Tekst pchodzi z SSI (Subiektywnego Serwisu Internetowego)
Właściwie to już nie biblioteka, a historyczny ośrodek publikacji wodniackich. To co najdziwniejsze – nie prowadzi go żadna organizacja, zwłaszcza dotowana, ale żeglarz o cennych dla środowiska ambicjach. To taka odmiana „za swoje i na swoim”. O tej oryginalnej inicjatywie w SSI już jest kilka newsów. Chwała i kolejne podziękowania Michałowi Kozłowskiemu. Oczywiście i wszystkim PT Ofiarodawcom. Tylko patrzeć jak w tej nowej placówce pojawią się badacze i doktoranci.
Don Jorge,
Niedawno pisałem o swojej kolekcji, ale się znowu nazbierało kolejnych ciekawostek. Trochę trudniej jest teraz znaleźć coś interesującego w ofertach, bo zbiór już mam pokaźny. Stale jednak coś dokładam na półki. W starych gazetkach już zastój, bo nie umiem znaleźć kolejnych tytułów. Przy okazji poszukiwań gazetek trafiam nieraz na inne ciekawe pozycje. Zebrałem kilkadziesiąt pocztówek i kopert ze stemplami morskimi, ze stacji polarnych, ze statków, z różnych imprez żeglarskich. To też pasuje do mojego zbioru. Zacząłem też spoglądać z zaciekawieniem na znaczki pocztowe z jachtami, ale się powstrzymuję. Mam też kilka starych dokumentów żeglarskich. Trafił w moje ręce ciekawy patent żeglarski. Został wydany przez Szkółkę Żeglarską Młodzieżowego Domu Kultury w Gdańsku. Nawet stopień jest niespotykany, bo to młodszy żeglarz. Mam też książeczkę żeglarską z 1948 roku z wpisem posiadania patentu jachtowego żeglarza morskiego. Książeczkę żeglarską marynarza z 1974r z wieloma wpisami ze statków. Jak zacząłem się przyglądać swoim to też już mam niemal zabytkowe, bo karta pływacka i żeglarz z 1979, sternik jachtowy z 1980.
Kupując w ogłoszeniach, zdarzają mi się też nieraz śmiesznie pomyłki. Przeglądając książki morskie trafiłem na pozycję „Stefan Batory”, kliknąłem i przyszła. Musiałem mieć śmieszą minę, gdy się zorientowałem, że kupiłem książkę o królu. Wśród gazet zaczynam segregować kolekcję, część trafiła do teczek papierowych. Łatwiej tak uporządkować numery i chronić od światła. Widać czego mi brakuje lub co się powtarza. Kilka roczników dałem do oprawienia. Przy dostępnych w ofercie rocznikach taniej jest kupić oprawiony w ogłoszeniach niż dać swoje gazety do introligatora. Kompletuję „Morze” w oprawionych rocznikach, bo będzie łatwiej coś znaleźć.
Dostałem sporo segregatorów na gazetki. Uporządkowanie wymaga dużo czasu a ja w szkutni też trochę muszę popracować (by było na gazetki). Szukając trafiam nieraz na nieaktualne ogłoszenia. Ze smutkiem patrzę co mi przeszło koło nosa i spostrzegam, że to ja je kupiłem… Nie spotkałem się nigdy z próbą oszustwa w ofertach. Często mam bardzo sympatyczne kontakty i długie rozmowy telefoniczne, handlarze książek to zazwyczaj też pasjonaci. Jedna z osób sprzedających wspominała pracę w skupie makulatury za możliwość zabierania ciekawych pozycji. Nieraz odkładają dla mnie i dają znać, jak coś trafia się ciekawego.
Powstał kolejny dział w mojej bibliotece, zebrałem trochę akcji różnych morskich przedsiębiorstw. Wyglądają bardzo atrakcyjnie i kuszą by oprawić w ramki i udekorować ściany. Mam akcje: Kanału Panamskiego z 1880 roku, Towarzystwa Stoczni La Pallice w La Rochelle, Towarzystwa Morskie Francuskie, Przy okazji szukania akcji zdobyłem stare mapy z 1921 roku. Cieszyłem się z zakupu akcji Kanału Panamskiego, że tak pięknie wydrukowane i oprawię w ramki. O historii Kanału trochę wiedziałem, ale teraz dotarłem do szokujących informacji. Afera Panamska była określeniem bardzo gorącym we Francji przez wiele lat. Budowę Kanału rozpoczęli Francuzi. Na kongresie geografów w Paryżu w 1879 roku uchwalono rezolucję popierającą budowę kanału. Chętnych do budowy było dwóch najważniejszych: Ferdynand Leseps i Gustave Eiffel. Leseps forsował pomysł budowania kanału bez śluz. Wówczas mało znany Eiffel wyśmiewał to twierdząc, ze śluzy są niezbędne. Wybrano Lepesa a Eiffel oburzony opuścił zgromadzenie. Lepes dobrał sobie kilku znanych spekulantów giełdowych. Zdobyli dostęp do prasy i wydrukowano dużo pochlebnych artykułów. W krótkim czasie sprzedali mnóstwo akcji zdobywając olbrzymie środki. Zgromadzone 1,4 miliarda franków miało starczyć na całość budowy. Rząd wysłał komisję w 1856 do sprawdzenia postępów. Wyniki były smutne, zaawansowanie prac w 30%. Potwierdzono, że budowa bez śluz była fatalnym błędem. Zaczęto korumpować urzędników i prasa nadal chwaliła inwestycję. By zdobyć większe wsparcie wciągnięto do pracy nawet wroga ich pomysłu, Eiffla. Eiffel był już znaną postacią, ale wynagrodzenie miało być bajońskie i zatarło żale. Taką metodą można było zdobywać kolejne środki. Kompania Panamska zbankrutowała, ale zmowa milczenia działała tak skutecznie, że akcje jeszcze krążyły w obiegu przez trzy lata. Oszukano setki tysięcy ludzi doprowadzając ich do ruiny. Podczas budowy zginęły tysiące robotników. Afera Panamska to synonim jednego z największych przekrętów świata. Mając tę wiedzę już nie mam takiej pewności czy zdobyte akcje zasługują na powieszenie w ramkach, są splamione krwią i cierpieniem.
