To przekorne pytanie tylko z pozoru nie ma nic wspólnego z wodą. W rzeczywistości decyzja o praniu (bądź nie) własnych spodni może uratować nam życie. Tak to przynajmniej wyglądało w przypadku pewnego Niemca, który w dość niespodziewany sposób opuścił pokład swojego jachtu.
Man Stays Buoyant in Water for Hours – His Jeans Save Him
— Buzz Knock (@buzz_knock) 14 marca 2019
Consequently, he was stranded in the Pacific Ocean, around 20 miles away from Tolaga Bay that is traceable to New Zealand’s East Coast. https://t.co/xjQn1P158o #ArneMurke pic.twitter.com/ugH7jgX8Wj
Męska wyprawa
Trzydziestoletni Niemiec, Arne Murke, wybrał się wraz z bratem na rejs, zamierzając dopłynąć z Nowej Zelandii do Brazylii. Rejs odbywał się bez większych utrudnień… do czasu, gdy nastąpiło coś niespodziewanego - śmigający nad pokładem bom zrobił „bom!”, uderzając w Arne, skutkiem czego ten wywinął malowniczego orła i wypadł za burtę.
Żeby nie było - brat natychmiast pospieszył mu z pomocą, rzucając kamizelkę ratunkową, jednak Arne nie zdążył jej uchwycić. Z kolei jego brat nie potrafił zawrócić jachtu i chcąc nie chcąc, płynął dalej. Zdołał natomiast zawiadomić o wypadku nowozelandzkie służby, które natychmiast pospieszyły rozbitkowi z pomocą. Niestety, Arne znajdował się jakieś 30 km od brzegu, więc dotarcie do niego musiało zająć trochę czasu. A tego, jak wiemy, rozbitkowie nie mają w nadmiarze.
Patent z US Navy
Młody Niemiec zdawał sobie w pełni sprawę ze swojego położenia i wiedział, że nie utrzyma się długo na wodzie. Na szczęście, udało mu się zachować zimną krew, więc zamiast popadać w rozpacz, przypomniał sobie o starym patencie amerykańskich marines.
Patent polegał z grubsza na tym, by wykonać sobie kamizelkę ratunkową… z własnych jeansów. Niestety, w tym celu należy je najpierw zdjąć. I tu nastąpiła pierwsza trudność: zdjęcie mokrych spodni, przy jednoczesnym zmaganiu się z falami, nie było prostym zadaniem, ale Arne właściwie nie miał wyboru. Jak sam wspomina, sił do walki dodawała mu myśl o 10-miesięcznej córeczce; Arne za nic w świecie nie chciał pozwolić, by wychowywała się bez ojca.
Do it yourself
Sposób, jaki stosują marines, jest w zasadzie dość prosty: należy zawiązać nogawki w supeł i w ten sposób utworzyć ze spodni pętlę. Potem wystarczy wsadzić w nią głowę i napompować do spodni powietrze. W jaki sposób?
Wbrew pozorom, wcale nie trzeba ich nadmuchiwać ustami. Wystarczy ułożyć pętlę tak, by supeł mieć na karku, zaś rozporek przy klatce piersiowej. Potem kilkukrotnie uderzamy otwartą dłonią w wodę. Takie uderzenia wpychają powietrze pod wodę, a ponieważ zgodnie z prawami fizyki powietrze zaraz wróci do góry, samo napompuje nam spodnie.
Taka prowizoryczna kamizelka nie może się oczywiście równać z prawdziwą, ale jest o niebo lepsza, niż jej brak, a nawet niewielka ilość powietrza pomaga utrzymać głowę nad powierzchnią wody.
Wszystko pięknie, ale jak to możliwe, że powietrze nie wydostało się przez mokry materiał? Po pierwsze, chodzi właśnie o to, że był on mokry. Po drugie - że nie był tak do końca czysty, a odrobina tłuszczu wystarczyła, by stworzyć jaką taką barierę dla wody.
Albercik, to działa!
Sposób okazał się nader skuteczny. Arne wytrzymał w morzu 3,5 godziny, zanim ratownicy zdołali do niego dotrzeć i podjąć go z wody. Jak sam przyznaje, patent z zasupłanymi nogawkami poznał dawno temu, uważał za swoistą ciekawostkę i właściwie nie przypuszczał, że kiedykolwiek będzie zmuszony sprawdzić jego skuteczność w praktyce.
Ratownicy z The Lowe Corporation Rescue Helicopter Trust przyznają, że Niemiec miał niesamowite szczęście. Tym, co temu szczęściu dopomogło, była z pewnością determinacja, by wrócić do córeczki, szybka reakcja służb ratowniczych oraz przytomność umysłu brata, który wezwał ratowników. Ale wszystko to nie udało by się bez prostego tricku ze spodniami. Fajnie, że teraz już wszyscy go znamy.