Kilka dni temu świat mógł oglądać kolejną odsłonę kopania się po kostkach w wydaniu Filipin oraz Chin. Tym razem poszło o sporną ławicę na Morzu Południowochińskim. Obie strony użyły samolotów, z tym że Chińczycy wykonali manewr określony przez prezydenta Filipin jako „niebezpieczny i prowokacyjny”.
Okoliczności zdarzenia
Szczegółów z oczywistych przyczyn nie poznamy, w ogólnym zarysie sytuacja miała jednak następujący przebieg: samolot filipińskich sił zbrojnych wykonywał rutynowy lot patrolowy nad wspomnianą wyżej ławicą. Dodajmy, że w świetle prawa międzynarodowego miał do tego pełne prawo.
Taka wycieczka nie spodobała się Chińczykom, którzy użyli dwóch samolotów (również wojskowych) i udali się nimi w ten sam rejon. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że – jeśli wierzyć Filipinom – chińskie jednostki zrzuciły flary na trasę przelotu filipińskiej maszyny. Był to samolot turbośmigłowy, a taka sytuacja mogła zagrozić życiu jego załogi.
Nic się nie stało
Jak informują filipińskie siły zbrojne (AFP), mimo tego groźnego incydentu samolot bez uszkodzeń powrócił do bazy. Prezydent Filipin Ferdinand Marcos Jr. potępił jednak działania strony chińskiej, uznając je za nieuzasadnione, lekkomyślne i niezgodne z prawem. Podkreślił też, że filipińska jednostka wykonywała rutynowy lot mający na celu zapewnienie bezpieczeństwa morskiego przestrzeni powietrznej Filipin.
W odpowiedzi na to Dowództwo Południowego Teatru Armii Ludowo-Wyzwoleńczej Chin wezwało Filipińczyków, by ci zaprzestali „naruszeń, prowokacji, zniekształcania faktów i robienia szumu”. Strona chińska podkreśliła też, że ma "niepodważalną suwerenność nad sporną ławicą".
Jest szansa na porozumienie?
Skoro ławica jest sporna (ba, sporna jest nawet jej nazwa – Chińczycy, mówiąc o Scarborough, używaj nazwy Huangyan), to szanse na wypracowanie wspólnego stanowiska są znikome. Co ciekawe, świat nie ma wątpliwości, kto może rościć sobie prawa do tych terenów. W 2016 roku Stały Trybunał Arbitrażowy w Hadze jednoznacznie przyznał rację Filipinom. Chiny nie uznały jednak tego wyroku i spór toczy się nadal.
Sytuacja jest o tyle kuriozalna, że oba kraje, po serii nieprzyjemnych incydentów na morzu, wydawały się nieco uspokajać wrogie nastroje; przynajmniej na wodzie. Wiele wskazuje na to, że teraz konflikt przeniósł się – dosłownie – na inny poziom i będzie odbywać się w powietrzu.
Tagi: Chiny, Filipiny, konflikt, samolot, flary