Kilka dni temu władze Port Louis (Mauritius) odmówiły wpuszczenia do portu wycieczkowca Norwegian Dawn. Powodem takiej decyzji był stan zdrowia jego pasażerów – około 100 osób miało biegunkę, a u kolejnych piętnastu pojawiły się cięższe objawy. Zdaniem służb sanitarnych, zachodziło uzasadnione podejrzenie, że na statku wystąpiła epidemia cholery.
Przykra sprawa
Zgodnie z planem, wycieczkowiec Norwegian Dawn należący do Criuse Line Holding miał zadokować w Port Louis wieczorem 25 lutego. Jednostka nie została jednak wpuszczona z powodu możliwości wystąpienia na niej epidemii.
Na pokładzie znajdowało się ponad 3 tysiące osób: 1026 członków załogi oraz 2184 pasażerów. Około 2000 z nich zamierzało w sobotni wieczór 25 lutego zakończyć podróż, a w niedzielę kolejnych 2279 miało rozpocząć rejs. Nie zostali jednak wpuszczeni na pokład, co w świetle potencjalnego zagrożenia zdrowia było całkiem sensownym rozwiązaniem.
Na Norwegian Dawn wysłano za to przedstawicieli służb sanitarnych. Mieli oni dostać się na pokład wycieczkowca niewielką łodzią, pobrać próbki i dokonać ogólnej oceny sytuacji. Do jakich wniosków doszli?
Wielkie ufff...
Próbki pobrano w niedzielę, a ich przebadanie miało zająć 48 godzin. Można podejrzewać, że dla pasażerów Norwegian Dawn były to bardzo długie i nieprzyjemne 2 dni. Na szczęście wyniki badań laboratoryjnych były jednoznaczne — okazało się, że w pobranym od pasażerów materiale nie wykryto śladów cholery.
Władze Port Louis ostatecznie wydały więc zgodę na wejście wycieczkowca do portu. Osoby schodzące na ląd miały jednak zostać profilaktycznie przebadane i w razie potrzeby uzyskać pomoc medyczną.
Można więc powiedzieć, że wszystko skończyło się dobrze (pomijając takie niedogodności, jak konieczność zorganizowania sobie nowych biletów do domu, wytłumaczenia szefowi, dlaczego urlop się nam przedłużył itp.). Czy jednak podejrzenie wystąpienia epidemii cholery było w ogóle zasadne?
Uroki zbiorowych wakacji
Ostatnie lata udowodniły nam dość boleśnie, że życie w globalnej wiosce ma pewne minusy – podobnie jak korzystanie z jakichkolwiek aktywności, w których bierze udział większa grupa osób. Jeśli nagle ktoś zaczyna wykazywać niepokojące objawy, okazuje się, że wszyscy mają przekichane (albo, jak w przypadku Norwegian Dawn, prze...no, mają biegunkę).
Należy w tym miejscu przypomnieć, że podejrzenie wystąpienia cholery wcale nie było objawem paniki czy przesady. Mimo iż większości z nas to słowo kojarzy się raczej z łagodnym przekleństwem lub książkami podróżniczymi sprzed lat, choroba nadal istnieje i wciąż jest groźna. ONZ każdego roku rejestruje nowe przypadki; w samej tylko Republice Południowej Afryki na przestrzeni ostatnich 2 lat wystąpiło ponad 1000 zachorowań. Trzeba więc uczciwie przyznać, że władze Port Louis zachowały się jak najbardziej racjonalnie – dzięki ich decyzjom potencjalna epidemia została zduszona w zarodku.
Norwegian Dawn cruise ship in quarantine off Mauritius with 3,000 people aboard due to mystery illness | South China Morning Post https://t.co/a1Qdu4LO3G
— TruthWillCome2.0 (@Foodie2400) February 28, 2024
Tagi: Mauritius, Norwegian Dawn, cholera, epidemia