należałoby coś z tym fantem zrobić. Zleciły więc konstruktorom stworzenie nowej jednostki, która miała stanowić rdzeń naszej przyszłej floty. Ci oczywiście spełnili rozkaz – i tak w latach ’50 ubiegłego stulecia, w Gdańskiej Stoczni Północnej zaczęto produkować lugrotrawlery: statki wszechstronne, a przy tym niezatapialne; przynajmniej w teorii.
W rzeczywistości lugrotrawlery posiadały szereg wad konstrukcyjnych, a ponieważ powstawały w pośpiechu, nie brakowało na nich też zwyczajnych niedoróbek. Można także przypuszczać, że przynajmniej część pracujących na nich załóg stanowili ci sami ludzie, którym zupełnie nie szło pływanie na innych jednostkach.
W sumie wyprodukowano 63 lugrotrawlery, pieszczotliwie nazywane ptaszkami, bowiem zawsze otrzymywały one imiona polskich ptaków, np. Kulik, Kania, Kwiczoł, Mazurek, Cyranka, itp. Niestety, wskutek opisanych wyżej faktów, ptaszki okazały się niezbyt szczęśliwe; aż pięć jednostek zatonęło, co kosztowało życie 32 rybaków. Mimo to, ptaszki miały też jasną kartę w swojej historii: kadłub jednego z nich (Cietrzewia) posłużył w 1961 roku do zbudowania Zawiszy Czarnego.
Etymologia
Jak już wiemy, lugrotrawler to wyraz powstały na skutek połączenia terminów: lugier i trawler. Prościej się nie da. Warto jednak przyjrzeć się, co oznaczają te dwie nazwy.
Słówko lugier wywodzi się od holenderskiego wyrazu logger, pochodzącego od starego niderlandzkiego czasownika loggen, oznaczającego „łowić z użyciem sieci”. Natomiast protoplastą wyrazu trawler było słówko tragelen, pochodzące od staroniderlandzkiego traghelen, oznaczającego „ciągnąć”.
Oba człony wyrazu lugrotrawler prowadzą zatem do Królestwa Niderlandów – czyli, było nie było, na zachód: w kierunku nieszczególnie lubianym przez władze, które nakazały zbudowanie tych jednostek.
Tagi: lugrotrawler, statek, słownik