Wspomniałem o zastoju w gazetkach, ale właśnie zdobyłem cudo do mojej kolekcji czasopism żeglarskich. To oprawiony rocznik miesięcznika uznawanego za pierwsze czasopismo żeglarskie w Polsce. Wydany w 1925 roku „Wioślarz Polski”, kompletny rocznik od pierwszego numeru. Początkowe artykuły to głównie wioślarstwo i zawody. W kolejnych numerach już bardzo ciekawe opisy szlaków. Wyprawa Stołbce- Grodno - Warszawa, opis szlaku i kilka archiwalnych zdjęć. Krytyka złego stanu Kanału Augustowskiego i problemy z końmi burłaczącymi tratwy drewniane… Wycieczka na Polesie, opis przyjęcia w Pińsku i rejs statkami po Pinie. Zdjęcia załóg wioślarskich dziś by pasowały na bal przebierańców. Opisany rejs z Poznania do Warszawy, teraz byłby wyczynem. To daleki i trudny szlak a jedyny silnik to wiosła. Wartą do Neru, później Bzurą do Wisły i pod prąd do Warszawy, razem to 450 km na wiosłach.
Ogłoszenia na okładkach to też pasjonująca lektura. W październiku 1925 roku zmieniono nazwę „Wioślarza” na „Sport Wodny”. Z miesięcznika stał się dwutygodnikiem, więc chyba rozwój. Okładka tego numeru to zdjęcie jachtów żaglowych na Wiśle w Warszawie. Żeglarstwo się rozwinęło później, ale od łodzi wiosłowych zaczynały wszystkie kluby. Jest tu sporo informacji o początkach powstania klubów, niektóre adresy powodują zadumę: Sekcja Wioślarstwa Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego Sokół z Kijowa, Wojskowy Klub Wioślarski Niemen w Grodnie, Klub Sportowy Pogoń w Wilnie, Towarzystwo Wioślarskie w Łucku itd. Miałem wcześniej opisywany rocznik 1927 i teraz zdobyłem 1925, będę poszukiwał 1926 rok by mieć kolejne itd… Ostatni numer był wydany w sierpniu 1939, po wojnie nie kontynuowano tytułu. Uzupełniam też luki w kolekcji czasopism Morze, Udało mi się kupić oprawiony rocznik 1928, a to unikat stuletni. Szykując zdjęcia do tego artykułu aż mnie zatkało, gdy spostrzegłem pomyłkę. W roczniku 1928 „Morza” brakuje numeru styczniowego i o tym wiedziałem, ale przegapiłem, że grudniowy jest pewnie omyłkowo o rok starszy. To najstarsze moje „Morze” obecnie 1927 rok. Wśród zgromadzonych książek mam już dużo pozycji i coraz trudniej coś ciekawego znaleźć na allegro. Zacząłem teraz baczniej obserwować aukcje antykwariatów, tu pojawiają się przedwojenne książki żeglarskie. Trudno przejść obojętnie obok książek Mariusza Zaruskiego z lat dwudziestych. Niestety często cena końcowa to już setki złotych. Ustawiam nieraz ceną ciut powyżej wywoławczej, przy braku innych chętnych mogę kupić za cenę wywoławczą. Zdobyłem tą metodą kilka pozycji opisujących szlaki wodne Polski przedwojennej. Książka „Roboty Wodne” to opis różnych pomiarów przepływu i opadów, niby nic ciekawego… tylko data wydania 1894 Lwów. Kolejna ciekawa pozycja to „Drogi Wodne w Polsce Złota Księga budowy polskich kanałów żeglugi” z 1929 roku. To ciekawa lektura, tylko niektóre kanały są mi nieznane. Budowę Kanału Ogińskiego zapoczątkowano w 1765 roku, połączył Szczarę (dopływ Niemna) z Jasiołdą (dopływem Prypeci) zatem Morze Bałtyckie z Morzem Czarnym. Podczas pierwszej wojny światowej został zniszczony. Powtórnie otwarty do żeglugi w 1927 roku, ale w ograniczonym zakresie do spławiania drewna.
Jest sporo informacji o innych szlakach wodnych. Kupiłem książeczkę „Druh Wiatr Żeglarstwo Śródlądowe” z 1946 roku. Widziałem z opisu, że ma jakiś autograf, ale nie było w zdjęciach. Otwieram i aż się serce raduje: Kazimierzowi Białkowskiemu Prezesowi PZŻ z wyrazami szacunku Autor. Warszawa 1946. Zawartość książki też pasjonująca, cytat: żaglami nazywamy płachty płócienne szyte w kształcie figur geometrycznych służącymi do wyzyskania siły wiatru dla poruszania statku. Kolejny cytat: Urządzenie do kierowania żaglem: służą do tego szkoty. Na rufie statku mamy owalny pałąk metalowy zwany wodzidłem. Na bomie bransoleta w kształcie podkowy, aluminiowa, obejmująca bom swymi kleszczami. Załoga obejmuje funkcje na statku według talentów wrodzonych. Funkcyj jest wiele i rozmaitych. W zasadzie to całą książkę można by cytować, bo każde kolejne zdanie wywołuje uśmiech. Na tym kończę, ale będę pracował nad powiększeniem kolekcji.
Pozdrawiam
Michał