TYP: a1

Pedały na jachcie? Takie rzeczy tylko w Nowej Zelandii. Na razie…

piątek, 23 czerwca 2017
Hanka Ciężadło

Jeśli mówimy o pedałowaniu w kontekście przemieszczania się po wodzie, na myśl przyjdzie nam zapewne niewielki krążownik, zwany pieszczotliwie rowerkiem wodnym. Tego typu sprzęt znamy jeszcze z zamierzchłych czasów, kiedy to pomykając po wakacyjnych akwenach na niemiłosiernie skrzypiącym i niemal całkowicie niesterownym sprzęcie, usiłowaliśmy wywrzeć odpowiednie wrażenie na płci przeciwnej. Albo przynajmniej wrócić na brzeg. Tako drzewiej bywało - jak to się ma do techniki, jaką zaprezentowała drużyna z Nowej Zelandii?

 

Nijak

Widok wypasionego, sportowego katamaranu, śmigającego z dziką prędkością, i to niemal bez kontaktu z powierzchnią wody, robi wrażenie nawet na zupełnych szczurach lądowych; jednak ten urokliwy obrazek psuje nieco grupka dziwnych facetów, zagłębionych do połowy w kadłubie i zawzięcie pedałujących. Ki diabeł?

Tak się składa, że w nogach mamy trochę większe, a więc silniejsze i bardziej wytrzymałe mięśnie, niż w rękach (chociaż sylwetka marynarza Popey’a nieco przeczy tej śmiałej teorii, ale to dlatego, że skubaniec stosował niedozwolone środki dopingujące w postaci szpinaku). Nowozelandczycy postanowili zatem wykorzystać siłę żeglarskich nóg i za ich  pomocą zawiadywać ustawieniem żagli. Co więcej, w charakterze konsultanta zatrudnili prawdziwego eksperta i brązowego medalistę Igrzysk Olimpijskich w kolarstwie, pana  Simona van Velthooven, który miał ich wspomóc całą swoją wiedzą i doświadczeniem.

 

Ambitni ludzie z Końca Świata

Drużyna z Nowej Zelandii (nie mylić z dziewięcioma piechurami, którzy również plątali się gdzieś w tamtej okolicy) jest niezwykle wręcz zmotywowana; jej członkowie otwarcie przyznają, że ich celem jest wygranie tegorocznego, 35. America's Cup i aby to osiągnąć, są zdecydowani na najbardziej śmiałe, żeby nie powiedzieć - dziwaczne rozwiązania. Zastąpienie tradycyjnych, ręcznych wciągarek tymi napędzanymi za pomocą pedałów wygląda może śmiesznie, ale ponoć działa doskonale. Tak przynajmniej utrzymuje załoga licząca, że tym razem, po siedemnastu latach przerwy, uda się zgarnąć upragniony puchar. Oraz odgryźć się na amerykańskim Oracle Team, który, mówiąc krótko, ma z konkurentów niezły ubaw.

 

Po co im to?

Jak twierdzą miłośnicy takich rozwiązań, zastąpienie tradycyjnej, ręcznej korby młynkiem rowerowym posiada rozliczne i niezaprzeczalne zalety; pierwszą z nich są zapewne wolne ręce, jeśli więc w trakcie regat zaswędzi nas ucho, nie położymy przez to wysiłku całego teamu. W rzeczywistości jednak takie rozwiązanie ma zapewnić znacznie większego „powera” - co jest całkowicie prawdopodobne, bowiem napęd nożny jest z definicji bardziej skuteczny, niż ręczny. Podobno różnica pomiędzy zasilaniem pochodzącym z siły nóg i rąk wynosi nawet 15 proc. na korzyść nóg - więc jest o co walczyć. Przynajmniej w teorii. A więcej mocy to również lepsza kontrola nad żaglami (i całą jednostką), a co za tym idzie - dużo lepsze przyspieszenie i osiągi.

 

Jak to ma działać?

Na każdym z kadłubów katamaranu umieszczone są cztery „rowery”, czyli stanowiska do pedałowania. Moc siły żeglarskich (właściwie to trochę kolarskich) mięśni, wprawiająca w ruch młynki rowerowe, ma zasilać systemy hydrauliczne, które podnoszą i opuszczają gigantyczne płachty, służące katamaranom za żagle. A prawdę mówiąc, to bardziej za skrzydła.

W czym to rozwiązanie ma przewyższać dotychczas stosowane, ręczne młynki? Jak wiadomo, aby wygrać regaty, trzeba śmigać szybciej, niż inni. A najprostszym sposobem, aby to osiągnąć, jest pomykanie przez cały czas nad powierzchnią wody (czyli uzyskanie tzw. „stabilnego lotu”), co możliwe jest jedynie wówczas, gdy posiadamy idealną kontrolę nad żaglami. Takiego stanu nie da się osiągnąć z użyciem mocy, jaką zapewniają żeglarskie ramiona - ale nogi już owszem. Zgodnie z założeniami Nowozelandczyków, dwie osoby z sześcioosobowego teamu w zupełności wystarczą, by sterować, opracowywać strategię oraz decydować o ustawieniu żagli, a pozostałych czterech wybrańców może śmiało zająć się pedałowaniem.

Pozostaje pytanie, czy to jeszcze jest żeglarstwo, czy może już… Tour de Ocean?

 

 

Tagi: America's Cup, katamaran, rower, młynek
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 23 listopada

Francis Joyon na trimaranie IDEC wyruszył z Brestu samotnie w okołoziemski rejs z zamiarem pobicia rekordu Ellen MacArthur; zameldował się na mecie po 57 dniach żeglugi, poprawiając poprzedni rekord o dwa tygodnie.
piątek, 23 listopada 2007