Ryby w wodzie czują się zapewne jak… ryby w wodzie. Inaczej dawno by ewoluowały i dały sobie spokój z mokrym środowiskiem życia. Czy jednak życie w wodzie sprawia, że nigdy nie chce się im pić? Lub przeciwnie – piją bez ustanku, nałogowo? A może piją tylko niektóre?
Ryba rybie nierówna
Stare przysłowie mówi, że „rybka lubi pływać”. Trudno się z nim nie zgodzić… chociaż i tu zdarzają się wyjątki, bowiem istnieją takie ryby, jak poskoczek mułowy albo węgorz, które uparcie wyłażą na ląd.
Większość ryb woli jednak pływać w wodzie – z tym, że czynność ta może odbywać się w wodzie słodkiej bądź słonej. A to pociąga za sobą pewne komplikacje. Woda słona ma bowiem większe stężenie składników mineralnych, niż słodka – a co za tym idzie, jej oddziaływanie na organizmy żywe również będzie nieco inne.
To, jak wspaniale sól działa na tkanki, możemy łatwo zaobserwować po kąpieli w morzu; generalnie rzecz biorąc, w sól większych ilościach (a nawet takie stężenie, jak w Bałtyku, czyli 7 promili, powinno już być traktowane jako „większe”) jest toksyczna. To właśnie wysokiemu stężeniu NaCl Morze Martwe zawdzięcza swoją mało optymistyczną nazwę. I to właśnie sól sprawia, że ryby muszą pić. Albo i nie.
O co chodzi z tą osmozą?
Kluczem do zrozumienia zjawiska nawadniania organizmów ryb jest słówko osmoza. Polega ona na przenikaniu cząsteczek lub jonów przez błonę półprzepuszczalną, oddzielającą od siebie dwa środowiska. A skoro błona jest półprzepuszczalna, oznacza to, że – podobnie, jak sitko o określonej średnicy oczek - nie przepuszcza wszystkiego; np. duże cząsteczki się nie zmieszczą.
W przypadku ryby zanurzonej w wodzie jednym ze środowisk będzie zbiornik wodny, a drugim – komórki ciała ryby. Osmoza zachodzi samorzutnie, ponieważ natura zawsze dąży do wyrównania stężeń. Z tego powodu, jeśli po jednej stronie błony będzie roztwór o dużym stężeniu czegoś (na przykład NaCl - czyli soli), a z drugiej roztwór o małym stężeniu, to woda będzie przenikać przez oddzielającą je błonę, dążąc do tego, by po obu stronach stężenie było identyczne.
Dla ryby żyjącej w morzu będzie to oznaczało, że woda będzie opuszczać jej organizm, bo w morzu jest więcej soli, niż w rybie. Innymi słowy, ryba będzie „wysychać”, pozostając przez cały czas w wodzie. Takie czary.
Natomiast w przypadku ryb słodkowodnych osmoza będzie zachodziła w przeciwnym kierunku – mikroelementy w komórkach ciała ryby będą sprawiać, że woda, dążąc do wyrównania stężeń, będzie szturmować jej tkanki, a zwierzę będzie musiało pozbywać się nadmiaru płynów. Czyli siusiać. Dużo i często.
Jakie stąd płyną wnioski?
Po pierwsze, ryby żyjące w wodach słonych piją na potęgę, nałogowo; praktycznie przez cały czas – w przeciwnym wypadku ich organizmy bardzo szybko uległyby odwodnieniu, które w efekcie prowadzi do śmierci. W dodatku oszczędzają wodę, jak mogą, oddając bardzo mało moczu.
Po drugie, ryby słodkowodne nie piją wcale… w sensie, że nie potrzebują połykać wody. Po trzecie, zauważmy, że pytanie „czy ryba może być spragniona?” jest nie do końca trafione. Pamiętajmy, że ryba oddycha, pobierając wodę i przepompowując ją przez skrzela. Pobieranie wody służy zatem nie tylko zaspokojeniu ewentualnego pragnienia, ile oddychaniu.
W tym kontekście pytanie „czy rybie chce się pić” jest równoznaczne z tym, „czy nam chce się nabierać powietrza”. Normalnie nam się nie chce. Ale wystarczy, że tego powietrza zacznie brakować przez minutę, i nagle chce nam się ogromnie. Wyciągnięta z wody ryba będzie zatem bardzo, ale to bardzo spragniona… tlenu.
Tagi: ryba, osmoza, natura